Ława przysięgłych uznała w sobotę wieczorem, że George Zimmerman nie jest winny morderstwa Trayvona Martina, lecz działał w obronie własnej. Wyrok, na który cała Ameryka czekała w wielkim napięciu zapadł po ponad 16 godzinach obrad sześcioosobowej ławy przysięgłej. Niektórzy obawiają się, że ewentualny wyrok uniewinniający może wywołać protesty w afroamerykańskiej społeczności. Policję na Florydzie postawiono w stan pogotowia.
Proces George'a Zimmermana, ochotniczego strażnika osiedlowego w miasteczku Sanford, który w ub. roku zastrzelił tam nieuzbrojonego czarnego 17-latka Trayvona Martina, budził w Stanach Zjednoczonych wielkie emocje. Zimmerman od początku twierdził, że działa w samoobronie, lecz według wielu mężczyzna zastrzelił nastolatka z pobudek rasowych.
Proces George'a Zimmermana trwał trzy tygodnie. W tym czasie oskarżenie i obrona przedstawili kilkudziesięciu świadków.
W piątek mowy końcowe wygłosili: adwokat Zimmermana, Mark O'Mara, i prowadzący sprawę prokurator John Guy. Tego samego dnia po południu (czasu lokalnego) sześcioosobowa ława przysięgłych przystąpiła do obrad nad orzeczeniem o winie oskarżonego. Przewiduje się, że mogą się one przedłużyć i werdykt zostanie ogłoszony dopiero po weekendzie.
Zimmermanowi przedstawiono zarzut morderstwa drugiego stopnia – bez premedytacji – co na Florydzie zagrożone jest karą dożywotniego więzienia. Sędziowie przysięgli mogli jednak również rozważyć drugi, alternatywny zarzut: zabójstwa, za co grozi mniejszy wyrok – do 30 lat więzienia.
Pojęcie zabójstwa (ang. manslaughter) w prawie amerykańskim obejmuje zabicie człowieka zamierzone, tzn. ze świadomością skutków czynu, a także zabójstwo nieumyślne. Prawnicza definicja morderstwa (murder) odnosi się do zabójstwa z „intencją zrobienia krzywdy” (malice), czyli w tym wypadku wolą pozbawienia życia ofiary.
Tragiczny incydent miał miejsce wieczorem 26 lutego 2012 r. Zmierzając do domu narzeczonej swego ojca, Trayvon Martin przechodził przez osiedle w Sanford. Zimmerman, który jako ochroniarz-ochotnik patrolował je w swym samochodzie, nabrał – jak twierdzi – podejrzeń, że młody czarny nastolatek, ubrany w bluzę z kapturem, „coś kombinuje”. Wysiadł z wozu i podszedł do chłopca.
Dalszy przebieg wypadków nie jest jasny. Ze sprzecznych relacji świadków – policji, do której Zimmerman dzwonił po zauważeniu Martina, oraz dziewczyny nastolatka, do której ten telefonował na kilka sekund przed spotkaniem z ochroniarzem – wynika, że doszło między nimi do bójki. W pewnym momencie Zimmerman wyciągnął pistolet i zastrzelił Martina. Ten ostatni nie miał przy sobie żadnej broni.
Po oddaniu strzału do Martina, który upadł twarzą na ziemię, Zimmerman nie wezwał karetki pogotowia ani nie udzielił mu pierwszej pomocy. Został aresztowany, ale policja zwolniła go początkowo, nie przedstawiając żadnych zarzutów. Policjanci dali wiarę jego wyjaśnieniom, że działał w samoobronie, gdyż Martin rzucił się na niego, powalił na ziemię i uderzał jego głową w chodnik. Na dowód przedstawił obrażenia.
Aresztowano go dopiero po kilku dniach, po burzliwych protestach Afroamerykanów na Florydzie i w innych stanach. Twierdzą oni, że podtekstem zabójstwa były rasowe uprzedzenia Zimmermana.
Na rozprawie w Sanford prokuratorzy: Bernie de la Rionda i John Guy podkreślali, że Zimmerman drastycznie przekroczył swe uprawnienia ochroniarza-ochotnika, gdyż nawet podejrzewając, że Martin ma złe zamiary, powinien ograniczyć się do zawiadomienia policji. Kiedy zadzwonił na posterunek - przypomnieli – policjanci polecili mu, by nie śledził chłopca.
„Oskarżony przejawił frustrację, złą wolę, nienawiść” - powiedział de la Rionda.
Prokurator John Guy wypunktował sprzeczności i nieprawdopodobieństwa w zeznaniach Zimmermana w czasie śledztwa.
Zimmerman początkowo utrzymywał, na przykład, że szedł za Martinem przez chwilę, ale potem zawrócił do samochodu – i - jak twierdził – dopiero wtedy 17-latek zbliżył się do niego i od tyłu uderzył w głowę. Potem jednak zmienił zeznania, inaczej także wskazując miejsce konfrontacji.
„Jak było naprawdę, mogliby powiedzieć tylko dwaj ludzie. Jeden nie może już zeznawać, bo nie żyje, a drugi kłamie” - oświadczył prokurator John Guy.
W swej mowie obrończej adwokat Mark O'Mara powiedział, że Zimmerman obawiał się o swoje życie, kiedy - jak opisywał – Martin przewrócił go na ziemię i uderzał głową o chodnik. Utrzymywał, że oskarżony miał pełne powody użyć broni.
„Oskarżony jest niewinny. To nie była żadna zbrodnia, tylko samoobrona” - oświadczył.
Wcześniej obrona starała się przedstawić Martina jako osobę, co do której Zimmerman mógł mieć uzasadnione podejrzenia, że jest przestępcą. Adwokaci powoływali się na świadków, którzy twierdzili jakoby chłopiec zażywał narkotyki.
Ripostując, prokuratorzy podkreślili, że Martin miał pełne prawo chodzić w kapturze, a nawet zaatakować Zimmermana, który go natrętnie śledził i którego też miał powody się obawiać. Przypomnieli, że zabity nastolatek nie miał nigdy konfliktu z prawem.
in, (PAP)
Reklama