Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Jak technologiczni giganci padli na kolana przed nowym prezydentem

Kiedyś prowadzili batalię z nowojorskim magnatem rynku nieruchomości, nie tylko nie wspierali jego politycznych ambicji, ale wręcz starali się popierać jego rywali. Chociaż politycznie nie byli zdefiniowani, łączyło ich jedno – myśl o tym, by Donalda Trumpa nie dopuścić do władzy. Dziś najbogatsi ludzie świata padają przed nim na kolana.
Reklama
Jak technologiczni giganci padli na kolana przed nowym prezydentem
Od lewej: Mark Zuckerberg, Jeff Bezos, Elon Musk

Autor: Facebook, Wikipedia

Komentarz amerykański

ReklamaUbezpieczenie zdrowotne dla seniorów Medicare


Pierwszym był Elon Musk, najbogatszy człowiek na świecie, wynalazca Tesli, założyciel firmy SpaceX. W chwili, gdy przeszedł transformację ze wspierającego pomysły ekonomiczne Obamy na zatwardziałego konserwatystę i stronnika Trumpa, nie miał za sobą silnego ośrodka medialnego. Okazja trafiła się szybko, gdy Jack Dorsey, założyciel Twittera ogłosił zamiar sprzedaży platformy. Tę, po licznych perturbacjach odkupił Musk w 2022 roku za – bagatela – 44 miliardy dolarów i wprowadził na niej szereg zmian, dzięki którym zwolennikom ruchu MAGA łatwiej było poruszać się w czeluściach portalu X, bo tak przemianował dawnego Twittera.

Wcześniej powszechnie uważało się, że giganci rynku technologii internetowych byli na ścieżce wojennej z Donaldem Trumpem. Bill Gates, Jeff Bezos czy Mark Zuckerberg uważani byli za miliarderów, którym po drodze było z Demokratami, świetnie zorientowanymi w zakamarkach Doliny Krzemowej. W miarę, jak na świecie coraz większe znaczenie zyskiwały kontrolowane przez nich portale – media społecznościowe – znaczenie miliarderów rosło. Mogli poczuć się, jak ludzie, którzy kształtują świadomość milionów odbiorców. Tego wkrótce zapragnął też i Elon Musk. Ale po kolei.

Najciekawszym zjawiskiem jest założyciel portalu, który absolutnie przedefiniował spojrzenie na internet, czym są i mogą być media społecznościowe. Chodzi o Marka Zuckerberga, który w 2004 roku założył Facebooka i osiem lat później wprowadzając go na giełdę stał się najmłodszym miliarderem w historii USA. W grudniu zeszłego roku Zuckerberg spotkał się ze swoimi najbliższymi współpracownikami w korporacji Meta (zrzesza m.in. Facebooka i Instagrama). Wtedy poinformował ich o zmianie filozofii funkcjonowania platform i likwidacji tzw. „niezależnych fact-checkerów”, czyli fizycznych osób odpowiedzialnych za weryfikowanie prawdziwości treści. Był to krok wzorowany na poczynionym wcześniej przez Muska na ówczesnym Twitterze (teraz X).

Stało się to zaledwie dwa tygodnie po spotkaniu Zuckerberga z Trumpem w Mar-a-Lago podczas Święta Dziękczynienia. Cały proces był bardzo nietypowy dla korporacji Meta, ponieważ wcześniej tak ważne strategicznie decyzje zapadały w wyniku długiego procesu, w trakcie którego badano wpływ zmian na odbiorców i wysłuchiwano głosów sprzeciwu. Tym razem Zuckerberg sprzeciwu nie chciał słyszeć i polecił wprowadzić zmiany natychmiast. W rozmowie z konserwatywnym podcasterem, Joe Roganem, właściciel Facebooka tłumaczył, że chciał oddać ludziom to, czym platforma była na samym początku – czyli wolnością przekazywania każdej informacji. Dodał przy tym, że administracja Bidena próbowała wielokrotnie „cenzorować” część treści.

Zuckerberg w tym samym wywiadzie zaprzeczył, że wprowadza zmiany, aby zaspokoić oczekiwania nadchodzącej administracji Donalda Trumpa, ale zaznaczył, że wynik wyborów dał mu do myślenia i mógł być inicjatorem zmian: „Dzięki wyborom dostajemy miernik pulsu kulturalnego, który bije w danym momencie, takiego, który ciężko dostrzec w mediach głównego przekazu”.

Jeff Bezos, właściciel i założyciel giganta Amazon, w 2013 roku zakupił do swego imperium prestiżowy dziennik „Washington Post”. Przez lata gazeta prowadziła niemalże otwartą wojnę z Trumpem, a on oskarżał ją o szerzenie nieprawdziwych informacji (fake news). Samemu Bezosowi groził, że wsadzi go do więzienia za to, że stał się częścią systemu, który psuje państwo. Kilka miesięcy temu Bezos podjął jednak szokującą decyzję, gdy przed zbliżającymi się wyborami prezydenckimi zabronił kolegium redakcyjnemu gazety udzielenia formalnego poparcia jednemu z kandydatów do Białego Domu. Zostało to odebrane jako bezpośredni cios w Kamalę Harris, bo wcześniej dziennik znany był z tego, że swoje poparcie przelewał na kandydatów Partii Demokratycznej. Jedna z autorek tekstów, dziennikarka Jennifer Rubin, zrezygnowała z pracy w „Washington Post”, a w uzasadnieniu napisała, że „Bezos i jego zausznicy, poprzez serię ostatnich ruchów umożliwiają Trumpowi dalsze niszczenie demokracji”.

Chwilę później, w wywiadzie dla CNBC, Rubin powiedziała, że poczuła potrzebę, by wykrzyczeć to publicznie, bo praktyka, w której wielkie ośrodki medialne „padają na kolana” przed Trumpem staje się coraz bardziej powszechna.

Tuż po wyborach prezydenckich, szokujące oświadczenie wydali gospodarze porannego programu publicystycznego telewizji MSNBC „Morning Joe” – Joe Scarborough i Mika Brzezinski. Ujawnili, że spotkali się w Mar-a-Lago z Donaldem Trumpem, gdzie zdecydowano o „zresetowaniu” linii komunikacyjnych. Przez odbiorców jednego z najbardziej krytycznych wobec Trumpa programów w eterze zostało to odebrane jako akt bezwarunkowej kapitulacji. Wcześniej Scarborough i Brzezinski określali Trumpa jako największe zagrożenie dla świata mediów i demokracji. Najświeższa ich deklaracja doprowadziła do gigantycznych spadków oglądalności, 11 procent wśród wszystkich widzów i nawet 12 procent w kluczowej grupie – od 25 do 54 lat.

Musk, Bezos i Zuckerberg, kiedyś krytycy Trumpa wkrótce zasiądą w pierwszym rzędzie jego stronników podczas ceremonii zaprzysiężenia 47. prezydenta USA. Cała trójka zajmie honorowe miejsca na platformie, gdzie zasiadać będą najważniejsi goście obejmującego urząd prezydenta. Dodatkowo Zuckerberg będzie współgospodarzem wieczornego bankietu, na który zaproszenie otrzymali najwięksi darczyńcy Partii Republikańskiej. Każdy z nich przeznaczył miliony dolarów na fundusz inauguracyjny sztabu Trump – Vance. Według Bloomberga Elon Musk, Jeff Bezos i Mark Zuckerberg to właśnie w tej kolejności najbogatsi ludzie świata. Ich łączny majątek przekracza 885 miliardów dolarów.

Daniel Bociąga
bociaga@wpna.fm
redakcja@zwiazkowy.com

Reklama
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama