To danie to prawdziwy festiwal smaków i tekstur. Cukinia dodaje świeżości, feta delikatnej słoności, a kremowa masa jajeczna wszystko pięknie spina. Boczek (lub szynka) dorzuca swoją chrupiącą niespodziankę, dzięki czemu każdy kęs jest po prostu niebiański.
Warto poświęcić chwilę na przygotowanie potrawy, bo efekt wynagradza każdą minutę w kuchni. Ta zapiekanka świetnie sprawdzi się na rodzinny obiad, leniwą kolację lub jako pomysł na piknikowy przysmak. Dodatkowy plus? Smakuje równie dobrze na zimno, więc możesz zabrać ją w drogę. Smacznego!
Składniki:
2 średnie cukinie
1 szklanka boczku w kostce (wędzonego lub surowego, wedle preferencji)
⅔ szklanki sera żółtego (np. mozzarella, cheddar)
1 szklanka sera typu feta
4 jajka
1 łyżeczka pieprzu
1 łyżeczka ziół prowansalskich (lub inne ulubione przyprawy)
Dodatkowo:
1 łyżka oliwy
2 łyżki bułki tartej
Czas przygotowania: 30 min
Czas pieczenia: 30 min
Porcje: 4-6 osób
Sposób przygotowania:
Umyj cukinie i przekrój wzdłuż na pół. Każdą połówkę pokrój w cienkie plasterki grubości ok. ¼ in.
Boczek podsmaż na suchej patelni, aż stanie się chrupiący. Odstaw, aby trochę przestygł.
Do miski wrzuć fetę, rozgnieć widelcem. Do tego dodaj całe jajka, pieprz i zioła prowansalskich. Wymieszaj wszystko, aby powstała jednolita masa.
Do masy w misce dodaj boczek (razem z tłuszczem) oraz ½ szklanki startego sera (reszta będzie do posypania wierzchu).
Piekarnik nagrzej do 370℉. Przygotuj naczynie żaroodporne – wysmaruj je oliwą i posyp bułką tartą.
Składaj zapiekankę: warstwa cukinii, ½ masy jajecznej, warstwa cukinii, ½ masy jajecznej.
Wstaw naczynie do nagrzanego piekarnika i piecz przez około 25 minut, aż masa jajeczna się zetnie, a wierzch ładnie zarumieni.
Następnie posyp wierzch zapiekanki pozostałym serem i dopiecz jeszcze przez 5 minut.
Podawaj na gorąco. Możesz do tego zrobić sałatkę z pomidorów i sos tzatziki.
Równie dobrze smakuje na zimno.
Kasia Marks

Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
Fot. arch. Kasi Marks