Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 2 listopada 2024 11:19
Reklama KD Market

Człowiek ze stali

Na kartach historii kina zapisał się nie tylko jako aktor, ale też reżyser, producent i scenarzysta. Był dobrze wykształcony, bardzo utalentowany a przy tym przystojny i wysportowany. Fatalny wypadek, który przytrafił mu się u szczytu sławy, przerwał jego imponującą karierę. W tym roku mija 20 lat od śmierci Christophera Reeve’a, pamiętnego Clarka Kenta z kinowych adaptacji przygód o Supermanie...
Człowiek ze stali
Christopher Reeve "Superman"

Autor: Warner Bros/Everett Collection

Przyjaźń aż po grób

Miał 52 lata, kiedy 27 maja 1995 roku doszło do nieszczęśliwego wypadku. Aktor łączył karierę filmową z zamiłowaniem do zawodów jeździeckich. Tego dnia spłoszony koń zrzucił go z siodła tak niefortunnie, że przy upadku aktor poważnie uszkodził sobie kręgosłup. W efekcie do końca życia był sparaliżowany i oddychał przez respirator. Nie przeszkodziło mu to jednak w pracy zawodowej, a także w aktywnej walce o prawa osób niepełnosprawnych. 

Christopher D’Olier Reeve był rodowitym nowojorczykiem. Przyszedł na świat 25 września 1952 roku w rodzinie pisarza i naukowca Franklina D’Oliera Reeve’a oraz dziennikarki Barbary Pitney. Miał zaledwie cztery lata, kiedy rodzice się rozwiedli. Wraz z o rok młodszym bratem Benjaminem zamieszkał z matką, która przeprowadziła się do Princeton. Tam kilka lat później Barbara ponownie wyszła za mąż za Tristama B. Johnsona, maklera giełdowego. 

Przyszły Superman w wieku dziesięciu lat zapisał się do amatorskiej grupy teatralnej The Yeomen of the Guard w McCarter Theatre. Latem 1968 roku występował w przedstawieniu „A View from the Bridge” na Williamstown Theatre Festival. Zachwycił swoją grą samą Olympię Dukakis, laureatkę Oscara za rolę w „Moontruck”. 

Wtedy Reeve równolegle pasjonował się sportem. Grał w piłkę nożną, bejsbol, uprawiał tenis i hokej a także trenował jeździectwo. Z powodzeniem brał udział w licznych zawodach i konkursach. W 1970 roku został honorowym absolwentem prywatnej szkoły Princeton Country Day. 

Już wtedy chciał pójść na studia aktorskie, ale obiecał matce, że najpierw zdobędzie „normalne” wykształcenie. Ostatecznie po otrzymaniu licencjatu w Cornell University w Ithaca zapisał się do prestiżowej Jullilard School. Tam poznał i zaprzyjaźnił się z innym wspaniałym aktorem, Robinem Williamsem. Zanim jednak obaj stali się popularni, obiecali sobie, że jeśli tylko jeden z nich osiągnie sukces, wesprze mniej szczęśliwego kolegę. Jednak udało się obu – nie tylko podbili świat filmu, ale pozostali przyjaciółmi do końca. Williams wspierał Reeve’a do jego śmierci. Sam odebrał sobie życie dekadę później.

Prawdziwy Superman

Jeszcze w trakcie studiów aktorskich Reeve trafił do filmu. Zagrał epizod w telewizyjnym dramacie „Enemies”, potem został gwiazdą opery mydlanej stacji ABC „Love of Life”. Grywał też na Broadwayu, m.in. w „Matter of Gravity” u boku Katherine Hepburn.

W połowie lat 70. agent załatwił mu casting do „Supermana”, filmowej adaptacji niezwykle popularnej serii komiksów. Nieznany aktor zrobił kolosalne wrażenie na producentach, którzy zobaczyli w nim idealnego Clarka Kenta. Po otrzymaniu scenariusza Reeve natychmiast rozpoczął pracę nad swoją rolą. Miał warunki: 194 centymetry wzrostu, a w Hollywood mówiono, że jest najbardziej wysportowanym aktorem zaraz po Schwarzeneggerze. Idealną sylwetkę Supermana osiągnął dzięki morderczym treningom i specjalnej diecie. 

Premiera filmu odbyła się w 1978 roku. Kreacja aktora wzbudziła zachwyt publiczności i krytyki. Brytyjska Akademia Sztuk Filmowych i Telewizyjnych nagrodziła go nagrodą BAFTA, aktor dostał też nominację do Saturna. „Superman” odniósł również sukces komercyjny, w efekcie czego powstały trzy sequele: w 1980, 1983 i 1987 roku. Reeve pytany po latach o kandydatów do roli Supermana powtarzał: „Jedno jest pewne: powinien to być mało znany aktor”. 

Co ciekawe, Reeve nie był jedynym wyróżniającym się kandydatem do tej roli. Producenci myśleli bowiem o Sylvestrze Stallone. To, że Christopher dostał życiową rolę, to ponoć zasługa Marlona Brando, który kategorycznie sprzeciwił się temu, by Sly pojawił się w tej produkcji. 

Słabość człowieka ze stali

Po premierze „Supermana” życie Reeve’a zmieniło się diametralnie: wywiady, programy telewizyjne, gale na cele charytatywne i zawody sportowe. Odcinał kupony od popularności. O ile jednak druga część „Supermena” przypadła widzom do gustu, trzecia nie została już tak dobrze przyjęta. Film otrzymał nawet dwie nominacje do Złotych Malin. Reeve zarzekał się, że to koniec z rolą „człowieka ze stali”, ale ostatecznie zagrał też w kolejnej części „Superman IV: the Quest of Peace”. Na szczęście dla równowagi grał w innych produkcjach, m.in. w „Deathtrap” Sidneya Lumeta, „Somewhere in Time” u boku Jane Seymour czy „Tostonians” Jamesa Ivory’ego. 

Potem przez wiele lat pracował dla telewizji, z rzadka tylko pokazując się na dużym ekranie. Cały czas przeglądał scenariusze w nadziei, że trafi na coś interesującego. Przydarzyło się to dopiero na początku lat 90., podczas kolejnego spotkania z reżyserem, Jamesem Ivorym. Zaprosił on aktora do udziału w nowym projekcie „The Remains of the Day” będącym ekranizacją powieści Kazuo Ishiguro, która została wyróżniona Booker Prize. Reeve zagrał u boku takich sław jak Anthony Hopkins, Emma Thompson, James Fox, Hugh Grant czy Peter Vaughan. Melodramat otrzymał osiem nominacji do Oscara, pięć do Złotych Globów oraz sześć do BAFTA. Mimo niemal 20 nominacji nie dostał ani jednej nagrody (!).

Christopher Reeve, 2003 r. fot. Mike Lin/Wikipedia

To wciąż on

Rola sparaliżowanego policjanta w filmie telewizyjnym „Above Suspicion” okazała się niejako prorocza. Rok po jego premierze aktor brał udział w zawodach jeździeckich. Tak niefortunnie upadł z konia, że został sparaliżowany i resztę życia spędził na wózku inwalidzkim. Od tej chwili mógł oddycha

wyłącznie posługując się respiratorem. 

Mimo to Reeve kontynuował karierę. Otrzymał nawet Nagrodę Gildii Aktorów Ekranowych za rolę sparaliżowanego architekta w filmie „Rear Window”. Zadebiutował jako reżyser filmu „In the Gloaming”, zapraszając do współpracy tak wspaniałe aktorki jak Glenn Close, Bridget Fonda i Whoopi Goldberg. Pracował również przy takich projektach jak „The Brooke Ellison Story”, „Everyone’s Hero” czy „Superman II: The Richard Donner Cut”, który to obraz został mu zadedykowany. 

Ponadto aktor został przewodniczącym Rady Dyrektorów Amerykańskiego Stowarzyszenia Sparaliżowanych. Stał się zdeterminowanym i rozpoznawalnym na całym świecie rzecznikiem osób niepełnosprawnych. Bez wahania testował na sobie nowe metody terapii. W 1998 roku ukazała się jego autobiografia „Still Me”, która natychmiast stała się bestsellerem. W książce tej pisał o tym, jak po wypadku popadł w depresję i myślał nawet o samobójstwie. „Zastanawiałem się, jak nada temu tragicznemu wydarzeniu sens. Wierzę, że nic w naszym życiu nie dzieje się bez powodu” – można przeczytać na stronach „Still Me”.

Miłość silniejsza niż choroba

Przez cały czas u jego boku trwała żona, piosenkarka Dana Morosini. Aktor poślubił ją w 1992 roku, a kilka miesięcy później urodził się ich syn, Will. Wcześniej, przez niemal dekadę Reeve związany był z modelką Gae Exton, z którą miał syna Matthew i córkę Aleksandrę. Był to burzliwy związek i para rozstała się pod koniec lat 80. 

Tragedia wydarzyła się zaledwie trzy lata po ślubie Christophera i Dany. Był to dla nich punkt zwrotny. Ich miłoś

nabrała nowego znaczenia. We wrześniu 1995 roku, zaledwie cztery miesiące po wypadku, aktor mówił w programie telewizyjnym: „Kiedy wróciłem, myślałem sobie, że może nie warto się starać i po prostu wypiszę się ze szpitala. Dana powiedziała mi wtedy: nadal jesteś sobą i kocham cię”. 

Reeve przez 12 tygodni nie opuszczał szpitala. Dana jeździła do niego trzy razy dziennie. Wspierała go też w czasie trudnej rehabilitacji. Wspólnie otworzyli w Short Hills w stanie New Jersey pierwszy ośrodek, w którym ludzie sparaliżowani uczą się normalnego życia. Dana była również założycielką i dyrektorem Fundacji im. Christophera Reeve’a, wpierającej badania nad leczeniem skutków paraliżu. 

Reeve zmarł w wyniku ogólnoustrojowego zakażenia 10 października 1994 roku. Dana odeszła wiosną 2006 roku. Przyczyną był rak płuc, choć piosenkarka nigdy nie paliła papierosów. Synem pary zaopiekowali się bliscy. 32-letni dziś Will jest dziennikarzem i pracuje w „Good Morning America”. Jest kopią ojca. 

Małgorzata Matuszewska


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama