Mój bratanek obchodził kilka dni temu swoje trzecie urodziny. Dzwoniąc do niego z życzeniami, zaśpiewałem, jak należy: „Sto lat”. Na co on woła: „Wujek, jeszcze o gwiazdce!” Myślę szybko o jaką gwiazdkę mu chodzi, na co bratowa mi podpowiada: „Pomyślności!” Wesoła historia, jak małe dziecko może zaskoczyć dorosłego człowieka. Dzieci zaskakują swoją wiedzą i inteligencją, a nawet zachwycają, bo wydaje się nam, dorosłym, że to dzisiaj przychodzi im wcześniej i łatwiej. Pytamy, skąd one to mają. W każdym razie mojemu młodemu bratankowi chodzi o gwiazdkę nie z nieba, ale pomyślności. Bardzo dobrze. Co jednak zrobić, żeby i jemu, i nam wszystkim żyło się pomyślnie? Tak, żeby życzenia nie były tylko przyjemną piosenką?
Im jestem starszy, tym bardziej i wyraźniej dociera do mnie, że życie, każdy dzień tego życia jest darem. Prezentem, który mogę przyjąć, aby go przeżyć. Mogę, a to nie znaczy, że muszę. Łapię się często na tym, że nadużywam słowa „muszę”. A im więcej „muszę”, tym mniej robię. Może dlatego, że za wiele muszę? Dlatego w tym czasie pracując na tym, zamieniam „muszę” na „chcę”. I jest wtedy zupełnie inaczej. Nie tylko zmienia się nastawienie, ale wszystko przychodzi jakoś łatwiej. Już nie muszę wstawać, pracować, odpoczywać. Ja to chcę. Nie muszę się pomodlić, ale chcę. Nie muszę zadzwonić np. do mamy, ale chcę. I można by tu po kolei wymieniać wszystkie sprawy. Spróbujcie, proszę, jeśli stwierdzicie, że macie podobny problem. Zobaczycie, że zmienia się nastawienie. Czy zatem muszę żyć? Nie. Ja chcę żyć i przeżywać kolejne dni ze wszystkim, co przynoszą.
Z tym patrzeniem na życie z perspektywy bycia mężczyzną 50+ wiąże się jeszcze dobrze znana obserwacja, że życie ucieka jakoś szybciej. Trudno nadążyć za mijającymi tygodniami, miesiącami, latami. A przecież naukowcy zapewniają o tym, że czas nie przyspieszył. To oznacza, że my przyspieszyliśmy i wciąż przyspieszamy. Tylko, czy mamy nad tym kontrolę? Czy też poddajemy się umykającemu szaleńczym tempem życiu, nie zwracając uwagi na hamulce? Aż dojdzie do jakiegoś mniej lub bardziej niebezpiecznego wykolejenia, albo gwałtownego zahamowania, jakim może być na przykład choroba i niedomaganie? Życie potrzebuje tego, aby kontrolować zarówno jego tempo, jak i jakość przeżywania i działania. Nie da się żyć bezrefleksyjnie, bez czasu dla siebie, na pomyślenie, przyjrzenie się swoim poczynaniom. W wymiarze życia duchowego nazywa się to medytacją. Faktem jest, że dziś wielu ludzi podejmuje różnego rodzaju medytacje. Trzeba jednak uważać, żeby były one zdrowe i prowadziły we właściwym kierunku. Osobiście polecam dwa rodzaje medytacji. Chwila rano i chwila wieczorem. Jak to zrobić?
Często słyszę, że jako ludzie wierzący mamy problem z porannym lub wieczornym pacierzem, czyli modlitwą polegającą na wypowiadaniu odpowiednich formuł. Spotykam jednak także ludzi, którzy mówią mi, że jadąc do pracy słuchają fragmentu ewangelii i krótkiej pomocy do przemyślenia jej, korzystając z jednej z aplikacji na telefon. Po czasie takiej modlitwy dzielą się, że jest ona dla nich takim rannym zatankowaniem dobrej energii na cały dzień, a także, że w ciągu dnia niektóre pytania stawiane w medytacji wracają. Z kolei wieczorem można zrobić sobie coś w rodzaju modlitewnego podsumowania dnia, czyli rachunek sumienia. Nie po to jednak, żeby kłaść się spać z poczuciem winy, w związku z popełnionym złem czy niedociągnięciami. Chodzi raczej o to, żeby przede wszystkim podziękować Bogu za ten kolejny dzień i konkretnie przywołać sobie to, za co chcę dzisiaj dziękować, z czego się ucieszyć. To naprawdę działa! Po czasie widać, że tego dobra dzieje się dużo! Na tym tle widać niedociągnięcia i to, z czym mieliśmy problem. Pokazują się jak grzyby, niekoniecznie trujące, ale na pewno robaczywe. Za to mogę przeprosić Boga i drugiego człowieka, często także samego siebie i zmobilizować się, że chcę nad tym czuwać. Proszę zobaczyć, że te dwa krótkie momenty w ciągu dnia pomagają w tym, żeby mieć jakąś kontrolę nie tylko nad sobą, ale także nad czasem. Można coś zapisać, także mieć w głowie lub przed sobą jakiś plan działania, żeby było wiadomo co jeszcze i jak to wszystko rozłożyć w czasie. To bardzo pomaga!
Zapytałem mojego brata, kiedy znajduje czas na to, żeby tak dużo czytać książek? Mając rodzinę, pracę i liczne obowiązki. Mówi mi: w tramwaju! Ponieważ czas do i z pracy jest dość długi, wypełnia go czytaniem. Wielu ludzi słucha w ten sposób audiobooki w samochodzie. To także modna dziś forma czytania. Czas jest wtedy wypełniony i to jeszcze bardzo twórczo.
Zaczyna się właśnie wiosna, czas porządków i przygotowania ziemi, krzewów i drzew pod nowy rok ich życia. Jest Wielki Post, dla chrześcijanina także idealny czas do uporządkowania własnego życia. Tak, aby mijało nie tylko pomyślnie, ale też z głową na karku i bez poczucia, że mija za szybko. Oby mijał twórczo, dając w ten sposób radość życia i dzielenia go z bliskimi. Warto zacząć już dzisiaj, nie czekać do jutra!
ks. Łukasz Kleczka SDS

Salwatorianin, ksiądz od 1999 roku. Ukończył studia w Bagnie koło Wrocławia, Krakowie i Rzymie. Pracował jako kierownik duchowy i rekolekcjonista w Centrum Formacji Duchowej w Krakowie, duszpasterz i katecheta. W latach 2011-2018 przełożony i kustosz Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville w stanie Indiana. Aktualnie jest przełożonym wspólnoty zakonnej salwatorianów w Veronie, New Jersey.