Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 21 grudnia 2024 11:15
Reklama KD Market

Torta Garasch

Autor: Kasia Marks

Torta Garasch to deser z charakterem – elegancki, wyrazisty i nieco staroświecki, bo jego korzenie sięgają przełomu XIX i XX wieku. Nazwa może brzmieć egzotycznie, ale spokojnie, to nie literówka – „torta” to po węgiersku tort. Deser ten zdobył serca nie tylko na Węgrzech, ale i w wielu europejskich domach, zwłaszcza w okresie świątecznym. Nie ma co ukrywać, że Torta Garasch to ciasto dla cierpliwych – trochę się przy nim napracujesz, ale jego smak wynagradza wszystko. Wyobraź sobie cienkie, orzechowe blaty przełożone aksamitnym kremem czekoladowym, a to wszystko zwieńczone błyszczącą polewą… Czy to nie brzmi jak deserowy ideał na Boże Narodzenie?

Uprzedzam – to nie jest ciasto, które zrobisz między jednym lepieniem pierogów a drugim. Tu trzeba piec blat po blacie, ubijać pianę z białek jak prawdziwy cukiernik i uważać, żeby krem był jedwabiście gładki. Ale czy święta nie są idealnym czasem na kulinarne wyzwania? Przygotowanie Torta Garasch może być świetną okazją, żeby zaprosić rodzinę do kuchni i podzielić się zadaniami – niech ktoś ubija białka, ktoś mieli orzechy, a reszta podjada czekoladę, bo przecież nadwyżki w kremie trzeba jakoś „zutylizować”. Gotowe ciasto będzie gwiazdą na stole, a Ty będziesz mógł cieszyć się zasłużonym statusem świątecznego bohatera.

Torta Garasch to coś więcej niż deser – to opowieść o tradycji, świątecznym ciepłe i odrobinie luksusu na talerzu. Wigilijny wieczór zyska zupełnie nowy wymiar, kiedy po barszczu i pierogach zaserwujesz taki elegancki tort. Nawet babcia, która zwykle kręci nosem na nowoczesne wynalazki, będzie zachwycona. A jeśli przy okazji wpadną komplementy w stylu „Jak ty to zrobiłaś?!” – cóż, przyjmuj je z dumą. Bo choć przygotowanie Torty Garasch wymaga pracy, jej smak to czysta magia świąt. Smacznego!

Składniki:

Blaty:
1 szklanka mielonych orzechów włoskich (lub laskowych)
6 białek jaj (w temperaturze pokojowej!)
1⅓ szklanki cukru pudru
szczypta soli

Krem czekoladowy:
12 oz gorzkiej czekolady (min. 70% kakao)
½ szklanki śmietanki kremówki (whipping cream)
½ szklanki cukru

Polewa:
⅔ szklanki gorzkiej czekolady
½ szklanki śmietanki kremówki (whipping cream)

Do przybrania:
posiekane orzechy, pistacje lub czekolada

Blaty:
Ubij białka ze szczyptą soli na sztywną pianę. Stopniowo dodawaj cukier puder, cały czas ubijając, aż masa stanie się gładka i błyszcząca. Delikatnie wmieszaj mielone orzechy, używając szpatułki – rób to powoli, aby nie stracić puszystości piany. Podziel masę na 5 części. Każdą warstwę piecz osobno w tortownicy (9 cali średnicy) wyłożonej papierem do pieczenia, w temperaturze 340°F przez około 10-12 minut, aż placek lekko się zarumieni. Ostudź na kratce.

Przygotuj krem:
W kąpieli wodnej rozpuść czekoladę i odstaw do ostudzenia. Śmietankę zmiksuj na sztywno i dodaj cukier. Następnie stale miksując dodawaj płynną czekoladę. Z gotowego kremu odłóż część do posmarowania boków tortu.
W rancie lub tortownicy układaj wystudzone placki, smarując każdy kremem czekoladowym.
Gdy wszystkie warstwy są już przełożone, wstaw do lodówki na minimum 2 godziny.

Polewa:
Podgrzej śmietankę w rondelku i dodaj do niej połamaną czekoladę. Mieszaj, aż czekolada się rozpuści. Ostudź lekko polewę i przelej do pojemnika z dzióbkiem.
Tort ostrożnie wyjmij z obręczy. Ustaw na kratce do pieczenia, a pod nią podłóż blachę, żeby mogła na nią spływać polewa.
Ciasto posmaruj z boku pozostawionym kremem. Na wierzch wylej polewę. Powinna sama równomiernie się rozpłynąć.

Tort udekoruj orzechami, kawałkami czekolady lub zostaw go w klasycznej, gładkiej wersji.

Tort najlepiej smakuje po kilku godzinach (a najlepiej nocy) w lodówce, gdy smaki dobrze się połączą.

Kasia Marks

 

Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
Fot. arch. Kasi Marks

 


Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama