Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 3 października 2024 06:19
Reklama KD Market
Reklama

Wystawa malarstwa Janiny Ożgi-Hołdy

 


Ta czeska kawiarnia przy ulicy Belmont w Chicago z roku na rok staje się sławnym bunkrem artystycznym dla chicagowskiej Polonii. A to za sprawą Alicji Szymankiewicz, która odkryła to miejsce. Istotnie panuje tam iście krakowska, kabaretowa i "piwniczna" atmosfera.


 


W kawiarni płonęły świece, ze ścian spozierały obrazy, rozbrzmiewała muzyka, przybywali goście.


 


Artystka przyjechała do nas z Florydy, gdzie mieszka. Przywiozła kilkadziesiąt obrazów. Bardzo chciała – po latach nieobecności w Chicago – pokazać swoje prace chicagowskiej Polonii.


 


Życiorys artystyczny Janiny Ożgi-Hołdy wydaje się dosyć klasyczny, choć są w nim różne zawirowania życiowe. Pani Janina pochodzi z Tarnowa. Do szkół uczęszczała w Tranowie, we Lwowie i w Warszawie, by ostatecznie ukończyć Akadmię Sztuk Pięknych we Wrocławiu, wydział malarstwa i ceramiki.


 


Była studentką sławnych profesorów: Gepperta, Dołżyckiego i Pękalskiego. Już podczas studiów brała udział w wystawach w Poznaniu i Wrocławiu, zdobywając nagrody. Potem była proza życia, a pani Janina wraz z mężem lekarzem otrzymali nakaz pracy i znaleźli się w Istebnej, niedaleko Cieszyna. Czas płynął, artystkę pochłaniały obowiązki rodzinne, także sztuka. W latach siedemdziesiątych przyjeżdża do Chicago, by namówić ojca na powrót do Polski. Ale stało się inczej, to ojciec zatrzymał córkę w Chicago.


 


Ojciec pani Janiny, Franciszek Ożga, był absolwentem Politechniki Lwowskiej, człowiekiem nader zasłużonym dla Polski. W czasie wojny był korespondentem wojennym brytyjskim i polskim, nakręcił wiele filmów o działaniach polskiej armii, ale nie tylko. Wyemigrował do USA na zaproszenie korporacji filmowej. W Chicago był właścicielem trzech kin na tak zwanym Trójkącie Polonijnym.


 


Artystka po przyjeździe do Chicago należała do Polish Arts Club. Już w 1975 roku prezentowała swoje rysunki, akwarele i pisanki w Muzeum Polskim w Ameryce. W Chicago organizowała wiele wystaw, uczestniczyła też w licznych wystawach zbiorowych.


 


Na wernisażu w Café Prague wystąpili znani chicagowscy artyści: Alicja Szymankiewicz, Stanisław Wojciech Malec i Bartek Ciężobka. W programie artys-tycznym "Jestem" prezentowano utwory chicagowskich poetów: Beaty Mamok, Aliny Szymczyk, Wojtka Borkowskiego, Ireneusza Jelenia, Janka Kamińskiego, Janusza Kopcia i Władysława Panasiuka.


 


Były też pieśni i piosenki, dialogi i monologi, rozmowa z artystką na scenie.


 


Malarka ofiarowała kilka obrazów fundacji "Dar Serca", co spotkało się z dużym uznaniem.


 


Ja zainteresowany byłem sztuką pani Janiny. Jej pasje artystyczne są wszechstronne – malarstwo, grafika, linoryt, ceramika, rzeźba, rysunek, tkanina arystyczna. Gdy pytałem, dlaczego tak bogata i różnorodna jest jej twórczość, artystka odpowiedziała, że należy do pionierskiego powojennego pokolenia absolwentów ASP we Wrocławiu i takie były wtedy potrzeby. A bogactwo różnych form artystycznych pozwala jej na większą możliwość artystycznej ekspresji.


 


Z atencją patrzyłem na malarstwo pani Janiny. Obrazy olejne, akryl, pastel, akwarela, węgiel. Artystka maluje portrety, pejzaże, kwiaty, abstrakcje, martwą naturę. W jej dziełach uderza interesująca kompozycja, odmienna ekspresja, niespokojna linia, niezwykły koloryt. Akwarele pani Janiny przenoszą nas w zaczarowany świat. Patrzymy na żniwny pejzaż wiejski, gdzie zżęte snopy zbóż stoją niczym chochoły w przedziwnej scenerii i kolorycie, skąpane w złocie zachodzącego słońca. Urzekły mnie portrety Indian, ileż tam tajemniczości i detali etnograficznych, te spojrzenia, ta duma, ta odmienność...


 


Artystka maluje zaczarowany świat, pełen słońca, kolorytu i dobroci. Zapewne taka jest dusza malarki, bo przecież w każdej sztuce zostawiamy cząstkę własnej osobowości.


 


Wystawa w Café Prague jest czynna do 11 grudnia.


Janusz Kopeć




Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama