Alicja Otap: Startuje Pan w wyborach na sędziego w 12 podokręgu powiatu Cook (12th subcircuit) z listy demokratycznej na wakat sędzi Marguerite Quinn. Kto znajdzie Pana nazwisko na swojej karcie do głosowania?
Frank Andreou: 12 podokręg (12th subcircuit) obejmuje północne i północno-zachodnie przedmieścia Chicago, na wschód od Northbrook aż do Iverness, a więc: Wheeling, Palatine, część Arlington Heights, część Buffalo Grove, kawałek Hoffman Estates, kawałek Rolling Meadows i trochę Prospect Heights i Mount Prospect. Tylko osoby mieszkające w tych rejonach znajdą moje nazwisko na karcie do głosowania.
Ma Pan za sobą imponującą karierę prawniczą, a kilka lat temu został Pan nominowany na sędziego pomocniczego (associate judge). Dlaczego zdecydował się Pan na udział w wyborach na sędziego?
– Poszedłem na studia prawnicze, bo chciałem pomóc ludziom, aby mogli lepiej zrozumieć prawo. Karierę w służbie publicznej rozpocząłem jako asystent prokuratora stanowego powiatu Cook, gdzie pracowałem przez cztery lata. To była bardzo satysfakcjonująca praca. Z powodów finansowych przeniosłem się do firmy prawniczej, a po dwóch latach postanowiłem otworzyć własną kancelarię, którą wraz z kolegą prowadziliśmy przez około 19 lat. Prowadziliśmy spory sądowe i bardzo lubiłem tę pracę.
Potem nadarzyła się okazja zostania sędzią pomocniczym. Od początku chciałem być sędzią, ale nie było to możliwe bez odpowiedniego doświadczenia. Postanowiłem przyjąć ofertę. Byłem gotowy ciężko pracować i zajmować się tylko sprawami prawnymi, a nie również prowadzeniem biznesu. Teraz mogę naprawdę skupić się na prawie i pomagać ludziom lepiej je zrozumieć.
Jako sędzia pomocniczy (associate) prowadzę procesy z udziałem ławy przysięgłych dotyczące wypadków ze skutkiem śmiertelnym i uszkodzeń ciała. To poważne sprawy, często dotyczące dużych sum pieniędzy. Lubię tę pracę i mógłbym w niej zostać, ale chcę również mieć możliwość udziału w zarządzaniu sądami. Wierzę, że lata doświadczenia jako prawnik i sędzia mogą pomóc mi w szkoleniu innych sędziów w celu ulepszenia pracy sal sądowych. Chcę zmieniać postrzeganie sądów jako budzących strach miejsc, w których nie rozumiemy, co się dzieje.
Jaka jest różnica między sędzią pomocniczym a pełnym sędzią?
– Sędziowie są wybierani przez wyborców. Sędziowie pomocniczy są wybierani przez sędziów. W moim przypadku 284 kandydatów ubiegało się o 15 pozycji sędziów pomocniczych. Pełni sędziowie mogą wybierać również prezesa sądów powiatu Cook, którym jest obecnie Timothy Evans. Sędziowie pomocniczy nie mogą wybierać szefa sądów. Sędziowie pomocniczy kiedyś pełnili ograniczone funkcje. Sędzia Evans rozszerzył zakres naszych obowiązków, ponieważ wierzy w naszą wartość jako sędziów. Jest jeszcze nieznaczna różnica w płacy. Jednak dla mnie największą różnicą jest fakt, że jako pełny sędzia mógłbym wybierać sędziów pomocniczych i szefa sądów, czyli mieć głos w zarządzaniu sądami. Dlatego startuję na to stanowisko.
Co spośród Pana wysokich kwalifikacji, bogatego doświadczenia i umiejętności zawodowych jest Pana największym atutem?
– Największym komplementem, jaki słyszę od prawników, z którymi pracowałem, jest moja cierpliwość. Po wielu latach pracy jako prawnik i sędzia pomocniczy najważniejsze jest dla mnie, żeby wszyscy, którzy przychodzą do sądu, byli wysłuchani. Nikogo nie popędzam. Wysłuchuję wszystkich argumentów. Mogę się z nimi nie zgadzać, ale pozwalam stronom je przedstawić. Tu nie chodzi o moją wygodę. Prawnicy ciężko pracują, aby zbudować swoje sprawy. Kiedy pracowałem jako prawnik, zawsze wiedziałem, gdy sędzia nie przeczytał dokumentu, który przedstawiłem. Byłem rozczarowany, gdy nie byłem wysłuchiwany. Osoby, które przychodzą bez adwokata, mogą nie rozumieć, co się dzieje. Osoby starsze mogą nie wiedzieć, jak korzystać z komputera, gdy przesłuchania odbywają się zdalnie, na zoomie. Trzeba mieć cierpliwość do tych ludzi. Muszą wiedzieć, że zostaną wysłuchani.
Innym moim atutem jest to, że rozumiem swoją rolę. Ważna jest pokora. Sędziowie nie wiedzą wszystkiego. Mimo że mamy na sobie togę i siedzimy wysoko na ławie sędziowskiej, nie można być aroganckim. Jesteśmy w końcu urzędnikami w służbie publicznej. Tu nie chodzi o mnie. Chodzi o urząd, który sprawuję. Ważne, aby społeczeństwo miało zaufanie do sądownictwa. Mam nadzieję, że kiedy zasiądę w ławie sędziowskiej, ludzie będą mieć poczucie, że mogą mi zaufać.
Dlaczego wyborcy nie powinni pomijać głosowania na sędziów na karcie wyborczej?
– Sądownictwo jest trzecią gałęzią władzy, obok ustawodawczej i wykonawczej. Sądy w Illinois są tak samo ważne i potężne jak gubernator i parlament. Ważne, aby ludzie zrozumieli, że osoba w ławie sędziowskiej ma bardzo dużą władzę. W przypadku rozwodu może oddzielić dziecko od rodzica, w sprawie kryminalnej – odebrać komuś wolność, w sprawie komercyjnej – pozbawić kogoś fortuny, w sprawie spadkowej – pozbawić kogoś prawa do podpisywania czeków. Jest naprawdę ważne, kto siedzi w tej ławie sędziowskiej. Stan Illinois jako jeden z niewielu pozwala na głosowanie na sędziów w wyborach.
W mojej kampanii wyborczej często powtarzam, że sędziowie są ostatni na balocie, ale powinni być pierwsi na uwadze. Jest bardziej prawdopodobne, że spotkasz się osobiście z sędzią niż z jakimkolwiek innym urzędnikiem państwowym. Prędzej czy później każdy staje przed sądem. Dostajemy mandaty, bierzemy rozwody itd. Jeżeli na stanowisku nie ma odpowiednich ludzi, dzieją się złe rzeczy, a ich skutki są trwałe. Trzeba się doinformować i wiedzieć, na kogo głosować.
Jako sędzia musi Pan być bezstronny i sprawiedliwy, i nie może komentować przepisów ani toczących się spraw. Chyba trudno jest prowadzić kampanię wyborczą przy takich ograniczeniach?
– Nie mogę dyskutować na tematy polityczne. Z chęcią natomiast podyskutuję na temat mojej filozofii sądownictwa. Czasami wyborcy są rozczarowani taką odpowiedzią. Ale tak naprawdę spośród tysięcy spraw, którym przewodniczyłem jako sędzia pomocniczy, nikt mnie nigdy nie zapytał o moją przynależność polityczną. Liczy się sprawiedliwość, bezstronność, gotowość do zrozumienia prawa i podjęcia decyzji. Taka jest rola sędziego. Kiedy sędzia nie podejmuje decyzji, odwleka sprawę. Decyzje są podejmowane nie na podstawie polityki, ale prawa. Bez względu na to, jakie prawo obowiązuje w Illinois, jako sędziowie musimy go przestrzegać.
