Bohater tej 45-minutowego dokumentu związał swoje życie z małą miejscowością wśród Gór Sowich – Bielawą. Jest to również miasteczko, z którego pochodzi Kinga, stąd jej emocjonalna i lojalna postawa w stosunku do obecnych mieszkańców, którzy premierę filmu, zaistniałą w bielawskim kinie MOKiS we wrześniu 2011 roku, przyjęli z wielkim entuzjazmem i dumą. Film miał również dobre recenzje w lokalnych mediach. Jednak opowieść Kowalczyk to nie tylko przedstawienie lokalnej postaci trenera lekkoatletyki, harcerza i byłego żołnierza Armii Krajowej. To także opowieść o odchodzeniu od życia aktywnego, o niezgadzaniu się z otaczającą rzeczywistością, o buncie, a przede wszystkim o starzeniu się, samotności i zapomnieniu przez środowisko i bliskich. I w takim podejściu do tematu filmu "Pan Tadeusz Szermer" widać uniwersalność obrazu. Rzeczy nieuniknione są uniwersalne. Bardzo pozytywnym przesłaniem pracy młodej reżyser jest zbliżenie się i zainteresowanie nie tyle historią, co ludźmi, którzy tę historię tworzyli. Zbudowanie mostu pomiędzy pokoleniami, które powoli ze względu na upływ czasu, zmiany kulturowe i światopoglądowe oddalają się od siebie, a współcześnie wręcz objawiają się znieczuleniem i obojętnością. Film Kingi Kowalczyk zmienił nieco świat Bielawy oraz świat samego bohatera. Czy potrafi zmienić rozumienie świata w Ameryce? Tego mu życzę. Miłym dodatkiem chicagowskim było użyczenie głosu w czytaniu fragmentów pamiętnika Szermera przez aktora Stanisława Wojciecha Malca, który usłyszał wiele ciepłych słów zarówno od reżyserki, jak i uczestników pokazu. Spore grono przyjaciół, znajomych i ludzi filmu, które przybyło na pokaz, zasypało autorkę pytaniami, a odpowiedzi trwały do bardzo późnej nocy. Należy wspomnieć, że właściciele Chopin Theatre, Lela i Zygmunt Dyrkacz, udostępniają swój Salon na kameralne spotkania w powszednie dni bezpłatnie, więc warto zachęcić chicagowskich artystów, nie tylko polonijnych, do korzystania. Tekst i zdjęcia: Bożena Jankowska
Reklama