I jest to o tyle dziwne, że był to jeden z najbardziej destrukcyjnych huraganów, jakie kiedykolwiek nawiedziły Stany Zjednoczone. Pod koniec sierpnia 2005 roku z siłą 250 km na godzinę cyklon uderzył w Nowy Orlean, wywołując tam największe zniszczenia. Zginęło 1 836 osób, a 705 uznano za zaginione. W samym tylko Nowym Orleanie zniszczenia oszacowano na ponad 81 mld dolarów. Seki tysięcy ludzi straciły dach nad głową. Mieszkańcy Luizjany narzekali na opieszałą reakcję ratunkową rządu, gdy ludzie stali na dachach i wzywalipomocy.
Po przejściu huraganu sytuacja niewiele się poprawiła. Mieszkańców Nowego Orleanu powysyłano do innych miast lub umieszczono w przyczepach mieszkalnych.
Prezydent G.W. Bush pozostał na wakacjach w Teksasie. Po kilku dniach, najbardziej dotknięte huraganem tereny, oglądał z samolotu. Fotografie Busha patrzącego na zniszczenia przez okno, wywołały falę krytyk. On sam w 2010 roku przyznał, że zezwolenie na opublikowanie tego zdjęcia było "potężnym błędem".
Pozostaje zatem pytanie: jak to możliwe, że tak pamiętny dla całego kraju dzień zatarł się w pamięci republikanów z najbardziej doświadczonego przez Katrinę stanu? Czy propaganda aż tak daleko sięga, czy też ludzie nie mają zielonego pojęcia, kto i kiedy zasiadał w Białym Domu?
(eg)