Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 24 listopada 2024 22:13
Reklama KD Market

W Starbucks w Charlottesville w Virginii / In a Starbucks in Charlottesville, Virginia

W Starbucks w Charlottesville w Virginii / In a Starbucks in Charlottesville, Virginia

Autor: Adobe Stock

Jest wczesny poranek niedzielny, w listopadzie.

Moja żona Linda i ja zamierzamy dziś zrobić zakupy w Charlottesville i pomyśleliśmy, że zaczniemy od wypicia filiżanki kawy.

To miejsce jest zatłoczone, a stoliki oddalone są od siebie o cal. Bardzo dobrze słyszę, o czym wszyscy rozmawiają.

Dwóch młodych gości przy stoliku obok rozmawia o Bogu. Mówią, że Bóg uczynił każdego z nas indywidualnym, doskonale przygotowanym domem bożym. Nie jestem pewien, co oznacza dom boży, ale jeden z nich mówi, że to jedyny sposób na znalezienie spokoju.

Z jakiegoś powodu nadal nie mogę tego zrozumieć, więc wyciągam iPada i zaczynam robić notatki na temat tej dziwnej rozmowy.

Kilka stolików dalej dwóch starszych gości (w moim wieku, jeśli to was interesuje) wymieniają się starymi powiedzeniami: „Dolar zaoszczędzony, to dolar zarobiony”, „Kiedy pada, to pada”, „Zawsze najciemniej jest przed świtem”, „Starszego psa nie nauczysz nowych sztuczek”. Tego typu rzeczy. Naprawdę nie potrafię sobie wyobrazić powodu, dla którego rozmawia się o takich rzeczach i przytacza wszystkie te banały.

Nagle poczułem napływ energii. Tyle się tutaj dzieje! A w dodatku dostanę darmową dolewkę kawy, ponieważ mam złotą kartę Starbucks.

Zwracam się do mojej żony Lindy, czy chce zjeść ze mną czekoladowe ciastko. Mają wyprzedaż dzisiaj. Kup jedno, a dostaniesz jeszcze jedno. Ona odpowiada, że nie.

Teraz ci, którzy mówili o domach bożych, mówią o liście św. Pawła do Koryntian. Jeden facet mówi coś, czego nie mogę do końca zrozumieć. Brzmi to tak, jakby mówił, że musisz być silny. Może to jest coś, co Piotr mówi Koryntianom. Najwyraźniej jest to dobra rada, ponieważ drugi facet kiwa głową i mówi: „On ma rację”.

Moja kawa stygnie, ponieważ spędzam zbyt wiele czasu na robieniu notatek na iPadzie o tych wszystkich rozmowach. Proszę Lindę, żeby notowała, kiedy pójdę po świeżą filiżankę kawy (pamiętacie: darmowa dolewka). Rzuca mi spojrzenie, które mówi, że zachowuję się głupio i mówi: „Mam własne rozmowy do podsłuchiwania. Nie mam czasu na podsłuchiwanie twoich”. Mówię OK, robię sobie krótką przerwę od podsłuchiwania i idę po kolejną kawę.

Mam kawę i wracam do roboty. Goście, którzy rozmawiali o św. Pawle i Koryntianach, teraz rozmawiają o różnych stylach głoszenia kazań i o tym, że głoszenie kazania w niczym nie przypomina rozmowy w Starbucks.

Koleś dwa stoliki dalej czyta książkę w twardej oprawie. Pochylam się do przodu, żeby przeczytać tytuł. To „Zachowaj ostatni taniec dla mnie”. O kurczę! To tytuł jednej z moich ulubionych piosenek. Przypadek, czy kosmiczne zbiegi okoliczności skrzyżowały nas w Starbucks?

Dwóch starszych facetów (ci, którzy wymieniali się banałami, pamiętacie?) właśnie powiedziało coś o kobietach. Było to zbyt głupie i obraźliwe, żeby to tu powtarzać.

Goście od Piotra i Koryntian rozmawiają rozmawiają o serialu komediowym „Seinfeld” i odcinku, w którym George… Czekaj, oni mówią za szybko!

Linda pyta mnie, czy przy ladzie widziałem któreś z tych czekoladowych rzeczy na jeden kęs. Mówię jej, że nie widziałem nic czekoladowego oprócz tych ciastek, które są w promocji. Pytam ją, czy może chciałaby jedno z nich. Ale kręci przecząco głową i wraca do czytania jakiejś książki.

Trzech nowych facetów właśnie usiadło przy stoliku przy oknie. Rozmawiają o niemieckich filozofach! Jeden z nich właśnie wspomniał Nietzschego!

Moja kawa znów stygnie, a ja wiem, że powinienem pić ją szybciej, ale jestem zbyt zajęty robieniem notatek.

Jeden z gości od niemieckich filozofów wymienił Heideggera i coś na temat „bycia bytu”, a następny z tej trójki powiedział coś po niemiecku, a trzeci zaczął się śmiać i mówić całą masę rzeczy po niemiecku. Język niemiecki sączy się z jego ust, a ja nie rozumiem z tego ani słowa.

Młoda kobieta, może w okolicach 45 lat, podeszła do jednego ze starych facetów rzucających banałami i mówiących paskudne rzeczy o kobietach, pochyliła się do niego i szepnęła mu coś do ucha. Nie żartuję. Uśmiechnął się i rzucił jej spojrzenie z błyskiem i migotaniem w oczach.

Teraz jeden z tych facetów, nie ten, któremu szeptała kobieta, mówi o księżach i o tym, jak gejowsko wyglądają, nosząc szaty liturgiczne na mszy. Pyta, dlaczego księża po prostu nie noszą cały czas czarnych garniturów, jak robią to zwykli kaznodzieje i duchowni.

Zatrzymuję się na chwilę i myślę jak wiele z tych rozmów schodzi na temat religii. To jest sobota, a nie niedziela. Dlaczego ludzie rozmawiają o religii? Kofeina?

Jeden ze starszych gości broni księży i szat, które noszą. Mówi, że to tradycja sięgająca czasów faraona. Zacząłem się śmiać, a Linda zapytała „Co się dzieje?”. Powiedziałem jej co gościu powiedział o faraonie i też zaczęła się śmiać.

Ktoś przy innym stoliku wspomniał hiszpańską inkwizycję i katolików, którzy są odpowiedzialni za śmierć większej liczby ludzi, niż Hitler. Niesamowite. Chciałem to nawet wyGoogle’ować, ale nie zrobiłem tego, bo wiem, że jeśli bym to zrobił, to zdecydowanie straciłbym część tej rozmowy.

Dwóch staruszków spiera się teraz o to, czy Hitler, kościół katolicki czy armia USA zabiła więcej ludzi. Jeden z nich przedstawia mocne argumenty za winą armii USA, przedstawiając nie tylko bombardowania Drezna, Berlina, Hiroszimy i Nagasaki, ale także wojny indyjskie na granicy w XIX wieku. Mówi: „Hitler nie ma modlitwy”.

Następnym razem, gdy przyjadę do Charlottesville, na pewno tu wrócę. To miejsce jest świetne.
Linda wstaje i mówi: „Czas wyjść i zrobić zakupy”.
Wiem, że ma absolutną rację. Muszę też dolać sobie darmowej kawy.
Pa, wszyscy.
Wrócę.


In a Starbucks in Charlottesville, Virginia

It’s early on a sunny Saturday morning in November.

My wife Linda and I are going to be doing some shopping here in Charlottesville today, and we figured we’d start by first having a cup of coffee.

The place is crowded, and the tables are only inches apart. I can pretty much hear what everybody is saying.

Two young guys at a table next to us are talking about God. They’re saying He has made each of us our own individual, perfectly prepared church home. I’m not sure what a church home is, but I hear one guy say that it’s really the only way to find peace.

For some reason I still can’t figure out, I pull out my iPad and start making notes on this weird conversation.

A couple of tables away two old guys (my age if you have to know) are exchanging old sayings: “A dollar saved is a dollar earned.” “When it rains, it pours.” “It’s always darkest before dawn.” “You can’t teach an old dog new tricks.” That kind of stuff. I really can’t imagine a reason for talking about this stuff, bringing up all these cliches.

I’m suddenly energized. There’s so much happening here! And in addition I’m getting free coffee refills because I have a Starbucks Gold Card!

I turn to my wife Linda and ask if she wants to share a chocolate chip cookie. They’re having a sale today. Buy one, get one. She says no.

Now the guys who were talking about “church homes” are talking about St. Peter’s Letters to the Corinthians. One guy says something that I can’t entirely make out. It sounds like he’s saying you need to be strong. Maybe this is something Peter tells the Corinthians. Good advice apparently, because the other guy nods his head and says, “He’s got that right.”

My coffee is starting to get cold because I’m spending too much time typing notes on my iPad about all these conversations. I ask Linda to keep the notes going while I get a fresh cup of coffee (free refills, remember). She gives me a look that tells me I’m being silly and says, “I’ve got my own conversations to eavesdrop on. I don’t have time to eavesdrop on yours.” I say okay and take a short break from eavesdropping and get myself another coffee.

I got the coffee, and now I’m back at work. The guys who were talking about St. Peter and the Corinthians are now talking about different preaching styles and how preaching is nothing like talking at Starbucks.

A fellow two tables away is reading a hardbound book. I lean forward so I can read the title. It’s “Save the Last Dance for Me.” Holy smokes! That’s the title of one of my favorite songs. Coincidence or cosmic confluences at the Starbucks crossroads?

The two old guys (the ones exchanging clichés, remember?) just said something about women. It was too stupid and offensive to repeat here.

The Peter and the Corinthian guys are talking about the Seinfeld comedy series suddenly and the episode where George . . . . Wait they’re talking too fast!

Linda asks me if I saw any of those bite-size chocolate things at the counter. I say I didn’t see anything chocolate except some of those cookies that are on sale. I ask her if maybe she’d like one. She shakes her head and goes back to reading some book.

Three new guys just sat down at the table by the window. They’re talking about German Philosophers! One of them just mentioned Nietzsche!

My coffee is getting cold again, and I know I have to drink it faster, but I’m too busy taking notes.

One of the German philosophy guys mentions Heidigger and something about the “being of the being” and another of these guys says something in German, and the third guy starts laughing and says a whole bunch of stuff in German. The German comes smoking out of his mouth, and I can’t understand a word of it.

A young woman, maybe in her mid 40’s, just walked up to one of the old guys throwing around clichés and saying nasty things about women and leaned over to him and whispered something in his ear. I’m not kidding. He smiled and gave her a sparkly, twinkling look.

Now one of the old guys, not the one who got the whisper, is talking about priests and how gay they all look wearing their vestments at mass. He’s asking why priests don’t just wear black suits all the time like the regular preachers and ministers do.

I pause for a moment and think about how many of these conversations turn to religion. It’s Saturday, not Sunday. Why would people be talking about religion? The caffeine?

One of the old guys is defending priests and the vestments they wear. He says it’s a tradition that goes back to the time of the Pharaohs. I start laughing, and Linda asks, “What’s up?” I tell her what the guy said about the Pharaohs, and she starts laughing too.

Somebody at another table mentions the Spanish Inquisition and how Catholics are responsible for more deaths than Hitler! Amazing. I want to Google this but don’t because I know if I do, I’ll definitely lose some other part of this talk.

The two old guys are now arguing about whether Hitler or the Catholic Church or the US Army has killed more people. One of the old guys is making a strong case for the US Army bringing up not only the bombing of Dresden, Berlin, Hiroshima and Nagasaki but also the Indian wars on the frontier in the 19th century. He says, “Hitler doesn’t have a prayer.”

Next time I come to Charlottesville, I will definitely come here again. This place is great.

Linda stands up and says, “It’s time to leave and do some shopping.”

I know she’s absolutely right. I’ve got to get that free coffee refill too.

Bye, everybody.

I’ll be back.

John Guzlowski

amerykański pisarz i poeta polskiego pochodzenia. Publikował w wielu pismach literackich, zarówno w USA, jak i za granicą, m.in. w „Writer’s Almanac”, „Akcent”, „Ontario Review” i „North American Review”. Jego wiersze i eseje opisujące przeżycia jego rodziców – robotników przymusowych w nazistowskich Niemczech oraz uchodźców wojennych, którzy emigrowali do Chicago – ukazały się we wspomnieniowym tomie pt. „Echoes of Tattered Tongues”. W 2017 roku książka ta zdobyła nagrodę poetycką im. Benjamina Franklina oraz nagrodę literacką Erica Hoffera za najbardziej prowokującą do myślenia książkę roku. Jest również autorem serii powieści kryminalnych o Hanku i Marvinie, których akcja toczy się w Chicago oraz powieści wojennej pt. „Retreat— A Love Story”. John Guzlowski jest emerytowanym profesorem Eastern Illinois University.
-
John Guzlowski's writing has been featured in Garrison Keillor’s Writer’s Almanac, Akcent, Ontario Review, North American Review, and other journals here and abroad. His poems and personal essays about his Polish parents’ experiences as slave laborers in Nazi Germany and refugees in Chicago appear in his memoir Echoes of Tattered Tongues. Echoes received the 2017 Benjamin Franklin Poetry Award and the Eric Hoffer Foundation's Montaigne Award for most thought-provoking book of the year. He is also the author of two Hank Purcell mysteries and the war novel Road of Bones. Guzlowski is a Professor Emeritus at Eastern Illinois University.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama