Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 15 października 2024 09:31
Reklama KD Market

Jon Burge nie przyznaje się do winy

Były porucznik policji, którego nazwisko stało się symbolem brutalności organów ścigania w Chicago, przerwał lata milczenia. 62-letniemu Jonowi Burge zarzuca się, że za jego zezwoleniem policjanci torturowali osoby podejrzane o popełnienie przestępstw.



Od wielu lat wspomnienie jego nazwiska wywoływało gniewną reakcję czarnej społeczności w Chicago. Kilkudziesięciu mężczyzn oskarża Burge´go i jego byłych podwładnych, że zadając im ból zmuszali do przyznania się do niepopełnionych zbrodni.


 


Kiedy w 1993 roku Burge został zwolniony z pracy za niewłaściwe postępowanie z aresztantem i wyjechał na Florydę, gdzie prowadził spokojne życie pobierając emeryturę policyjną, wielu uznało, że jest to dowód na to, iż Departament Policji i miasto akceptują brutalność i chronią policjantów.


 


Burge do niczego się nie przyznaje. Z dużą pewnością siebie, a nawet wyniośle, twierdził, że podejrzani przyznawali się do winy po 20 minutach przesłuchań, nie dlatego, że byli torturowani, lecz z powodu efektywnych technik interrogacyjnych.


 


Przed Jonem Burge zeznawało pięć domniemanych ofiar jego i jego ludzi. Mężczyźni twierdzili, że zakładano im na głowy plastikowe worki, porażano prądem genitalia a nawet wkładano do ust nabite pistolety, by wymusić przyznanie się do winy. Powyższe przypadki miały miejsce w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych.


 


Ich zeznania potwierdziły to,  co inni mówili od dawna, mianowicie, że czarny mężczyzna nigdy nie wyszedł z sali przesłuchań z posterunku policji nr 2, dopóki detektywi nie usłyszeli tego, co chcieli usłyszeć.


 


Ponad sto osób zeznało, że na dwóch posterunkach policji na południu i na  zachodzie miasta jeszcze w latach dziewięćdziesiątych stosowano tortury.




(AP – eg)


Podziel się
Oceń

Reklama
ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama