Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Polska lekarka spod Chicago zaraziła się tańcem

Doktor Aleksandra Głodek, immunolog i stomatolog z Harvardu, marzy o roztańczeniu Polonii
Polska lekarka spod Chicago zaraziła się tańcem
Z Kharytonem Khomenko na międzynarodowym konkursie tańca w Blackpool

Autor: Alex Rowan Photography

Praca naukowa dała jej pole rozwoju, rodzina – miłość i wsparcie, własna klinika stomatologiczna – satysfakcję ze spełnionego marzenia. Ale dopiero taniec, który odkryła w dorosłym życiu, dopełnił szczęścia. Dał możliwość zatrzymania chwili, osobistego wyrazu i stałego samorozwoju. Przy okazji stał się formą terapii na trudne emocje i dokuczliwy perfekcjonizm. Teraz dr Aleksandra Głodek chciałaby zarazić tańcem innych, a zwłaszcza Polonię.

Ze zdjęcia profilowego kliniki dentystycznej w Libertyville na północnych przedmieściach Chicago w białym kitlu uśmiecha się dr Aleksandra Głodek – dla pacjentów „Doctor Ola”. Delikatna, wyrozumiała, profesjonalna – tak opisują ją w opiniach. Jednak droga Oli Głodek do pracy stomatologa była kręta, a jej osiągnięcia wykraczają daleko poza prowadzenie własnego gabinetu. Pacjenci mogą też nie wiedzieć, że doktor Ola w każdej wolnej chwili zamienia stomatologiczny fartuch na olśniewające sukienki i podbija parkiety na turniejach tańca towarzyskiego w systemie pro-am. I pomyśleć, że taniec odkryła dopiero kilka lat temu…

fot. arch. pryw./Alex Rowan Photography

We wrześniu z instruktorem Jakubem Sawickim Głodek wygrała mistrzostwa Stanów Zjednoczonych pro-am w stylu standardowym w kategorii Rising Star w swojej grupie wiekowej na zawodach United States Dance Championships, USDC na Florydzie. W maju w największym na świecie, prestiżowym międzynarodowym konkursie tańca w Blackpool w Anglii z wieloletnim partnerem pro-am Kharytonem Khomenko zdobyła mistrzostwo w stylu standardowym (closed) i wicemistrzostwo w stylu American Smooth. W najtrudniejszym i najbardziej konkurencyjnym stylu Standard Open zajęli trzecie miejsce na świecie. W listopadzie Głodek weźmie udział w kolejnych turniejach.

– W tańcu znajduję coś, czego nie dostarczyły mi moje dotychczasowe pasje – nauka i stomatologia: wolność, radość z ruchu i możliwość budowania głębokich relacji z innymi. To piękno nie tylko fizyczne, ale i duchowe, które sprawia, że taniec stał się integralną częścią mojego życia – wyznaje 50-letnia Głodek.

Ze Szczecina na Harvard

W dzieciństwie nie była zainteresowana sportem ani aktywnością fizyczną. Wolała książki. Do Stanów Zjednoczonych przyjechała w 1999 r. ze Szczecina z dyplomem stomatologa, za namową chłopaka – dziś męża – który dostał ofertę pracy naukowej na Uniwersytecie w Pensylwanii. Wraz z nim podjęła badania w dziedzinie immunologii, odstawiając tymczasowo marzenia o stomatologii. Po roku w Stanach oboje wylądowali w Szkole Medycznej Uniwersytetu Harvarda, gdzie Głodek kontynuowała badania i publikowała artykuły naukowe aż do uzyskania doktoratu. Po drodze urodziły się dzieci – córka w 2001 i syn w 2003. Po kilku latach upomniały się o siebie dawne marzenia.

– Mimo sukcesów i satysfakcji z pracy naukowej, wciąż czułam, że czegoś mi brakuje – kontaktu z pacjentami, efektu pracy jako dentysty, który widziałam w uśmiechach ludzi i ich ogólnej poprawie zdrowia. Zdecydowałam, że jeśli mamy zostać w Stanach na stałe, to chcę powrócić do mojego wymarzonego i wyuczonego zawodu – wspomina Głodek.

Dyplom lekarza stomatologa z Polski nie był wystarczający do wykonywania zawodu w Stanach. Mimo że świetnie zdała wymagany egzamin państwowy, Harvard nie oferował programu uzupełniającego dla zagranicznych stomatologów. Pomógł łut szczęścia i rozmowa z odpowiednią osobą w odpowiednim miejscu i czasie. Uczelnia zrobiła wyjątek i oficjalnie przyjęła Głodek na trzeci rok studiów stomatologicznych.

Nie obyło się bez wielkich poświęceń. Żeby chodzić do szkoły, musiała zrezygnować z pracy. Dzieci były małe, koszt studiów wysoki. Mąż podjął nową pracę, lecz z dala od domu. Przez dwa lata w każdy piątek wracał do Bostonu, by zajmować się dziećmi, gdy żona wkuwała do egzaminów. W 2011 r. Głodek ukończyła Szkołę Dentystyczną Uniwersytetu Harvarda i obroniła doktorat z immunologii na macierzystej uczelni w Szczecinie.

Z Kharytonem Khomenko na międzynarodowym konkursie tańca w Blackpool 
fot. Alex Rowan Photography
Z Kharytonem Khomenko na międzynarodowym konkursie tańca w Blackpool 
fot. Alex Rowan Photography

Czas spędzony na Harvardzie, choć trudny, był niezapomniany.

– Byłam częścią niezwykle stymulującego środowiska – moi koledzy, studenci i wykładowcy byli ludźmi o bardzo ciekawych poglądach i inspirujących życiorysach. Codzienny kontakt z nimi nie tylko poszerzał moją wiedzę, ale także motywował do poszukiwania nowych rozwiązań i podejść w mojej praktyce zawodowej i w życiu – wspomina Głodek.

Chciałaby, żeby historia jej drogi zawodowej zainspirowała innych, a zwłaszcza kobiety, którym trudniej pogodzić wszystkie życiowe role.

– Jak się okazuje, ważna jest zarówno ciężka praca i szczęście, ale także gotowość, kiedy to szczęście się pojawia. Nie trzeba rezygnować z bardzo trudnych wyzwań, nawet jeśli są one na początku powodem dużego lęku czy stresu. Nigdy też nie jest za późno na spełnianie marzeń. Czasami warto poczekać, albo uzbroić się w cierpliwość – podkreśla Głodek.

Z nowym nauczycielem Jakubem Sawickim na United States Dancesport Championships we wrześniu 2024
fot. arch. pryw.

Przez salsę do Blackpool

Taniec pojawił się w życiu Oli Głodek w 2015 roku, kiedy wraz z mężem, czysto rekreacyjnie, zapisali się na kurs salsy w Princeton w New Jersey, gdzie wówczas mieszkali. Lubili latynoskie rytmy, a wspólne tańczenie salsy stało się ich ulubioną rozrywką. Rok później w Polsce zmarła nagle jedyna młodsza siostra Oli. To wydarzenie całkowicie przewartościowało jej życie, jak wspomina. Wkrótce rodzina przeprowadziła się do Illinois.

W nowym studiu Freda Astaire’a w Northbrook Głodek po raz pierwszy usłyszała o turniejach tanecznych pro-am. Nowi instruktorzy zachęcali też do poznania innych stylów tańca, jak American Rhytm i American Smooth.

System tańca pro-am, rodzimy dla Stanów Zjednoczonych, polega na tańcu amatora (am) z zawodowcem (pro – profesjonalistą), który na bieżąco uczy i poprawia błędy ucznia. Taka forma sprawia, że amator szybko zaczyna robić postępy. Umożliwia udział w turniejach i pokazach tańca, w których uczeń i instruktor stanowią taneczną parę. System stał się popularny, ponieważ otworzył drzwi do udziału w zawodach pasjonatom tańca w każdym wieku, a nie tylko tym, którzy tańczą od dzieciństwa.

O ile mąż wolał poprzestać na salsie, Ola Głodek szybko wciągnęła się w wyczynowe tańce turniejowe pro-am. Jeszcze w 2019 odniosła pierwsze sukcesy w turnieju organizowanym przez swoje studio.

– Świat turniejów tanecznych to nie tylko blask świateł, pięknych sukienek i medali. To świat pełen intensywnej pracy nad sobą, skomplikowanej nauki partnerowania i regulowania własnych emocji. Bardzo szybko mnie ten świat pochłonął, bo stał się dla mnie formą terapii, która pomogła uporać się z bólem po stracie siostry – wspomina Głodek.

Po pandemii, która na rok przerwała nowe hobby, w 2021 r. Głodek zdeterminowana wróciła do studia. Za namową instruktorów postanowiła wypłynąć na głębsze wody, spróbować nowych stylów i zawodów poza Illinois, za każdym razem zajmując miejsca w czołówce. Odtąd regularnie bierze udział w turniejach tańca wyczynowego, zarówno lokalnych, jak i krajowych, a ostatnio także międzynarodowych. Do września była już na 6 turniejach.

Jednak medale i trofea nie są głównym celem Oli Głodek.

– Kluczowe jest dla mnie sprawdzenie swoich umiejętności i odnotowanie postępu, ale też konfrontacja z własnymi słabościami. Taniec to mój sposób na wyrażenie siebie i odnalezienie równowagi w życiu, które wcześniej zdominowane było przez perfekcjonizm. Turnieje nauczyły mnie pokory, bo choć marzę o tym, żeby zatańczyć perfekcyjnie, perfekcja w tańcu nie istnieje. Tańczę, aby zatrzymać chwilę i być w niej na sto procent – to jest mój sposób na tak popularny teraz „mindfulness”. Taniec to dla mnie droga nieustannego rozwoju i odkrywania nowych możliwości, mimo wyzwań, które pojawiają się po drodze.

Marzenia o roztańczeniu Polonii

Jak na lekarza, naukowca i immunologa przystało, Głodek chce rozpowszechniać korzyści zdrowotne, jakie daje taniec – zarówno fizyczne, jak i psychiczne.

– Chciałabym, aby taniec towarzyski – czyli taniec w parach – zyskał większą popularność jako sport i forma terapii. Sportowa strona tańca towarzyskiego jest wyjątkowa, ponieważ u podstaw treningu leży bezpośredni kontakt fizyczny oraz komunikacja niewerbalna między partnerami. Jest to też sport ściśle koedukacyjny, czego nie można powiedzieć o żadnej innej z popularnych dziś wśród dzieci dyscyplin sportowych. Nauka tańca towarzyskiego doskonale wpisuje się w wysiłki nauczycieli na rzecz promowania nie tylko aktywności fizycznej, ale też tolerancji, empatii, akceptacji własnego ciała oraz szacunku dla innych. Kontakt fizyczny w tańcu może pomóc w treningu wyrażania i kontrolowania emocji, co jest niezwykle ważne dla zdrowia psychicznego dzieci, szczególnie w dzisiejszych czasach. Może również pomóc w przełamywaniu stereotypów związanych z płcią i wyglądem zewnętrznym oraz wspierać inkluzywność. Chciałabym, aby taniec towarzyski był bardziej obecny w programach szkolnych, także jako element rozwoju wrażliwości na muzykę – wylicza Głodek.

Chicagowska Polonia ma już silną reprezentację tańca wyczynowego i amatorskiego, i liczne studia tańca. Głodek marzy, aby wykorzystać ten fakt i wspólnie promować to, co najpiękniejsze w kulturze tańca towarzyskiego wśród polskiej społeczności w Stanach Zjednoczonych. Co wyniknie z tych marzeń, na razie nie wiadomo, ale Głodek pokazała już, że jest konsekwentna w dążeniu do swoich celów.

Joanna Marszałek
[email protected]

fot. Alex Rowan Photography
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaWaldemar Komendzinski
ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama