"Wolimy umrzeć stojąc niż żyć na kolanach" – takie hasło przyświeca organizatorowi marszu Adamowi Kokeshowi, byłemu kapralowi piechoty morskiej, a obecnie gospodarzowi libertariańskiego programu radiowego. W ostatnich dniach Kokesh niemal w całości poświęca swój program namawianiu słuchaczy do udziału w marszu. Spodziewa się przynajmniej 10 tys. ludzi.
"Stawimy się na miejscu zbiórki ze strzelbami przewieszonymi przez ramię. Damy rządowi do zrozumienia, że nie jesteśmy zastraszeni i nie poddamy się tyranii. Planujemy pokojowe wydarzenie. To, czy przemieni się w jatkę zależy od rządu. Gdy policja zagrodzi nam drogę, spokojnie zawrócimy. Pokażemy światu, że wolni obywatele nie są mile widziani w Waszyngtonie. Zawrócimy z postanowieniem, że politycy, biurokraci i przedstawiciele federalnych władz nie będą mile widziani na ziemiach ludzi wolnych" – czytamy na Facebooku Kokesha.
Ponieważ w Waszyngtonie D.C. obowiązuje zakaz noszenia broni marsz może zakończyć się w Wirginii, gdzie wyznaczono miejsce zbiórki.
Dotychczas chęć udziału w marszu zgłosiło tysiąc osób. Zapał z jakim krytykowano przeciwników broni na ostatnim zjeździe NRA w Houston z pewnością zachęci wielu innych.
Poglądy Kokesha, swego czasu przeciwnika wojny w Iraku i kandydata na kongresmana, uległy zdecydowanej radykalizacji. Dziś Kokesh poucza słuchaczy: "Kiedy przedstawiciel rządu przyjdzie odebrać ci broń, możesz go zabić lub oddać się w niewolę".
P.S. Więcej o Adamie Kokeshu i NRA w weekendowym wydaniu Dziennika Związkowego.
(eg)