Brytyjczyk Daniel Evans pokonał rozstawionego z numerem 23. Karena Chaczanowa z Rosji 6:7 (6-8), 7:6 (7-2), 7:6 (7-4), 4:6, 6:4 w pierwszej rundzie wielkoszlemowego US Open w Nowym Jorku po pięciu godzinach i 35 minutach gry. To najdłuższy mecz w historii tego turnieju.
Do tej pory rekord w erze tie-breaków należał Szweda Stefana Edberga i Amerykanina Michaela Changa, których batalia w półfinale edycji 1992 trwała dziewięć minut krócej.
"Na pewno w środę robię sobie wolne od tenisa. Po prostu muszę odpocząć. Spróbuję się zregenerować, bo teraz boli mniej dokładnie wszystko" - przyznał Evans, który w piątej partii przegrywał już 0:4.
"Kiedy jesteś mały i zaczynasz się bawić w sport, to wszyscy mówią ci, żebyś walczył do końca. To podstawowa zasada i trzymam się jej konsekwentnie przez całą karierę. Jak widać było, teraz się opłaciło. Chyba mogę być z siebie dumny" - podkreślił 34-letni Brytyjczyk.
Decydujące fragmenty spotkania na korcie numer 6, już po zachodzie słońca, oglądał nie tylko komplet kibiców na trybunach, ale też ludzie zajmujący najwyższe rzędy na widowni dwóch leżących obok boisk. Pełne były też przejścia między kortami, gdyż wszyscy chcieli choć przez moment zobaczyć epicki pojedynek.
"Raczej nigdy nie grałem przez pięć godzin w ciągu dnia. Moje treningi nie przekraczają dwóch godzin, zwykle trwają ok. 90 minut. Teraz mam tylko jedno życzenie - nie chcę przeżyć czegoś takiego raz jeszcze. Tego jestem pewny" - podsumował Evans, którego kolejnym rywalem będzie Argentyńczyk Mariano Navone.
(PAP)