Biało-czerwoni we wtorkowy wieczór po emocjonującym pojedynku zremisowali w Warszawie z Chorwatami 3:3, choć przegrywali już 1:3. Bosacki czuł pewien niedosyt po zakończeniu meczu.
"Dobrze się ten mecz oglądało, ale ja mam jednak mieszane uczucia i czuję pewien niedosyt. Trochę przykro, że strzelamy trzy gole rywalowi takiej klasy, gramy dodatkowo u siebie i nie wygrywamy spotkania" - powiedział.
Jak podkreślił, początek spotkania był bardzo obiecujący w wykonaniu podopiecznych Michała Probierza, ale potem wydarzyło się coś, co nie powinno mieć miejsca.
"Gdy tracisz trzy bramki w siedem minut, to można wytłumaczyć tylko brakiem koncentracji, bo na pewno nie brakiem umiejętności. Po zdobyciu gola na 1:0 przyszło jakieś rozprężenie w naszym zespole, choć w przypadku wyrównującej bramki nikogo akurat bym nie winił. W normalnej sytuacji powinien być atak na piłkę, ale to się tak szybko potoczyło, że nie było czasu na reakcję".
Bosacki pochwalił też polskich reprezentantów, którzy w końcówce pierwszej odsłony i w długich fragmentach po przerwie pokazali jakość i zaangażowanie.
"Dobrze, że przy stanie 1:3 to nie poszło dalej, ale też przy takim wyniku Chorwaci zmienili trochę swój sposób grania. Ważne też, że potrafiliśmy to wykorzystać. Zmiany, jakich dokonał Michał Probierz, nie obniżyły poziomu, a nawet momentami nasza gra wyglądała lepiej. Mimo wszystko, ten mecz można ocenić na plus, bo też pokazał on, że drużyna ma potencjał i jest on także w indywidualnościach. Kilku piłkarzy zaprezentowało się z bardzo dobrej strony" - ocenił uczestnik mundialu w Niemczech (2006).
Defensywa polskiej reprezentacji nie jestem monolitem, a poważne błędy przytrafiały się także we wcześniejszych meczach pod wodzą Probierza. W czterech meczach obecnej edycji Ligi Narodów biało-czerwoni stracili już dziewięć goli.
"Trenerowi reprezentacji trudno jest pracować z piłkarzami, bo nie ma ich na co dzień, a do tego, co chwilę nie z jego winy pojawiają się jakieś niespodzianki w składzie. Co do straconych goli - nie potrafię tego wytłumaczyć, jak tylko brakiem koncentracji czy rozluźnieniem. We wczorajszym meczu przy drugim i trzecim golu dla Chorwacji możemy poszukać dwóch, czy nawet trzech zawodników, którzy się do tego przyczynili" - tłumaczył były piłkarz m.in. Lecha Poznań i VfL Nuernberg.
20-krotny reprezentant Polski nie ukrywa, że mankamenty w defensywie mogą też czasami wynikać z konsekwentnie stosowanej taktyki przez Probierza, który preferuje grę trzema obrońcami. Jednocześnie dodał, że to nie system gry ma kluczowe znaczenie.
"Gra trójką z tyłu może mieć wpływ na to, że tracimy więcej bramek, bowiem w defensywie pojawia więcej przestrzeni dla rywali. Te dwie bramki dla Chorwacji też trochę z tego wynikały. Natomiast co do samego systemu, to tak mocno nie upierałbym się, czy to ma być trzech, czy czterech obrońców. Czasami trzeba dostosować taktykę do przeciwnika i warto by było, byśmy uczyli się grania różnymi systemami. Przede wszystkim starajmy się popełniać jak najmniej, szczególnie prostych, błędów, jakie przytrafiły nam się w meczu z Chorwacją" - stwierdził.
Do zakończenia fazy grupowej Ligi Narodów pozostały jeszcze dwie kolejki do rozegrania. Biało-czerwoni zajmują trzecią lokatę i mają trzy punkty straty do drugiej Chorwacji oraz trzy punkty przewagi nad ostatnią Szkocją. Bosacki liczy, że polscy piłkarze jeszcze spróbują powalczyć o drugie miejsce premiowane udziałem w fazie play off.
"Nie patrzymy na to, że mamy jedynie szansę na trzecie miejsce. Portugalczycy, z którymi jeszcze raz zagramy, tylko zremisowali ze Szkotami. Te ostatnie mecze są bardzo ważne i myślę, że po nich będziemy mogli podsumować i zastanowić się, w którym miejscu tak naprawdę jest polska reprezentacja. Mam nadzieję, że po tych spotkaniach będziemy już wychodzić fundamentami z ziemi, a nie dalej zalewać ławy głęboko pod ziemią" - podsumował były reprezentant kraju.