Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 10:09
Reklama KD Market

Dla Reagana nie ma miejsca


Ameryka od środka



Były gubernator stanu Floryda, Jeb Bush, zaskoczył niedawno wszystkich, gdy powiedział, że w obecnej Partii Republikańskiej nie znalazłby miejsca ani Ronald Reagan, ani też jego ojciec i były prezydent George H. Bush. Wyraził pogląd, że jego partia stała się zbyt nieprzejednana i dogmatyczna w takich sprawach jak umiarkowane podwyżki podatków czy polityka imigracyjna. Zasugerował tym samym, że republikanie są na tyle konserwatywni, iż ta stara gwardia już się “nie nadaje”.


 


Jego komentarz wywołał sporą konsternację i ponownie spowodował tęskne westchnienia ze strony wszystkich tych, którzy w osobie Jeba Busha upatrywali w tym roku idealnego kandydata prezydenckiego – umiarkowanego, centrystycznego i wyważonego. Potem były jakieś pogłoski o jego kandydaturze na wiceprezydenta, ale on sam zdecydowanie zaprzeczył, by był czymś takim zainteresowany.


 


Niestety wspomniane westchnienia są niemal na pewno chybione. Bush wyznał szczerze, że mu się obecna ideologia republikańska nie bardzo podoba, ale mógł zdobyć się na taką szczerość tylko dlatego, że o żaden wysoki urząd się nie ubiega. Jest tym samym “wolnym strzelcem”, którego słowa nie mają dla niego absolutnie żadnych politycznych konsekwencji.


 


Pośrednio słowa Busha mają nieco inne znaczenie. Daje on do zrozumienia, że gdyby ubiegał się o prezydenturę, musiałby znacznie zmienić swoje publiczne oblicze i niejako “śpiewać inną pieśń”. Idealnym przykładem jest Mitt Romney, który w roli gubernatora stanu Massachusetts uważany był powszechnie za polityka niezwykle pragmatycznego, często ugodowego, potrafiącego negocjować kompromisy. To właśnie dlatego udało mu się przeforsować w jego stanie zatwierdzenie ustawy o powszechnej opiece medycznej dla wszystkich mieszkańców.


 


Jednak tamten Romney już nie istnieje. Został kompletnie zniszczony przez wymogi tych, którzy dziś kształtują konserwatywną ideologię. Prosty przykład – choć wspomniana ustawa o opiece medycznej była zdecydowanie jego największym sukcesem w roli gubernatora, dziś Mitt nie może się w żaden sposób tym chwalić, bo zostałby natychmiast zgromiony. A w czasie republikańskich prawyborów musiał wykonać gigantyczny “zwrot w prawo”, by dorównać swoim superkonserwatywnym rywalom.


 


Skutkiem tego wszystkiego jest to, iż Mitt Romney stał się kandydatem zbyt ostrożnym i na razie strasznie nudnym. W przeciwieństwie do Jeba Busha nie może mówić tego, co naprawdę myśli. Jego dotychczasowa kampania wyborcza w zasadzie ogranicza się do sloganu “byle nie Obama”, co jest strategią zgubną. Romney nie wyraził jak dotąd żadnych własnych poglądów na jakikolwiek temat ani nie zaproponował swojego programu w tak ważnych kwestiach jak gospodarka czy polityka zagraniczna. Unika składania jakichkolwiek konkretnych deklaracji, nie odpowiada bezpośrednio na żadne pytania, a zatem pozostaje wielką niewiadomą.


 


Ma oczywiście czas, by to zmienić. Wydaje się jednak, że to niezwykłe kunktatorstwo wynika dokładnie z tego, o czym mówił Jeb Bush. W obecnej Partii Republikańskiej praktycznie nie ma miejsca na pragmatyzm lub ugodowość, którą zdradzali zarówno Reagan jak i Bush senior. A skoro tak, konkrety stają się najgroźniejszym wrogiem każdego polityka, który musi nieustannie drżeć o to, by przypadkowo nie zdradzić się z prawdziwymi, a nie skonstruowanymi na pokaz poglądami.


 


Andrzej Heyduk

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama