Sobotni wyrok sądu w Sanford na Florydzie, uniewinniający 29-letniego George'a Zimmermana, który zastrzelił czarnoskórego nastolatka Trayvona Martina, spotkał się z ostrą krytyką obrońców praw obywatelskich i społecznymi protestami.
Demonstranci, zgromadzeni przed gmachem sądu w Sanford, skandowali: "Nie ma sprawiedliwości, nie ma pokoju", zarówno przed ogłoszeniem werdyktu, jak i później.
Demonstracje takie, z udziałem od kilkudziesięciu do kilkuset osób, wkrotce po ogłoszeniu wyroku odbyły się w wielu amerykańskich miastach. Większość z nich przebiegła pokojowo, ale w Oakland w Kaliforni doszło do wybijania szyb i rozpalania ognisk na ulicach. Spalono tam flagę USA i flagę Kalifornii.
Protesty zorganizowano także m.in. w San Francisco, Nowym Jorku, Chicago, Waszyngtonie, Atlancie i Filadelfii.
Przeciwne wojnom i walczące z rasizmem ugrupowanie Act Now to Stop War and End Racism wezwało do kolejnych demonstracji.
Do pokojowych demonstracji wezwali też rodzice Trayvona Martina, których nie było w sądzie na ogłoszeniu wyroku.
"Jestem zaszokowany tą decyzją (ławy przysięgłych)" - powiedział w niedzielę w telewizji CNN znany działacz na rzecz praw obywatelskich, pastor Jesse Jackson, i uznał, że resort sprawiedliwości USA "musi interweniować" w tej sprawie. Zaapelował też o "unikanie przemocy", która mogłaby prowadzić do "kolejnych tragedii".
Obrońca praw obywatelskich Al Sharpton nazwał wyrok uniewinniający Zimmermana "policzkiem wymierzonym narodowi amerykańskiemu" i również wezwał do działania instytucje federalne.
Także na portalach społecznościowych uniewinnienie Zimmermana jest ostro krytykowane. Na Twitterze pojawiają się takie wpisy, jak: "Wstydzę się za mój kraj" czy "Straciłam zaufanie do wymiaru sprawiedliwości". Wypowiadają się jednak i tacy, który wyrok sądu w Sanford uważają za sprawiedliwy.
W stacjach telewizyjnych eksperci drobiazgowo analizują sam wyrok i przebieg procesu. Wielu z nich nie jest zaskoczonych uniewinnieniem. Wskazują, że oskarżyciel nie zdołał udowodnić "ponad wszelką wątpliwość", iż Zimmerman nie miał powodu, by obawiać się Trayvona.
Proces Zimmermana śledzony był w Stanach Zjednoczonych z dużą uwagą bowiem skupiał w sobie jak w soczewce problemy rasowe, prawa do samoobrony i równego traktowania przez wymiar sprawiedliwości.
Zimmerman oskarżony był o zastrzelenie 26 lutego 2012 r., bez wyraźnego powodu, Trayvona Martina podczas pełnienia obowiązków ochotniczego ochroniarza osiedla w Sanford. Prokuratora zakwalifikowała jego czyn jako morderstwo drugiego stopnia.
Oskarżony, który jest białym Amerykaninem pochodzenia latynoskiego, twierdził, że 17-letni Martin zaatakował go i zmuszony był użyć broni w samoobronie.
Natomiast prokuratorzy utrzymywali, że Zimmerman gonił "podejrzanie wyglądającego" czarnoskórego nastolatka, który nie miał przy sobie broni i zastrzelił go bez wyraźnego powodu.
Ława przysięgłych złożona z sześciu kobiet (w tym jednej czarnoskórej) uznała Zimmermana za niewinnego i oczyściła go ze wszystkich zarzutów.
(PAP)
Reklama