Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 09:10
Reklama KD Market

Polscy terapeuci z Haymarket: nasza praca zaczyna się na ulicy

Polscy terapeuci z Haymarket: nasza praca zaczyna się na ulicy
fot. 123RF Stock Photo
"Wytrzeźwiej, Żyj Zdrowo” – polski program leczenia uzależnień w Haymarket Center w Chicago ratuje życie. Jest o tym przekonana Danuta, długoletnia polska imigrantka z północno-zachodnich przedmieść Chicago, która przez alkohol straciła wszystko − męża, córkę, własny biznes i prawo jazdy


/a> fot. 123RF Stock Photo


– Picie zaczęło się niewinnie – wspomina. – Najpierw był tylko szampan, który mi smakował, a później już wszystko, również mocny alkohol prosto z butelki – wspomina. Pierwsza próba zerwania z alkoholizmem była nieudana. Na leczenie w znanym warszawskim ośrodku odwykowym przy ulicy Sobieskiego Danuta wydała 10 tys. dolarów. Dziś przyznaje, że wówczas jeszcze nie była psychicznie gotowa do zmiany życia. Dwa lata temu, po drugim aresztowaniu za jazdę w stanie nietrzeźwym (DUI) kobieta zgłosiła się do polskiego programu leczenia uzależnień w Haymarket. Przeszła odtrucie, a następnie psychoterapię.

Danuta jest od dwóch lat trzeźwa. Odzyskała wiarę w siebie, ma dobrą pracę i zaufanieswoich zwierzchników. – Nie wstydzę się i nie ukrywam że jestem zdrowiejącą alkoholiczką – konstatuje. – Jestem wdzięczna polskim psychoterapeutom z Haymarket, że się mną zajęli, poświęcili tak wiele uwagi, użyczyli wsparcia psychicznego, którego potrzebowałam, a nawet przeprowadzili przez różne urzędowe formalności związane z uzyskaniem tymczasowego zezwolenia na prowadzenie samochodu do pracy i na psychoterapię grupową.

Nasza rozmówczyni jest pełna podziwu dla poświęcenia i profesjonalizmu polskiego personelu w Haymarket. – Ci ludzie naprawdę dbają o swoich pacjentów 24 godziny na dobę. Nadzwyczajną troskę przejawiają wobec bezdomnych. Dokładają też wielkich starań, by ich odszukać i zabrać z ulicy – podkreśla.

Opinię Danuty podziela inny były pacjent, Marek, który już w Polsce w Zakopanem uzależnił się od heroiny, gdy nią handlował.

Marek od sześciu miesięcy ani nie ćpa, ani nie pije, odstawił nawet papierosy. – Teraz dopiero żyję – mówi. – Dzięki polskiemu programowi stał się cud, o który wcześniej się modliłem pod kapliczką. Zacząłem rozumieć rzeczy, które przedtem do mnie nie docierały. Terapeuci mi to wyjaśnili. Im zawdzięczam to, że stanąłem na nogi. Przedtem byłem jak „zombi”, nic nie czułem, sam siebie oszukiwałem, a nawet trafiłem do więzienia. Alkohol i narkotyki zabrały mi życie. Teraz staram się być dobrym człowiekiem, mężem i ojcem, którym nigdy nie byłem, a nawet pomagam innym narkomanom i alkoholikom – podkreśla.

Danuta i Marek reprezentują dwie z trzech typowych grup pacjentów, którzy zwykle trafiają do polskiego programu leczenia uzależnień w Haymarket. Jak informuje terapeutka Katarzyna Loniewska, jedna z grup to kobiety alkoholiczki w średnim i starszym wieku (35-70 lat), inną to młodzi (18 do 30 lat) mężczyźni uzależnieni od heroiny lub kokainy, a chyba najliczniejszą grupę stanowią mężczyźni alkoholicy w średnim i starszym wieku (35-70 lat). Choroba Marka jest również przykładem tego, co psychoterapeuta Grzegorz Dziedzic nazywa uzależnieniem krzyżowym, czyli od dwóch albo więcej substancji jednocześnie.

Dziedzic zwraca też uwagę na alarmujące rozmiary heroinizmu. – To największa tragedia metropolii chicagowskiej. Ma ona chyba największy problem heroiny spośród wszystkich metropolii amerykańskich. Heroina codziennie zbiera śmiertelne żniwo, nie mówiąc o społecznych skutkach epidemii. Również w polskim programie „Wytrzeźwiej, Żyj Zdrowo” z każdym miesiącem zwiększa się liczba heroinistów, z reguły są to młodzi ludzie.

Część pacjentów zgłasza się do programu, tak jak Danuta i Marek. Inni są rekrutowani przez terapeutów różnymi metodami. – Nasza praca zaczyna się na ulicach – mówi Dziedzic. – Jeździmy w najbardziej znane skupiska polskich bezdomnych, rozdajemy ulotki, informujemy, próbujemy przekonać do leczenia. Często zabieramy ludzi wprost z ulicy. „Outreach” jest najbardziej skuteczną metodą, ale nie jedyną. Trafiają do nas ludzie polecani przez szpitale, policję, osoby prywatne, schroniska i przytułki. Świadomość społeczna istnienia polskiego programu rośnie, ale dalej jest znikoma. Często ludzie przekazują ją sobie pocztą pantoflową. Świetną robotę robią nasi trzeźwi absolwenci, oni są najlepszą reklamą naszego ośrodka.

