Wszystkie pary, które zawarły związek małżeński w 1974 roku, zostały zaproszone w niedzielę, 15 września przez Archidiecezję Chicagowską na uroczystą mszę świętą dla małżeństw obchodzących złote gody, odprawioną w chicagowskiej katedrze przez kardynała Blase’a Cupicha. Jedną z par świętujących w tym roku ten zacny jubileusz są Jan i Danuta Ostręgowie z Niles, którzy podzielili się z „Dziennikiem Związkowym” sekretem swojego długiego pożycia małżeńskiego.
Kilkaset par w otoczeniu dzieci, wnuków i innych krewnych odnowiło w niedzielę, 15 września śluby małżeńskie podczas wzruszającej uroczystości w Archikatedrze Najświętszego Imienia Jezus w śródmieściu Chicago. Mszy przewodniczył arcybiskup kardynał Blase Cupich.
„Gratuluję wszystkim parom! Niech Bóg obdarzy je jeszcze wieloma latami wypełnionymi miłością, wiarą i dobrym zdrowiem” – napisał kardynał na portalu X.
Do rejestracji i udziału we mszy zachęcane były wszystkie pary, które w tym roku obchodzą 50. rocznicę ślubu. Okazało się, że w społeczności polonijnej jest dużo takich małżeństw. Udało nam się dotrzeć do jednego z nich. To Państwo Jan i Danuta Ostręgowie, którzy w swoim domu w Niles opowiedzieli nam o swoim sekrecie długiego pożycia małżeńskiego.
Pan Jan jest rozmowny i bezpośredni. Barwnie opowiada o początkach w Ameryce, małżeństwie, pracy, dzieciach i wnukach. Pani Danuta, spokojna i bardziej skryta, przysłuchuje się historiom męża, sporadycznie wtrącając swoją perspektywę. Przeżyli ze sobą 50 lat, ale – jak mówią – nie zawsze było łatwo, a największą próbą były kryzysy zdrowotne na granicy życia i śmierci.
Poznali się we wrześniu 1973 r. w polonijnym klubie Maryla Polonaise w Chicago na koncercie Dany Lerskiej i Włodka Wandera. Nie zostali od razu trafieni strzałą Amora – wspominają. Danuta miała 21 lat, a Jan – 23. Oboje byli w Stanach zaledwie od paru miesięcy. Zatańczyli, wymienili się adresami i numerami telefonów, i… życie potoczyło się dalej. Pan Jan mówi, że miał rozsądne i praktyczne podejście do miłości, choć Pani Danuta przyznaje, że przemknęło jej przez myśl, że „on chyba będzie mój”.
Gdy zaledwie pięć miesięcy później stanęli przed ołtarzem w kościele św. Franciszka z Asyżu w Chicago, tak naprawdę nie znali się dobrze – wyznają. Przed ślubem spotykali się co 2-3 tygodnie. Bez samochodów i telefonów komórkowych możliwości umawiania się na randki były ograniczone.
– Pomyślałem, że poznamy się w przyszłym życiu małżeńskim. I faktycznie, nasze uczucie rosło, rozwijało się spokojnie – wspomina Pan Jan.Pani Danuta podkreśla, że na przestrzeni 50 lat nawet po największych sprzeczkach nigdy nie kładli się spać skłóceni.
– Cokolwiek by to było, przed snem zawsze musieliśmy się pogodzić – podkreśla.
Pan Jan docenia u żony zdolność łatwego przebaczania. Podziwia ją też za jej duchowość, spokojną naturę, pracowitość, gościnność i otwartość. Pani Danuta mówi, że mąż, choć „trochę gaduła”, jest bardzo opiekuńczy, pomocny i hojny, i jest wzorowym mężem, ojcem i dziadkiem.
Oboje podkreślają, że dużą rolę w sukcesie ich długoletniego małżeństwa odegrało przywiązanie do wiary, Kościoła i wartości chrześcijańskich. Podkreślają, że wypowiedziane 50 lat temu słowa sakramentalnej przysięgi „na dobre i na złe” traktują poważnie i dosłownie.
– Gdyby nie wiara, różnie mogłoby być – zaznaczają.
Oboje mają za sobą kryzysy zdrowotne i momenty, kiedy obawiali się, że zostaną sami. Pan Jan miał zawał serca, gdy żona była z wizytą w Polsce. Pani Danuta, po serii wcześniejszych problemów zdrowotnych, ma za sobą diagnozę raka piersi z początkowo niezbyt optymistycznymi rokowaniami. Dziś mówią, że kłopoty zdrowotne nauczyły ich spokoju, radości z każdego dnia i życia pełnią chwili.
Dziś Państwo Ostręgowie wiodą spokojne życie na emeryturze, w otoczeniu rodziny, dwóch córek i czterech wnuczek. W lutym, kiedy przypadała ich 50. rocznica ślubu, córki zorganizowały rodzicom mszę i obiad z udziałem blisko stu osób w kościele św. Jana Brebaufa, gdzie dziś należą. Złota para małżeńska śmieje się, że była to dużo piękniejsza uroczystość niż ta 50 lat temu. Piękniejsza jest też ich miłość, bo głębsza, dojrzalsza i przetestowana próbami losu.
Szanowni jubilaci podpowiadają dzisiejszym młodym parom, aby myśląc o małżeństwie nie skupiały się na ulotnych chwilach, przyjemnościach i zaspakajaniu własnych potrzeb. Radzą też, aby nie mieć wygórowanych oczekiwań w pierwszych latach po ślubie.
– Miłość to nie chwila. To siła, dynamika, która rozwija się przez całe życie i którą trzeba pielęgnować, podtrzymywać. Trzeba być przygotowanym na złe czasy, na kryzysy, które będą i które przeminą, o ile jest wiara i wspólne wartości. Nie warto uganiać się też za bogactwem czy karierą i liczyć na „dotarcie się” w związku przed ślubem. Potem jest na to całe wspólne życie – mówią Państwo Ostręgowie.
Joanna Marszałek
[email protected]