W 1987 roku czarnoskóra nastolatka Tawana Brawley oskarżyła o grupowy gwałt kilku białych mężczyzn, w tym lokalnego prokuratora i policjanta. Zarzuty okazały się dość skomplikowanym matactwem. Teraz, jeden z niesłusznie oskarżonych mężczyzn żąda wypłaty odszkodowania.
Jedenaście lat od czasu, gdy sensacyjne oskarżenie zostało ostatecznie odparte, były prokurator Steven Pagones wystąpił na drogę sądową przeciw oszustce i wszystkim, którzy byli zaangażowani w tę sprawę, a więc jej adwokatów i czarnoskórego działacza Ala Sharptona. Adwokaci i Sharpton wypłacili odszkodowania. Brawley, którą sąd zobowiązał do zapłacenia 185 tys. dol. odmawiała.
Kobieta pracuje obecnie pod zmienionym nazwiskiem (Tawana V. Gutierrez) jako pielęgniarka w domu opieki dla osób starszych. Sąd polecił jej pracodawcy odtrącanie części zarobków na poczet zalegającego długu. Do tej pory Pagones otrzymał 3,7 tys.dolarów.
W wieku 15 lat Tawana Brawley powiadomiła swoją rodzinę, reporterów i policję, że sześciu mężczyzn zaciągnęło ją w zarośla, wypisało na jej ciele epitety rodzaju "f... nigger", zgwałciło i porzuciło. Proces trwał 7 miesięcy. Śledztwo wykazało, że oskarżenie jest bezpodstawne. Podejrzewano, że nastolaka wymyśliła tę historię, by uniknąć kary ze strony matki i ojczyma za kilkudniową nieobecność w domu.
Po procesie Brawleyowie byli ciągle nagabywani przez media i czarnoskórych działaczy. Zmęczeni zainteresowaniem, ostatecznie wyprowadzili się do Wirginii, gdzie po raz pierwszy od zakończenia rozprawy zgodzili się na rozmowę z New York Daily. Rodzice stanęli w obronie córki. Twierdzą, że mówiła prawdę. Czują się pokrzywdzeni. Matka Tawany Brawley, Glenda, uważa, że po tak traumatycznych przejściach córka powinna dostać milionowe odszkodowanie.
(HP − eg)
Reklama