Kiedyś, w czasach gdy rodzinnie zasiadało się przed telewizorami, pojawiło się powiedzenie, że kto ma pilota ten ma władzę… Dziś ta kwestia wydaje się być nieco bardziej rozmyta lub zmienna.
Władza w dużej mierze opiera się na posiadaniu prawa do podejmowania decyzji, a jednocześnie obowiązku brania odpowiedzialności za własne postanowienia. Można byłoby zatem zakładać, że zachodzi tu względna równowaga, a jednak … nie zawsze, bowiem z natury dążymy do stanu, w którym będziemy mieć jak najwięcej praw, a nieco mniej obowiązków. Ciekawie widać to w rodzinie.
Nie ma zgody…
Prawa i obowiązki to temat, który dotyczy nas jako ludzi, a także nas jako rodziców i dzieci. Jak to często bywa punkt widzenia na te dwie kwestie zależy od punktu siedzenia i wcale nie jest taki łatwy i oczywisty, jak mogłoby się wydawać.
Dzieci zwykle postrzegają swoich rodziców jako tych, którzy mają niemalże wyłącznie prawa. To przecież właśnie do nich najczęściej należy ostatnie słowo i w sumie, to nie muszą chodzić do szkoły, odrabiać lekcji, sami mogą decydować, co będą robić i kiedy, a do tego wszystkiego zarabiają i mogą kupować, co chcą…
Rodzice mogą widzieć to nieco inaczej. Dla niejednego to właśnie dzieci są tą uprzywilejowaną częścią rodziny, szczególnie we współczesnym świecie, kiedy ich zdanie zaczyna być słyszalne i dużo mówi się o tym, że dzieci nie są i nie powinny być gorsze, czy gorzej traktowane ze względu na swój młody wiek i pewną niedojrzałość, powinny być równorzędnymi członkami rodziny.
Widać z tego wyraźnie, że wcale nie jest łatwo zrozumieć dodatkowe potrzeby drugiej strony, kiedy wciąż czujemy się tą stroną w jakiś sposób poszkodowaną. Aby zrozumieć się wzajemnie, potrzebujemy otwartości i dostrzeżenia, ile sami mamy. Tylko takie podejście pozwoli nam osiągnąć porozumienie.
Kiedy coś denerwuje
Poczucie nierówności i niesprawiedliwości w rodzinie niejednokrotnie jest źródłem ogromnej frustracji. Denerwujemy się, irytujemy i … odreagowujemy na naszych najbliższych, co z jednej strony jest naturalne, bo przy nich właśnie czujemy się bezpiecznie, czujemy że nie spotka nas z ich strony żadna kara. Z drugiej jednak strony, takie zachowanie można wybaczyć dziecku, ale znacznie trudniej osobie dorosłej.
Nie dawajmy sobie prawa, do odreagowywania na innych. Nasze nerwy przecież, to nic innego, jak nasze własne poczucie bardziej lub mniej realnego zagrożenia, które możemy wyrazić słownie lub szukać sposobu uwolnienia w jakiś inny, ale spokojny sposób.
To, że coś nas denerwuje nie powinno być usprawiedliwieniem dla złego traktowania (fizycznego, czy psychicznego) innych, dorosłych i dzieci, a przede wszystkim dzieci, bo to one wciąż mają mniej zasobów, aby poradzić sobie z taką trudną sytuacją.
Kiedy nie mam ochoty
Wielu dorosłych doskonale to wie i myślę, że warto uczyć tego nasze dzieci, że fakt iż nie mamy na coś ochoty, nie chce nam się, nie daje nam prawa do zignorowania tego, bez ponoszenia żadnych konsekwencji.
Choć jako rodzice, lubimy roztoczyć nad naszymi dziećmi parasol ochronny, mający uchronić je przed wszelkimi przykrymi, czy też nieprzyjemnymi sytuacjami życiowymi, ale nie pozwalajmy na to, aby dzieci sądziły, że ich „chciejstwo” jest ważniejsze od innych. To jasne, że czasem nie możemy czegoś zrobić, a kiedy indziej zwyczajnie nam się nie chce, ale za każdą podjętą decyzją stoją jakieś konsekwencje, które mogą być bardziej lub mniej przyjemne. Nasze dzieci też powinny to wiedzieć, aby na tej podstawie podejmować bardziej świadome, jak również „swoje” (wynikające z własnych przekonań i wartości) decyzje. To znakomity kapitał na wejście w dorosłość.
Bo chcę
Podejmowanie codziennych decyzji nie jest łatwym procesem. Co ciekawe, okazuje się, że choć niektórzy twierdzą, że podejmują wyłącznie logiczne decyzje, oparte na dostępnych informacjach i faktach, to w praktyce, decyzje podejmowane są przez nasze emocje, a powód… znajdzie się później
Emocje, jak wiadomo, nie zawsze są najlepszym doradcą i prowadzą nas niekiedy w najróżniejsze ślepe zaułki. Dla usprawiedliwienia kontrowersyjnych decyzji, staramy się niekiedy narzucić je innym, aby odpowiedzialność nieco się rozmyła, „bo przecież oni też chcieli/tak robili”. Takie podejście spotykamy niekiedy u naszych dzieci, chcących wytłumaczyć, dlaczego zachowały się w taki, a nie inny sposób.
Aby tego unikać, warto zachęcać dzieci do argumentowania swoich potrzeb, czy też zachcianek. Niezależnie od ostatecznej decyzji, warto pamiętać, że samo chciejstwo, choć silne, nie jest najlepszym argumentem i warto poszukać mocniej.
Podsumowując, pozwolę sobie przypomnieć Ci Drogi Rodzicu, że każdy z nas ma swoje prawa i obowiązki i nie ma sensu skupiać swojej uwagi wyłącznie na jednych, bo niepostrzeżenie, te drugie mogą zniknąć z horyzontu, a prawdopodobnie większą satysfakcję z życia będziemy mieć, pamiętając o jednych, jak i o drugich!
Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!
