Liczna grupa mieszkańców Woodstock wzięła udział w spotkaniu z przedstawicielami władz miejskich, by wyrazić skargi na zbyt łagodny sposób traktowania policjanta, który przesłał do 12-letniej dziewczynki wiadomość o nieprzyzwoitej treści.
Członkowie rady miejskiej odpierali zarzuty utrzymując, że bliżej przyjrzą się śledztwu przeciwko sierż. Charlesowi "Chip" Amati i zdecydują o ewentualnych dalszych karach dyscyplinarnych.
27 listopada gazeta The Chicago Tribune ujawniła, że latem tego roku Amati przesłał telefoniczną wiadomość do 12-letniej córki swej ówczesnej narzeczonej. Wiadomość brzmiała: "Wyślij mi parę seksownych zdjęć!".
Na przesłuchaniu z udziałem oficerów śledczych stanowej policji 48-letni Amato przyznał się również, że korzystał z utrzymywanej z kieszeni podatnika bazy danych, by sprawdzić rekord kryminalny swojej konkubiny.
Wykorzystywanie przez organa ścigania bazy danych do celów osobistych uważane jest za naruszenie prywatności i traktowane jak wykroczenie zagrożone karą dyscyplinarną.
Prokuratura powiatu McHenry nie wysunęła przeciwko Amati żadnych zarzutów. Miejska komisja ds. policji i straży pożarnej zawiesiła policjanta na 30 dni w obowiązkach służbowych bez wynagrodzenia.
Kilku mówców na spotkaniu z członkami rady miejskiej argumentowało, że kara nałożona na Amati jest zbyt łagodna. − Moim zdaniem, przeciwko Amati należy postawić prokuratorskie zarzuty i usunąć z szeregów policji − mówiła Tara Jenkins, mieszkanka Woodstock.
W odpowiedzi burmistrz Brian Sager podzielił oburzenie mieszkańców. − Uważam, że macie prawo być rozczarowani i wściekli − oświadczył Sagan. (ak)
Reklama