– rozmowa z Anną Krysiński – dyrektorem zespołu "Polonia"
– Zatańczyć w Paryżu to rozkosz nie lada. Paryż to kulturalna stolica świata. Paryż nobilituje, czaruje i urzeka. Tam wszystko jest inne, tam wszystko jest tańcem.
Absolutna racja. Paryż to niesamowity magnetyzm.Tam nawet słońce inaczej świeci. Nad Sekwaną ma się wrażenie, że coś nowego się wydarzy, że tam rodzą się wszelkie artystyczne nonkonformizmy. Bo tak istotnie jest.
– Kto zaprosił "Polonię" do Francji?
Otóż dyrektor Kongresu Polonii Francuskiej oraz kierownik Wydziału Kultury Miasta Dourges, pan Edmund Oszczak.
– Jak wyglądało wasze artystyczne tournée?
Prezentowaliśmy 2-, 5-godzinny program w Dourges, dla tamtejszej Polonii, także Francuzów. Była to extravaganza z Chicago, jak pisała prasa, galowy koncert. Wszystko działo się w ogromnej hali widowiskowo-sportowej. Zainteresowanie było olbrzymie. Koncert rozpoczęliśmy polonezem, razem z lokalnym zespołem "Wisła". Potem była suita tańców rzeszowskich, sądeckich, krakowiak, w części amerykańskiej "thriller" Michaela Jacksona z bardzo intresującą choreografią. Był to dynamizm, burza i ogień. Śpiewaliśmy piosenkę amerykańską, tańczyliśmy w stylu country.
Co jeszcze? ...była suita warmińska, mazur ze "Strasznego Dworu", wiązanka pieśni rzeszowskich, śląskich i amerykańskich w wykonaniu naszych wspaniałych solistów: Iwony Puc i Wiesława Spirali. A na zakończenie "Kwiaty Polskie", "Marsz, marsz Polonia", śpiewaliśmy też piosenkę francuską "Champs Elysees"...
Były wielkie brawa i standing ovation.
– A po koncercie?
Wciąż była atmosfera festiwalowa. Podczas wspólnej biesiady w hali sportowej było dużo zabawy, śpiewów i tańca. Polonia francuska patrzyła na nas z podziwem. Dziwiono się, że nasza młodzież mówi tak pięknie po polsku.
– Medialna strona?
Bez zarzutów. Nasz przyjazd był bardzo nagłaśniany. Były piękne plakaty i anonsy w radiu i telewizji. Przeprowadzano z nami wywiady dla lokalnych mediów. Mieliśmy spotkanie z lokalnymi władzami i Polonią. Oczywiście byliśmy też na mszy w lokalnym kościele św. Stanisława. Śpiewaliśmy tam "Barkę" i "Czarną Madonnę", proboszcz parafii powiedział: "Będziecie naszym natchnieniem i naszym wzorem, jak należy postępować, aby Polskę można było spotkać na każdym krańcu świata".
Było to bardzo wzruszające dla nas. Chciałoby się rzec: wszędzie jednakowo biją serca Polaków.
– Ciekaw jestem, jak Polonia i Francuzi patrzyli na waszą ludowość i kunszt taneczny?
Z ogromnym podziwem, adoracją i życzliwością. Tam ludowość jest rzadkością, to niczym kolorowy motyl w przelocie.
– Co było potem?
Pojechaliśmy do Lourdes, by się pomodlić, prosić o łaski i zwiedzić jeden z największych na świecie ośrodków kultu maryjnego. Uderzył nas wielotysięczny tłum zgromadzony podczas wieczornej procesji ze światłami, gdzie tysiące wolontariuszy wiozło inwalidów na wózkach. Przyjechali tam z nadzieją odzyskania zdrowia. Było dla nas wielkim honorem zaśpiewać na żywo "Czarną Madonnę" dla tych ludzi, potrzebujących serca i otuchy.
– Jak wygląda to miejsce, gdzie w 1858 roku miało miejsce objawienie Matki Bożej?
Bazylika Niepokalanego Poczęcia wyniosła i natchniona. Jest piękna droga krzyżowa, źródełko z cudowną wodą. Ta woda uzdrawia i czyni cuda. Kupuje się pojemnik i nalewa wodę wprost ze źródełka. Działa tam polska misja katolicka, a polski ksiądz oprowadzał nas po tym zacnym miejscu, opowiadał nam też o życiu św. Bernadety.
– Zwiedzaliście Paryż. To miasto emanuje magią zabytków o niebywałych walorach i historycznej wartości. Co szczególnie utkwiło w pamięci?
No właśnie, zobaczyliśmy ten największy skarb Europy. Zwiedziliśmy wiele zabytków: Luwr, Panteon, Łuk Triumfalny, Pola Elizejskie, wieżę Eiffla, bulwary nad Sekwaną, Montmartre. Akurat było 14 lipca i celebrowano Dzień Bastylii. Przy Polach Elizejskich paradom nie było końca, maszerowały wojska francuskie, także żołnierze z zamorskich terytoriów Francji, na niebie pojawiły się samoloty, a za nimi kolorowe wstęgi w barwach narodowych. Przy wieży Eiffla prezentowano plenerowe widowisko światło i dźwięk. Amtosfera była podniosła.
– Nie kusiła was Olympia czy Moulin Rouge? Gdyby tam pojawił się zespół, byłaby sensacja.
Kusiło wszystko, nie mieliśmy czasu, a i wiek młodzieży nie pozwalał, by uczestniczyć w niektórych przedstawieniach.
– A potem była Polska i gościnny Rzeszów. Tam uczestniczyliście w XV. Światowym Festiwalu Zespołów Folklorystycznych. Podobno na festiwal przyjechało aż 42 zespoły, niemal z całego świata.
Tak, to prawda. Już po raz drugi byliśmy na festiwalu w Rzeszowie. Młodzież czekała na ten wyjazd, ciągle szlifowaliśmy formę, tam poziom artytyczny jest bardzo wysoki.
– Jak pod względem organizacyjnym wyglądał ten festiwal?
Festiwal był wspaniale zorganizowany, była cudowna atmosfera, a poziom zespołów przewyższał wszystkie nasze oczekiwania. Koncert galowy zatytułowany "Polskie wesele" zakończył się radosnym i świetnie skoordynowanym tańcem, w którym wzięło udział 42 zespoły – 1400 tancerzy.
– Jakim tańcem oczarowała Polonia uczestników festiwalu?
Na koncercie Galowym prezentowaliśmy suitę warmińską... bardzo się podobała.
– Wiem, że każdy z uczestników musiał prezentować pieśni i tańce krajów zamieszkania. Co demonstrowała "Polonia"?
Prezentowaliśmy taniec amerykański w stylu country, bardzo się podobał.
Wszyscy uczestnicy festiwalu zostali podzieleni na grupy. Nas przydzielono do grupy Sanok. Wyjechaliśmy do tego pięknego miasta. Daliśmy koncert w sanockim skansenie. Ileż tam piękna. To dawna wieś polska w niesamowitej scenerii. Szumi rzeka San, polną drożyną podążaliśmy po dawnej wsi Podkarpacia. Po lewej stronie las i te chaty kryte strzechą, jakże oryginalne. Wydawało sie, że tam ciągle mieszkają ludzie, na płotach schną maślniczki i garnki, kwitną kwiaty w ogródkach...Młodzież była zachwycona zwiedzając budownictwo ludowe Pogórzan, Dolinian, Łemków i Bojków.
– Pani Cecylia Rożnowska – dyrektor artystyczny Polonii – została odznaczona Złotym Medalem Stowarzyszenia "Wspólnota Polska". Gratulacje.
Dziękuję w imieniu mamy. Podczas spotkania z władzami miasta i regionu, także "Wspólnotą Polską", odznaczono moją mamę. Wręczono jej medal za 55-letnią pracę, za szerzenie kultury polskiej i folkloru za granicą, edukację artystyczną młodzieży... Był to bardzo miły gest i wzruszenie dla nas wszystkich.
– I znowu sukces "Polonii" w starej Ojczyźnie.
Może nie taki spektakularny jak na innych fesiwalach, w obcych krajach. Byliśmy przecież u siebie. Ale tańczyć w Polsce to zawsze wielkie wyzwanie i honor dla nas.
Był z nami prezes Zjednoczenia Polskiego Rzymsko-Katolickiego, pan Józef Drobot z małżonką. Była to jego pierwsza wizyta w Polsce. Była pani Ania Sokołowska z mężem. Myślę, że podziwiali ten barwny pochód polskości w starej Ojczyźnie.
– W czym zatem tkwi fenomem tańców ludowych?
Wszystko, co najpiękniejsze w polskiej kulturze, narodziło się pod strzechą. Kultura ludowa urzeka kolorytem i ekspresją, jest nasza, polska, tkwi głęboko w naszym sercu. Dlatego wszyscy wzruszamy się słysząc dawne melodie, które czasem nieśmiało pukają do naszej duszy, budząc – uśpiony już czasem – patriotyzm.
– Już tańczy jesień, tańczy także "Polonia". Kto do was dołączy odmieni swój świat. Jak zatem powiększyć wasze grono?
Zapraszamy młodzież do nas. Taniec to wielka przygoda życiowa. Kto tańczy w "Polonii", pozna świat i polską sztukę ludową, obrzędy i obyczaje. Z radością i dumą nosił będzie patriotyzm w swym sercu.
Mój telefon: (847) 529-255. Strona internetowa: "Poloni'' www.poloniaensemble.org
– Dziękuję i życzę nieustannego tańca.
Janusz Kopeć