Alicja Otap: Dlaczego uważa Pan, że jest lepszym kandydatem na sędziego niż Pana wyborcza przeciwniczka?
Alon Stein: Przez ostatnich 11 lat byłem arbitrem w sądzie. Jeżeli wygram wybory, nie będzie to mój pierwszy raz na sali sądowej. Jestem natychmiast przygotowany do pracy. Od 2013 jako arbiter prowadziłem przesłuchania we wszystkich sprawach. W sądzie okręgowym powiatu Cook mamy trzy rodzaje arbitrażu: sprawy municypalne, jak mandaty drogowe czy spory między firmami ubezpieczeniowymi, sprawy związane z obrażeniami cielesnymi oraz sprawy biznesowe. Mam również bogate doświadczenie od strony adwokata. Dla moich klientów występowałem zarówno w roli oskarżyciela, jak i obrońcy w przeróżnych sprawach. Do tego jestem empatyczny i świadomy problemów, które dotyczą zwykłego człowieka i zwykłe biznesy. Jednym z nich są koszty w systemie sądownictwa, często spowodowane powolnym postępowaniem spraw. Jestem gotowy do pracy nad ich przyspieszeniem. Jako arbiter jestem przeszkolony do szybkiego i wydajnego podejmowania decyzji. W prywatnej praktyce nie można sobie pozwolić na powolne tempo, ponieważ klienci płacą za postępy w ich sprawie. Doświadczenia z prywatnej praktyki mogę wnieść do ławy sędziowskiej.
Proszę opowiedzieć o swoich polskich korzeniach.
– Moi dziadkowie ze wszystkich czterech stron pochodzili z Polski. Ci od strony ojca pochodzili z Galicji. Wszyscy mówili po polsku. Podobno rozmawiali ze sobą po polsku, żeby dzieci nie wiedziały, o czym mówią. Jak na ironię, moi rodzice rozumieją język polski, choć już nim nie mówią. Jako trzecie pokolenie, niestety znam już tylko kilka słów. To nie zmienia faktu, że jestem bardzo dumny z polskiego pochodzenia. To jeden z powodów, dla których przyłączyłem się do Advocate Society, stowarzyszenia polskich adwokatów w Chicago, gdzie zasiadam w zarządzie. Jestem również członkiem Stowarzyszenia Polsko-Amerykańskich Policjantów (Polish American Police Association, PAPA). W tych organizacjach mam możliwość poznania ludzi, którzy myślą podobnie jak ja.
Jest Pan jedynym kandydatem polskiego pochodzenia w tym wyścigu.
– To prawda, lecz również posiadającym najlepsze kwalifikacje. Wywodzę się z sektora biznesowego i mam szerokie doświadczenie. W sądzie zajmowałem się sprawami od A do Z – dosłownie od apelacji do zoning, czyli zagospodarowania przestrzennego. Prowadziłem apelacje na najwyższych szczeblach – przed Sądem Najwyższym Wisconsin, Sądem Najwyższym Indiany, a także Sądem Apelacyjnym USA dla Siódmego Okręgu, który jest ostatnim szczeblem przed Sądem Najwyższym USA. Jestem dumny ze swojego polskiego dziedzictwa i faktu, że jestem jedynym polskim kandydatem, ale również najlepiej wykwalifikowanym.
Wyborcy często nie zdają sobie sprawy, jak ważny jest urząd sędziego, dlatego pomijają go przy głosowaniu. Co powiedziałby Pan tym wyborcom?
– Proszę nie pomijać tego urzędu, dojść do samego dołu karty do głosowania i wybrać sędziego z bogatym doświadczeniem. Nie wybierajmy kogoś, kto przez całą swoją karierę praktykował tylko jeden rodzaj prawa. Nie warto też wybierać kogoś, kto reprezentował tylko jedną stronę. Chcemy sędziego, który jest obiektywy, zawsze widzi dwie strony i potrafi być sprawiedliwy. Moja przeciwniczka wyborcza przez 30 lat była oskarżycielem. Po takim czasie naturalne jest uwarunkowanie do myślenia, że każdy jest winny. Idąc do wyborów, warto zapytać się, co robił dany kandydat. Jakie ma doświadczenie? Czy reprezentował zarówno powodów, jak i pozwanych? Czy pracował jako arbiter? Czy pokazał, że może być sprawiedliwy? Czy potrafi posuwać sprawy do przodu?
Dlaczego zdecydował się Pan wystartować w wyborach na sędziego?
– Uważam, że potrzebujemy więcej sędziów z moim zapleczem: wywodzących się z prywatnej praktyki, właścicieli biznesów. Potrzebujemy więcej przedstawicieli prywatnego sektora na ławie sędziowskiej. Ubiegam się o miejsce zwolnione przez sędzię Grace Dickler, która przechodzi na emeryturę i poparła moją kandydaturę. To najważniejsze poparcie, jakie można otrzymać.
Jest Pan również popierany przez wiele organizacji.
– Uzyskałem poparcie Stowarzyszenia Polsko-Amerykańskich Policjantów, Advocates Society, a także stowarzyszeń policjantów włosko-amerykańskich oraz azjatycko-amerykańskich. Mam też poparcie Chicago Federation of Labor oraz kilku związków zawodowych, a także greckiej organizacji United Hellenic Voters of America. Mam poparcie polityków z Partii Demokratycznej, ale także Republikanina, emerytowanego posła stanowego Sidneya Mathiasa. Cenię sobie fakt, że osoby z obu stron politycznej areny udzieliły mi poparcia.
Ma Pan również dobre notowania w profesjonalnych organizacjach prawniczych.
– Moją kandydaturę zarekomendowały wszystkie główne stowarzyszenia prawników. Wiele z nich nie udziela formalnego poparcia, lecz jedynie rekomendacji. Tym bardziej jestem dumny, że Advocate Society udzieliło mi nie tylko rekomendacji, ale również oficjalnego poparcia.
Jakie jest Pana przesłanie do wyborców, w tym polskiego pochodzenia?
– Przy wyborze sędziego warto patrzeć dalej niż nazwisko czy przynależność do partii politycznej. Trzeba wybrać sędziego, który ma szerokie doświadczenie w wielu dziedzinach prawa, który ma doświadczenie ze świata biznesu, ponieważ w sektorze prywatnym sprawy poruszają się szybciej. Chcemy mieć sprawniejszy system sądowy, a jedynym sposobem, aby tego dokonać, jest zatrudnienie większej ilości osób z sektora prywatnego, które pracowały w nim w charakterze sędziów, czyli arbitrów. Chcemy osób, które mają na koncie procesy różnego rodzaju. Potrzebujemy ludzi ze zdolnościami do adaptacji. Brałem udział w procesach w Wisconsin, Arizonie, Indianie i wiem, że każda sala sądowa ma swoje reguły. Chcemy również osób, które są zaangażowane w lokalną społeczność. Mieszkam w Northbrook z żoną i dwójką dzieci w wieku 9 i 6 lat. Jest dla mnie bardzo ważne, aby nasze społeczności były bezpiecznym miejscem do wychowywania dzieci. Zauważyły to organizacje policjantów i dlatego otrzymałem ich poparcie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Alicja Otap
Opracowała: Joanna Marszałek
Zdjęcia: ao/Dziennik Związkowy