40-letni "Król James" pauzował dwa tygodnie wskutek urazu, jakiego nabawił się 8 marca w starciu z Boston Celtics.
Powrót lidera to była jedyna tego dnia dobra wiadomość dla "Jeziorowców" i ich kibiców. Najlepszy w historii strzelec NBA spędził na parkiecie 31 minut, wyglądał na wypoczętego, nie brakowało mu energii, ale widoczny był brak rytmu. Uzyskał 17 punktów, miał sześć zbiórek, cztery asysty i trzy przechwyty, ale zaliczył też pięć strat.
"Musimy grać lepiej. Czeka nas teraz sesja wyjazdowa i ani to, co dziś pokazaliśmy, ani to, jak zaprezentowaliśmy się ostatnio w delegacji, nie wystarczy" - przyznał krytycznie James.
Poza nim do składu zespołu z LA wrócił też Rui Hachimura, który opuścił 12 meczów.
"Być może podświadomie założyliśmy, że skoro wszyscy wracają, to będzie jak trzy tygodnie temu i samo się wygra. Ale to nie działa i im szybciej to zrozumiemy, tym lepiej" - powiedział trener Lakers JJ Redick.
Gospodarze zawiedli szczególnie w defensywie, pozwalając "Bykom" uzyskać co najmniej 30 punktów w każdej kwarcie, a w ostatniej nawet 42. 145 straconych punktów to największa liczba w sezonie; wcześniej ten niechlubny licznik wskazywał 133.
"To była chyba nasza najgorsza defensywa w sezonie, a w ostatnich trzech miesiącach to już na pewno" - ocenił szkoleniowiec.
Do przerwy grę Lakers ciągnął Słoweniec Luka Doncic, który po dwóch kwartach miał już 29 pkt, ale w dalszej części spotkania dorzucił tylko pięć.
Lakers po drugiej z rzędu przegranej mają na koncie 43 zwycięstwa i 27 porażek, co daje im czwartą lokatę na Zachodzie. Prowadzą Oklahoma City Thunder (58-12), którzy nie tylko jako jedyni w tej konferencji są już pewni udziału w play off, ale też zapewnili sobie pierwsze miejsce na koniec sezonu regularnego.
Na Wschodzie dominują Cleveland Cavaliers (46-14) i broniący tytułu Boston Celtics (51-19). Obie drużyny mogą już powoli zacząć myśleć o decydującej fazie sezonu.
Bulls, z bilansem 31-40, plasują się na dziewiątej pozycji. W Los Angeles ich liderami byli Coby White - 36 pkt, mający litewskie korzenie Matas Buzelis - 31 i Josh Giddey, któremu dwóch przechwytów zabrakło to tzw. quadruple-double, bo miał 15 pkt, 17 asyst i 10 zbiórek.