Próba rewitalizacji polskiej dzielnicy
Obrazy, rzeźby, spotkania poetyckie, koncerty muzyczne. Blisko 100 artystów i 60 miejsc spotkań z publicznością. Liczne grupy gości zatrzymujących się przy tymczasowych galeriach i estradach. Tak wyglądała druga edycja festiwalu „A Day in Avondale”, który w minioną sobotę odbył się na chicagowskim Jackowie.
– Dzisiejszy festiwal to spacer ze sztuką po Jackowie, forma promocji i pokazywanie lokalnej sztuki – mówi Sabina Krzan z Avondale Neighborhood Association, organizacji, która przygotowała imprezę.
– Ze względu na to, że Jackowo jest historycznie polską dzielnicą, zaprosiliśmy polonijnych artystów w to chicagowskie serce polskości. Wielu ludzi, którzy dzisiaj odwiedzają Avondale, bierze mapę i przyłącza się do naszego festiwalu. Jest to impreza tej dzielnicy, a więc każdy, kto tutaj mieszka, ma prawo w niej uczestniczyć – opowiada Sabina Krzan.
Tego dnia wiele firm na Jackowie zmieniło się w tymczasowe galerie, w których malarze i rzeźbiarze pokazywali swoje prace. Na kilkunastu estradach występowali muzycy i poeci. Odbywały się pokazy tańców.
Można było zwiedzić i pomodlić się w Bazylice pw. św. Jacka. To właśnie od nazwy tej świątyni, która jako kościół papieski nigdy nie może być zamknięta ani zburzona, wywodzi się znana na całym świecie nazwa polonijnej dzielnicy, jaką od ponad 100 lat jest Jackowo. Bazylika, którą przez osiemnaście ostatnich lat kierował proboszcz Michał Osuch, jest prawdziwą ostoją polskości. Przy kościele stoi pomnik Ojca Świętego Jana Pawła II oraz symboliczny grób kapelana „Solidarności” ks. Jerzego Popiełuszki, które przyszłym pokoleniom mieszkańców będą przypominały o polonijnym charakterze dzielnicy.
W sobotnie popołudnie prowadzona przez sympatyczną parę Koreańczyków pralnia zamieniła się w scenę poezji. Z kilkuminutowymi przerwami występowali na niej poeci różnych narodowości: Portorykańczycy, Polacy, Irlandczycy – jednym słowem mieszanka ras i kultur. Taki spontaniczny, wieloetniczny „oddech” poezji.
– Naszym zamiarem jako organizatorów imprezy było, aby poprzez sztukę łączyć różne kultury i ludzi różnego pochodzenia – mówi Daniel Pogorzelski z miejscowej izby handlowej.
– Jak widać w pralni jest sporo ludzi, którzy tak jak ja przyszli tutaj zrobić sobotnie pranie. Co dziesięć minut każdy z poetów deklamuje swoją poezję. W taki sposób chcemy ubarwić nasze Jackowo, a zarazem poprzez sztukę jednoczyć ludzi, bo od kilkunastu lat Jackowo w coraz większym stopniu staje się wielokulturowe. Polaków ubywa, ale przybywa ludzi innego pochodzenia, tak zwanych „yuppies”. Młodych fachowców, urzędników, pracowników służb miejskich i stanowych, bardzo często ludzi zamożnych pochodzących z różnych grup etnicznych, którzy mają stąd blisko do pracy. Mnie jako Polakowi również zależy na tym, żeby ci ludzie, którzy się tutaj przeprowadzają, mieli świadomość, że to miejsce przez ponad 100 lat tętniło polską kulturą – dodaje Pogorzelski.
Festiwal bardzo spodobał się malarce Katarzynie Szczęśniewskiej, która wystawiła kilkadziesiąt swoich obrazów. – Taka impreza to bardzo dobra okazja, żeby pokazać ludziom swoją twórczość i poznać wiele ciekawych postaci – mówi artystka.
– W moim malarstwie inspiruję się pięknem ciała ludzkiego. Na tych obrazach, które tutaj wiszą, starałam się przedstawić zmysły ludzkie – opowiada z kolei Magdalena Gałecka, oprowadzając gości po tymczasowej galerii. W tym samym pomieszczeniu swoje rzeźby i grafiki prezentował Marek Władysław Nogal Matejko, dla którego twórczą inspiracją jest muzyka, a w szczególności rap. Artysta pokazał popiersia oraz liczne grafiki ukazujące najwybitniejszych muzyków tego gatunku. Jak powiedział „Dziennikowi Związkowemu”, uwielbia rzeźbić w alabastrze, ale nie stroni od gliny, chociażby ze względu na koszt surowca.
W drewnie z kolei tworzy Krzysztof Kalata, który na oczach widzów rzeźbił figurę poszukiwacza skarbów. Artysta pokazał również rzeźbę Jezusa dźwigającego krzyż, Chrystusa frasobliwego i siewcy rozrzucającego ziarna po zaoranym polu. Jedyny polonijny ludwisarz w Chicago Stanisław Kulawiak demonstrował technikę wykonywania odlewów z aluminium i brązu.
– Wiele osób przychodzi. Ludzie krytykują, podziwiają, zachwycają się, kupują. Jest to wspaniała forma promowania polskości na Jackowie, które jakoby miało umierać, a tak nie jest. Jackowo żyje, żyje polskością i to bardzo cieszy – mówi Janusz Kopeć, poeta i malarz.
Na festiwalu pojawiły się członkinie Fundacji „I ty możesz zostać moim Aniołem”. – Dzisiaj pomagamy pięcioletniej Alicji z Sosnowca, która jest chora na raka i potrzebuje bardzo dużo pieniążków, bo prawie pół miliona złotych na swoje dalsze leczenie – tłumaczyła obecność fundacji Katarzyna Romanowska.
Impreza „Dzień Jackowa” w swoim założeniu ma służyć lepszej integracji lokalnej społeczności, która z roku na rok staje się coraz bardziej wielokulturowa, a zarazem promocji polskości tej dzielnicy, która od ponad 100 lat jest polonijnym matecznikiem w Wietrznym Mieście.
Drugą edycję spaceru ze sztuką po Jackowie zakończyła impreza integracyjna w lokalnej restauracji, gdzie można było dojechać rikszą sprowadzoną do Chicago z Łodzi. Z takiej przejażdżki skorzystał, zaproszony przez właściciela pojazdu Jakuba Wróbla, autor tego tekstu.
Tekst i zdjęcia:
AB/NEWSRP
Avondale-Jackowo
Avondale, dzielnica Wietrznego Miasta znana bardziej jako Jackowo, rozpościera się na obszarze ponad pięciu kilometrów kwadratowych. Od południa graniczy z ulicą Diveresy, a od północy z ulicą Addison. Ze wschodu na zachód ograniczona jest ulicami California i Pułaski. Zamieszkuje ją ponad 43 tysiące ludzi. W drugiej połowie XX wieku była miejscem głównie skupiającym Polaków. Od kilkunastu lat staje się coraz bardziej wieloetniczna. Znajdująca się w centrum dzielnicy świątynia pod wezwaniem św. Jacka w 2003 roku została wyniesiona do godności bazyliki. Parafia liczy blisko 130 lat.