Co jeszcze składa się na Pana filozofię sądownictwa?
– Jeżeli prawnik powie mi, że się mylę i udowodni to, przyjmę to i zmienię moje stanowisko. Nie jestem uparty. Jestem elastyczny, ponieważ tak trzeba. Jesteśmy tylko ludźmi. Zawsze wysłucham, o ile przestrzegane są reguły i procedury. Jeżeli chcesz je obejść, nie będziesz wysłuchany. Osobom, które same się reprezentują, wyjaśniam, że zgodnie z prawem muszę traktować ich tak samo jak prawnika. Oczekuje się, że będą znały prawo. Nie mogę udzielać rad z ławy sędziowskiej. Mogę dać im materiały źródłowe, informacje o pomocy prawnej w całym mieście. Większość grup etnicznych ma swoje organizacje prawne, które mogą dostarczyć wsparcia, czasami bezpłatnego. W przypadku polskiej społeczności to np. grupa Advocates Society.
Często podkreśla Pan, jak ważną rolę spełniają w sądzie tłumacze.
– W Chicago i powiecie Cook mamy najwięcej osób mówiących po polsku i hiszpańsku. Te osoby zawsze mogą mieć tłumacza, ponieważ z reguły jest on w budynku. W przypadku innych języków tłumaczy trzeba zamawiać wcześniej. Powiat Cook ma wspaniałe biuro ds. tłumaczeń. Jako sędzia chcę mieć pewność, że to tłumacz, a nie prawnik, który mówi w języku swojego klienta, zapewni tłumaczenie. To szczególnie ważne, gdy na przykład klient przyznaje się do winy, albo zrzeka się jakiegoś prawa. Konstytucja nakazuje, aby oskarżony dokładnie rozumiał, z czego rezygnuje. Jeżeli potrzebujemy tłumacza, zawsze należy zgłosić to sędziemu.
Jakie organizacje i stowarzyszenia prawne poparły Pana kandydaturę na sędziego?
– Trzy organizacje prawnicze uznały mnie za „wysoce rekomendowanego”: Illinois State Bar Association, Decalogue Society of Lawyers i LAGBAC-Chicago. Wszystkie pozostałe stowarzyszenia uznały mnie za kandydata „rekomendowanego” lub „wykwalifikowanego”. Nie mam żadnych negatywnych ocen. Otrzymałem poparcie Chicago Federation of Labor, Personal PAC i bliskiej mi greckiej organizacji United Hellenic Voters of America. Polska organizacja prawnicza Advocate Society uznała mnie za wykwalifikowanego kandydata.
Kim jest prywatnie Frank Andreou?
– Dorastałem w Glenview, mieszkam w Northbrook, jestem żonaty od 23 lat, moja żona jest stomatologiem. Mamy dwóch synów, obaj studiują na Purdue University. Jesteśmy aktywni w naszej społeczności, udzielamy się w greckim kościele prawosławnym, pw. św. Piotra i Pawła. Zanim zostałem sędzią, przez pięć lat byłem członkiem rady okręgu szkolnego nr 27.
Czy ma Pan specjalne przesłanie do polsko-amerykańskich wyborców?
– Startuję z numerem 93, a moi koledzy – Alon Stein z numerem 91 i James “Jack” Costello z numerem 95. To także dobrzy, wykwalifikowani kandydaci, którzy będą wspaniałymi sędziami. Razem prowadzimy kampanię: chodzimy na targi farmerskie, stacje kolejowe, pukamy od drzwi do drzwi, wysyłamy ulotki, reklamujemy się online. Chodzi o rozpoznawalność nazwiska. Nie chcę, aby w dniu wyborów ktoś powiedział, że nigdy wcześniej o mnie nie słyszał. Przede wszystkim apeluję do czytelników, aby wiedzieli, kim są ich sędziowie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Alicja Otap
Opracowała: Joanna Marszałek