Kac zagroził w komunikacie, że w Strefie Gazy "otworzą się bramy piekieł", a Hamas zostanie uderzony z siłą, "jakiej nigdy wcześniej nie widział" – przekazał portal Times of Israel. "Dziś powróciliśmy do walki w Gazie w obliczu odmowy wypuszczenia zakładników przez Hamas i pośród jego gróźb skrzywdzenia żołnierzy Sił Obronnych Izraela i izraelskich społeczności (…) Nie przerwiemy walki, dopóki wszyscy zakładnicy nie wrócą do domu, a wszystkie cele wojenne nie zostaną osiągnięte" – dodał. Izraelskie wojsko wznowiło we wtorek rano ataki lotnicze na dużą skalę w Strefie Gazy po prawie dwumiesięcznym zawieszeniu broni.
Władze Izraela skonsultowały się z administracją prezydenta Donalda Trumpa w sprawie przeprowadzonych w nocy z poniedziałku na wtorek, zakrojonych na szeroką skalę uderzeń w Strefie Gazy – oświadczyła rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt.
Nocne ataki z powietrza były najcięższe od 19 stycznia, gdy rozpoczęło się zawieszenie broni pomiędzy Izraelem a rządzącym w Strefie Gazy palestyńskim Hamasem. Według palestyńskich źródeł zginęło co najmniej 121 osób, w tym wiele dzieci.
"Izraelczycy skonsultowali się z administracją Trumpa i Białym Domem w sprawie ataków w Gazie z tej nocy, a jak wyraźnie mówił prezydent Trump, Hamas, Huti i wszyscy ci, którzy próbują zastraszyć nie tylko Izrael, ale też Stany Zjednoczone Ameryki, będą musieli za to zapłacić" – powiedziała Leavitt na antenie Fox News.(PAP)