– Udział w programie wymaga osobistego zaangażowania pacjenta – podkreśla Loniewska. – Najpierw pacjent przechodzi 5-7-dniowe odtrucie (detoks), a następnie 28- dniowy program odwykowy: uczestniczy w zajęciach edukacyjnych, w psychoterapii grupowej oraz indywidualnej, w gimnastyce i spotkaniach Anonimowych Alkoholików oraz Anonimowych Narkomanów. Ks. Piotr z Milenijnego Ośrodka Jezuickiego regularnie odprawia msze dla naszych pacjentów. Gdy ukończą program, kierowani są do Zrzeszenia Amerykańsko-Polskiego na terapię otwartą oraz do schroniska Anawim. Zaleca się im kontynuowanie udziału w spotkaniach AA i NA. Polski program funkcjonuje od września 2010 roku i od tego czasu udzielił pomocy około 230 pacjentom. Aktualnie korzysta z niego 11 pacjentów – dodaje Loniewska.

– Uzależnienie to ogromny i stale rosnący problem społeczny i niestety wciąż jest to „problem wstydliwy” – ubolewa Dziedzic. – Organizacje polonijne chyba udają, że problemu nie ma. Przez trzy lata istnienia polskiego programu w Haymarket Center nikt nie wykazał żadnego zainteresowania, o wsparciu nie wspominając. Całe szczęście, na razie opieramy się na funduszach federalnych, przyznanych na okres pięciu lat. Najważniejsza pomoc, jakiej potrzebujemy to tzw. „recovery house”, czyli ośrodek dla ludzi po programie, którzy wracają do trzeźwego funkcjonowania. Do tej pory korzystamy z uprzejmości i pomocy Zrzeszenia Amerykańsko-Polskiego oraz Anawim, ale ośrodki te nie są w stanie przyjąć wszystkich potrzebujących. Potrzebny jest polski przejściowy ośrodek z prawdziwego zdarzenia.

Terapeuci informują też naszą gazetę, że do polskiego programu jeszcze nie trafił żaden pacjent z uzależnieniem od zabójczego narkotyku „krokodyl”, którego receptura przywędrowała w okolice Chicago aż z Rosji. Loniewska i Dziedzic zapewniają, że program jest przygotowany również na tę ewentualność.

 

/a> Od lewej: Ala Hołyk, koordynatorka GSLH, psycholog, terapeuta uzależnień, Wojtek Kozłowski, terapeuta uzależnień, Kasia Łoniewska, terapeuta uzależnień, Greg Dziedzic, case manager fot. Arch.


Jak wyjaśnia Dziedzic, „krokodyl” to narkotyk biedoty, łatwy do przyrządzenia ze składników dostępnych w aptece, stacji benzynowej, czy supermarkecie. – Nie trzeba go sprowadzać, czy przemycać przez granicę, jak np. heroinę z Azji, czy kokainę z Ameryki Południowej. Można go przyrządzić samemu w kuchni lub w garażu. Substancją czynną „krokodyla” jest dezomorfina (pochodna morfiny), kilkakrotnie silniejsza od heroiny. „Krokodyl” jest bardzo zanieczyszczony innymi składnikami, takimi jak benzyna, kwas solny itd. To właśnie te składniki są odpowiedzialne za gangrenę i gnicie ciała osoby uzależnionej.

W opinii Dziedzica „krokodyl” nie zrobi wielkiej kariery w Chicago z prostego powodu: heroina jest bardzo tania i ogólnie dostępna. – Może będą po „krokodyla” sięgać w rejonach wiejskich, gdzie nie docierają kartele narkotykowe – stwierdza terapeuta. – Tam może zyskać popularność, tak jak kilka lat temu metamfetamina, którą też można zrobić samemu. Zagrożenie oczywiście jest realne, ponieważ dilerzy mogą mieszać „krokodyla” z heroiną lub sprzedawać go zamiast heroiny. W Rosji „krokodyl” zdobył popularność w okresie wysokich cen heroiny i był używany jako jej substytut – dodaje nasz rozmówca.

Oficjalne źródła podają, że „krokodyl” zabija użytkownika w ciągu dwóch lat. Dlaczego ludzie zatracają instynkt samozachowawczy i kontynuują zażywanie narkotyku, od którego gnije ciało i który bardzo szybko zabija? – Ponieważ są uzależnieni fizycznie i psychicznie, panicznie boją się odstawienia i głodu narkotykowego – tłumaczy nam Dziedzic. – Narkoman na głodzie ma jeden cel: zlikwidować głód bez względu na konsekwencje. Posunie się do kradzieży, rozboju, prostytucji itd. Jego celem jest szybkie zaspokojenie głodu, konsekwencje schodzą na dalszy plan. Liczy się natychmiastowa nagroda.

Dziedzic podkreśla, że uzależnienie jest ciężką chorobą, w której następują nawroty. – Ze statystyk wynika, że jedna trzecia pacjentów osiągnie rok lub więcej trzeźwości/czystości; jedna trzecia zapije lub zaćpa ponownie, ale powtórzy terapię – ludzie ci będą mieli okresy trzeźwości przeplatane okresami picia/brania. Niestety jedna trzecia wróci do nałogu i poniesie tragiczne konsekwencje: bezdomność, choroby fizyczne i psychiczne, więzienia, w końcu śmierć.

Terapeuci Katarzyna Loniewska, Grzegorz Dziedzic i Ala Holyk (kierownik programu) chętnie udzielą więcej informacji na temat programu „Wytrzeźwiej, Żyj Zdrowo” działającego w Haymarket Center (120 N. Sangamon, Chicago IL 60607). Można do nich telefonować pod numerem (312) 226-7984, wew. 535 lub 313. Jeśli terapeuci nie odbierają telefonu, należy pozostawić wiadomość.

Alicja Otap


[email protected]



Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama