Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 3 października 2024 01:29
Reklama KD Market
Reklama

Z batutą, humorem i wdziękiem

 


Lekka muzyka, głównie operetkowa, w wykonaniu orkiestry i dwojga śpiewaków – sopranu i tenora. W programie Straussowie, Kalman, Offenbach… polki, marsze, czardasze, galopy… Czy można sobie wyobrazić bardziej banalny i – mówiąc szczerze – nudny koncert?


 


Początek był, jak przystało na imprezę polonijną, irytująco opóźniony, bo mniej więcej połowa publiczności przybyła w niespiesznym tempie po planowanym czasie rozpoczęcia koncertu.


 


No i wreszcie się zaczęło. Od pierwszych słów Macieja Niesiołowskiego zrobiło się interesująco i zabawnie. Dyrygent i konferansjer w jednej osobie przeprowadził lekcję bicia brawa w kilku rodzajach – od zdawkowego i grzecznościowego po entuzjastyczną owację na stojąco. Nieskazitelnie elegancki, z dyskretnym uśmiechem, ujawniającym dystans do własnych słów i znakomite poczucie humoru, uczył widownię również podśpiewywania  i gwizdania w odpowiednich momentach.


 


Kiedy publiczność była już ujęta w karby i wyraźnie zainteresowana dalszym ciągiem,  zwrócił się do oczekującej na jego znak orkiestry i zabrzmiała polka Josefa Straussa. A potem zapowiedział tenora Michała Musioła w arii-czardaszu "Graj Cyganie" z "Hrabiny Maricy" Kalmana. I tu – nowa niespodzianka, nowe zaskoczenie. Śpiewak okazał się również znakomitym tancerzem i aktorem z zacięciem komediowym.


 


Potem Anita Maszczyk oszołomiła widzów w arii Olimpii – mechanicznej, nakręcanej lalki – z "Opowieści Hoffmana" Offenbacha. To już był cały kabaret, i to z najwyższej półki. Śpiewaczka wykorzystała z wielką precyzją i sprawnością fizyczną, ogromnym wdziękiem pięknej kobiety i talentem aktorskim – wszelkie komediowe możliwości, jakie daje wykonawczyni ta rola. W akcji brali również pomocniczy udział dyrygent i tenor.


 


Aż do końca koncertu cała trójka solistów – wliczając w nią Macieja Niesiołowskiego  – coraz bardziej porywała widownię, której wzrastający zachwyt wyrażał się w grzmiących oklaskach i okrzykach.


 


Orkiestra grała jak natchniona, po twarzach muzyków widać było, jak ich cieszy ten niezwykły koncert. Zaśpiewali nawet, kiedy przyszedł na to czas; śpiewająca orkiestra symfoniczna przejdzie zapewne do historii muzyki, w każdym razie chicagowskiej. A pierwszy skrzypek bez zmrużenia oka zaakceptował szlafmycę, nałożoną mu przez schodzącego ze sceny po piżamowym duecie Misia… o, przepraszam! – Michała Musioła.


 


Owacjom i bisom na zakończenie nie było końca. Koncert "Z batutą i humorem", inaugurujący 15. sezon działalności PaSO, pozostanie w pamięci wszystkim, którzy wybrali się tego wieczoru do Centrum Kopernikowskiego, jako wspaniała zapowiedź kolejnego roku albo i następnego piętnastolecia działalności artystycznej tej zasłużonej i lubianej orkiestry.


 


Krystyna Cygielska


 


 


 




Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama