Decyzja administracji prezydenta Obamy wstrzymująca budowę tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach wywołała lawinę komentarzy, badań opinii publicznej oraz wypowiedzi znaczących przedstawicieli organizacji społecznych i politycznych. List w imieniu Kongresu Polonii Amerykańskiej do prezydenta Obamy napisał prezes Frank Spula.
List ten zwraca uwagę obecnej administracji waszyngtońskiej na niezręczność ich urzędników i instrumentalne traktowanie Polski w procesie wycofywania się z zawartej umowy. List jest stanowczy i bardzo przydatny dla odzyskania tak potrzebnej obu stronom równowagi emocjonalnej.
Decyzja administracji amerykańskiej była trudna, ale chyba nikt nie wątpi, że była podjęta w zgodzie z szeroko pojętym interesem amerykańskim. Badania opinii publicznej w Polsce potwierdziły życzliwe przyjęcie tej decyzji przez większość obywateli Polski. Zgodnie z polskim przysłowiem „nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” musimy mieć nadzieję, że te amerykańskie niezręczności zakończą się na tej niedokończonej umowie i stosunki bilateralne między obu krajami będą wzorem stosunków przyjacielskich.
Natomiast zaskakującą opinię wygłosił szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski. Jak podaje Informacyjna Agencja Radiowa, pan Sikorski powiedział:
„Proszę się aż tak bardzo tą sprawą nie ekscytować, to były wirtualne rakiety Iskander w odpowiedzi na wirtualną tarczę”. Okazuje się, że politycy bawią się wirtualnymi rakietami i słownymi zapowiedziami ich rozmieszczania, a nam pozostaje się tylko bać lub ich wielbić za wirtualne ocalenie.
Szokiem natomiast okazała się informacja zamieszczona przez tę samą agencję IAR, którą przekazał profesor amerykańskiego Uniwersytetu George’a Washingtona, Steven Billet. Okazuje się, że mimo przejęcia władzy przez demokratów, ambasada RP w Waszyngtonie płaci za lobbing firmie związanej z partią republikańską. Jak nas informuje IAR, „Już po zwycięstwie Baracka Obamy w wyborach prezydenckich, ambasada RP w Waszyngtonie wypłaciła 200 tys. dolarów grupie lobbystycznej Barbour, Griffith & Rogers, w skrócie BGR Holding. Jest to firma stworzona przez republikanów, wielu pracujących w niej lobbystów zatrudnionych było w administracji George’a Busha i innych republikańskich prezydentów.
„Polski rząd najwyraźniej nie zorientował się, że Waszyngton kontrolują teraz demokraci” — powiedział profesor Steven Billet w rozmowie z Polskim Radiem. Profesor twierdzi, że pracę , którą wykonuje firma lobbystyczna powinni wykonywać dyplomaci. „Korzyścią z takiego rozwiązania jest to, że dyplomaci, którzy nauczą się jak działa Waszyngton, zabierają doświadczenia z powrotem do kraju”. Steven Billet podkreślił, że większość ambasad w Waszyngtonie nie wynajmuje firm lobbingowych tylko wysyła do stolicy USA kompetentnych pracowników” – koniec cytatu z doniesień Informacyjnej Agencji Radiowej.
Tak to sprawa tarczy wygląda od kuchni. Całe szczęście, że niektóre media w Polsce są jeszcze wolne i możemy dowiedzieć się już „po obiedzie”, kto nam ten obiad przygotowywał. Kiedy jednak przyglądamy się podstępnym i bezpardonowym walkom polskich partii politycznych, które usiłują przejąć kontrolę nad mediami publicznymi, to można się obawiać, że tylko internet pozostanie wolnym źródłem informacji. A co będzie jak nam zabiorą internet ?
W najbliższym czasie możemy się spodziewać kolejnej kapitulacji rządu premiera Tuska w rozmowach z Eureko, które przejęło PZU za pieniądze PZU. Wielkość odszkodowania za naiwność i głupotę premiera Buzka, który podpisał tę haniebną umowę, będzie porównywalna z kosztami odbudowy Warszawy po zniszczeniach wojennych, ale rząd premiera Tuska obiecywał nie takie cuda.
Jakie jeszcze plagi spadną na Polskę w okresie rządów tych nieudaczników ?
23 września 2009
www.wojciechborkowski.com
Reklama