Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 14 listopada 2024 09:05
Reklama KD Market

Między romantyzmem a realizmem

Między romantyzmem a realizmem
fot. HANDOUT/EPA-EFE/Shutterstock

Polska od pierwszych godzin otwartej rosyjskiej inwazji na Ukrainie okazuje pomoc swojemu wschodniemu sąsiadowi. Często zupełnie bezinteresownie: przypomnijmy choćby wielki odruch serca Polaków, którzy zdecydowali się na przyjęcie pod swoje dachy uchodźców wojennych. Rola Polski na arenie międzynarodowej skokowo wzrosła, pytanie tylko, czy Polacy jako państwo potrafią z tego faktu wyciągnąć wymierne korzyści.Coraz częściej odzywają się głosy, że Polska angażując się w pomoc dla Ukrainy i służąc jako hub przy przekazywaniu broni dla wschodniego sąsiada, powinna wykorzystać swoją rolę do wzmocnienia swojej pozycji na arenie międzynarodowej i załatwienia wielu trudnych spraw. Romantyzm bezinteresownej pomocy zderza tu się z politycznym realizmem. Ale Polska tyle razy już sparzyła się na liczeniu na sojusze i przyjaźnie, że warto pomyśleć więcej o realpolitik.

Niezależnie od ostrych politycznych podziałów, w pewnych sprawach powinna panować jednomyślność, co można dostrzec w ostatnich wypowiedziach rządzących w Polsce.Jedną z nich jest uporządkowanie relacji z Ukrainą, a dokładnie kwestii Wołynia i polsko-ukraińskiej pamięci historycznej. Korzystający z pomocy Zachodu Ukraińcy z dużymi oporami chcą rozmawiać na ten temat. W efekcie premier Donald Trump ostrzegł wprost, że bez zgody Polski Ukraina nie wstąpi do Unii Europejskiej.

Czy za niedawną dymisją ministra spraw zagranicznych Dmytra Kułeby stały także polskie zastrzeżenia wobec jego wypowiedzi – tego się pewnie nie dowiemy. Ale niezręczności odchodzącego szefa ukraińskiej dyplomacji nie przyczyniły się do poprawy wzajemnych, wciąż trudnych relacji, zwłaszcza w kwestii rozliczenia się historią. Ostatnią z gaf była wypowiedź na Campusie Polska Przyszłości w Olsztynie, podczas której Kułeba porównał rzeź wołyńską na Polakach do Akcji Wisła w Polsce. Stwierdził przy tym, że ta ostatnia objęła ziemie ukraińskie, mając na myśli Łemkowszczyznę i Ziemię Przemyską i wschodnie powiaty woj. lubelskiego, co wywołało oburzenie po polskiej stronie. Prawdopodobnie jednak do zdymisjonowania Kułeby przez Wołodymira Żeleńskiego przyczyniły się przede wszystkim naciski z Zachodu, niezadowolonego z artykułowanych wprost żądań szybkiego wystosowania zaproszenia Ukrainy do NATO, czy zestrzeliwania rosyjskich dronów i rakiet z terytorium państw sojuszu.

Także ku zdumieniu Niemców, po zmianie władzy w Polsce, po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych nowy rząd nie zrezygnował z asertywnej postawy wobec sąsiada m.in. w sprawie odszkodowań wojennych. Zmieniła się nieco retoryka (PiS mówił o odszkodowaniach, rząd koalicyjny o zadośćuczynieniu), ale faktu, że na ten temat chce rozmawiać rząd Donalda Tuska, traktowany za Odrą jako wiarygodny partner, musi dawać do myślenia. Nowy rząd koalicyjny nie zarzucił także całkowicie planów budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, który mógłby docelowo stanowić konkurencję dla berlińskiego superlotniska, choć ostateczny kształt tej inwestycji pozostaje wielka niewiadomą.

Dodatkowym zgrzytem w stosunkach Berlin-Warszawa okazała się sprawa Wołodymira Ż., Ukraińca podejrzanego przez Niemców o wysadzenie rurociągów Nord Stream 1 i Nor Stream 2. Według strony niemieckiej miał on przebywać w Polsce, z której wywieziono go ukraińskim samochodem dyplomatycznym. Berlin jest przekonany, że Warszawa ostrzegła podejrzanego, za którym wystawiono europejski list gończy. Niemiecki wywiad uważa, że atak na gazociągi musiał się odbyć przy wsparciu Polski i prezydentów Dudy i Żeleńskiego. W tej sprawie jednak obecny rząd w Warszawie zajął bardzo asertywne stanowisko: „Do wszystkich patronów i inicjatorów Nord Stream 1 i 2. Powinniście dziś zrobić w związku z nią tylko jedno: przeprosić i siedzieć cicho” – brzmi wpis premiera Donalda Tuska w serwisie X (dawny Twitter).

Warto przy tym dodać, że mimo dyplomatycznych zgrzytów stosunki handlowe między Polską a Niemcami kwitną. Polska nie przestaje być także beneficjentem europejskich funduszy spójności, rozbudowując swoją infrastrukturę. Nowych dróg zazdroszczą Polsce nie tylko Czesi, czy Słowacy, ale także Niemcy, a wsród zwolenników skrajnych prorosyjskich ugrupowań – prawicowego AfD i lewicowego Sojuszu Sary Wagenknecht powszechna jest narracja, że inwestycje te realizowane są za niemieckie pieniądze.Powiedzieć, że Polska leży w wyjątkowym i często pechowym miejscu w Europie to nie powiedzieć nic. Ale dziś kraj nad Wisłą znajduje się w centrum zainteresowania i trzeba to politycznie i dyplomatycznie wykorzystywać. Na szczęście wygląda na to, że na asertywność w polityce zagranicznej stać było nie tylko poprzednią ekipę władzy, którą w politycznie poprawnej Europie odsądzano od czci i wiary, ale także nowy rząd koalicyjny i wciąż urzędującego prezydenta.

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama