Sensacja czy falsyfikat?
Kustosz, Robinson McClellan, powiedział dziennikarzom gazety „The New York Times”, że początkowo nie był pewien, czy utwór faktycznie jest dziełem Fryderyka Chopina. Skonsultował się z naukowcem z University of Pennsylvania, Jeffreyem Kallbergiem, który jest ekspertem, jeśli chodzi o polskiego kompozytora. Po zanalizowaniu tuszu i papieru stwierdził on, że znalezisko jest autentyczne. Charakter pisma również odpowiada charakterowi pisma Chopina, a dodatkowo użyty został w zapisie charakterystyczny dla kompozytora stylizowany symbol klucza basowego. Są też typowe dla Chopina notki obok nut.
Odkrycie to może wywołać debatę w środowisku znawców muzyki klasycznej, ponieważ doniesienia o znalezionych nagle arcydziełach są często przyjmowane sceptycznie z powodu bogatej historii rozmaitych podróbek i fałszerstw. Chopin, który zmarł w 1849 roku w wieku 39 lat, jest kompozytorem powszechnie uważanym za geniusza, ale jego dorobek, jeśli chodzi o liczbę utworów, jest dość skromny. W sumie stworzył około 250 dzieł, niemal wyłącznie na fortepian.
Chopin był wyjątkowo krytyczny w stosunku do swoich dzieł – utwory, jakie zachowały się w rękopisach, a których nie przeznaczył do wydania, polecił swemu przyjacielowi Julianowi Fontanie spalić po swojej śmierci. Fontana na szczęście nie spełnił tej prośby. Spekuluje się, że skoro wartościowe dzieła ich autor przeznaczał do spalenia, być może nie dopuściłby do druku jakiegoś fragmentu walca a-moll. Eksperci z nowojorskiego muzeum twierdzą, że znaleziony utwór pochodzi z lat 1830-35, kiedy Chopin miał niewiele ponad 20 lat. Dzieło ma „surowy początek” i zostało opisane przez pianistę Lang Langa jako zawierające „dramatyczną ciemność, zmieniającą się w coś pozytywnego”.
Jak donosi Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, potencjalny rękopis polskiego geniusza zostanie w najbliższym czasie poddany dokładnym badaniom. Chopin miał tak specyficzny charakter pisma nutowego, że można je stosunkowo łatwo rozpoznać. Jeśli zatem okaże się, że kartka z Morgan Library została napisana przez kogoś innego, trzeba będzie stwierdzić, że pismo zostało znakomicie podrobione. Jak wykazały wstępne analizy, walc na pewno nie jest skończonym utworem Chopina. Nie jest też szkicem do jakiejś później napisanej kompozycji, przede wszystkim dlatego, że ma formę zamkniętą, czyli utwór nie zapowiada jakiejkolwiek kontynuacji.
Możliwe, że był to tylko wpis do sztambucha którejś z jego uczennic, potraktowany jako ćwiczenie. Wiadomo, że kompozytorzy tamtej epoki swoje utwory często tak właśnie notowali. Sam Chopin znany utwór „Impromptu-Fantaisie cis-moll” zapisał w sztambuchu jednej z uczennic, baronowej d’Este. Nadal możliwe jest to, iż rękopis znaleziony w amerykańskiej bibliotece nie jest dziełem Chopina, lecz falsyfikatem. W historii muzyki klasycznej tego rodzaju przypadków bynajmniej nie brakuje.
Skandale w muzyce
Jedno z najwcześniejszych muzycznych oszustw było dziełem skrzypka Fritza Kreislera (1875-1962). Muzyk ten zachwycał publiczność wykonaniem zaginionych rzekomo utworów znanych kompozytorów. Twierdził, że osobiście odkrył rękopisy nieznanych kompozycji Corellego, Vivaldiego i Couperina. Jednak w dniu swoich 60. urodzin Kreisler bez ogródek potwierdził, że sam był kompozytorem wszystkich tych dzieł. Świat muzyczny był oburzony, ale Kreisler zauważył, że „nie powinno mieć znaczenia, kto napisał jakieś dzieło, dopóki ludzie je lubią. Nazwa się zmienia, a wartość pozostaje”. Być może miał rację, bo jego popularność gwałtownie wzrosła po skandalu.
Rzekome muzyczne odkrycie XX wieku miało miejsce w 1933 roku. Węgierski skrzypek Jelly d’Aranyi wkroczył na londyńską scenę i wykonał zupełnie nieznany koncert skrzypcowy Wolfganga Amadeusza Mozarta. Występ wywołał absolutną sensację, ale wkrótce okazało się, że partytura była aranżacją francuskiego skrzypka Mariusa Casadesusa. Twierdził on, że zaaranżował utwór na podstawie rękopisu dziesięcioletniego Mozarta, ze stroną tytułową zawierającą dedykację dla „Madame Adélaïde de France”, najstarszej córki króla Ludwika XV, i datą „Wersal, 26 maja 1766”.
Jednak specjalistom nie pozwolono zobaczyć partytury, a młody Mozart faktycznie przybył do Wersalu, ale 2 dni po dacie dedykacji. Ponadto ojciec kompozytora, Leopold Mozart, nie uwzględnił utworu w katalogu dzieł syna. Dopiero w 1977 roku Marius Casadesus przyznał, że on sam jest prawdziwym kompozytorem.
Polsko-amerykański skrzypek i kompozytor Samuel Duszkin (1891-1976) początkowo studiował w Conservatoire de Paris, a także u Leopolda Auera i Fritza Kreislera. Współpracował ściśle z Igorem Strawińskim, a Strawiński skomponował swoje „Duo Concertante i Divertimento”, aby grać tę muzykę z Duszkinem podczas tras koncertowych. Duszkin wykonał również premierowo wersję orkiestrową „Tzigane” Ravela, a William Schuman skomponował dla niego koncert skrzypcowy.
Podobnie jak inni skrzypkowie jego czasów, Duszkin publikował niezliczone aranżacje i transkrypcje na skrzypce i fortepian. Jako redaktor i aranżer opublikował również „Sicilienne for strings and clavier” Marii Theresii von Paradis oraz „Grave for strings and orchestra” Johanna Georga Bendy. Najprawdopodobniej jednak oba te utwory zostały skomponowane przez niego samego. Nigdy nie przyznał się do swojego autorstwa.
Sprawa z domniemanym rękopisem Chopina jest jednak nieco inna, gdyż nie chodzi w niej o wykonywanie na koncertach nowego walca kompozytora ani też nikt nie jest w jakiś oczywisty sposób zamieszany w próbę fałszerstwa. Może zatem rzeczywiście pozyskamy nieznane wcześniej dzieło genialnego kompozytora.
Andrzej Heyduk