Kilka dni temu przez Wielką Brytanię przetoczyła się fala protestów skierowanych przeciw imigrantom. Wystąpienia zaskoczyły swoim rozmiarem i poziomem zacietrzewienia demonstrantów. Zamieszki potrafiły połączyć nawet protestantów i katolików w Irlandii Północnej, którzy wspólnie wykrzykiwali antyimigracyjne hasła. To, co wydarzyło się w UK, jest także lekcją imigracyjną dla USA.
W związku z brutalnymi protestami, które wybuchły głównie w miastach w Anglii, ale nie ominęły także Belfastu w Irlandii Północnej, aresztowano kilkaset osób.Widziano grupy skrajnie prawicowe plądrujące, atakujące policję i mieszkańców oraz wykonujące nazistowskie pozdrowienia na ulicy. Tłumy skandowały: „Wyślijcie ich do domu” i „Precz z islamem”, niszcząc przy tym meczety.
Nożownik, który nie był muzułmaninem
Iskrą, która padła na beczkę prochu, okazała się… dezinformacja po ataku nożownika na zajęciach tanecznych w Southport, w wyniku którego zginęły trzy małe dziewczynki, a wiele innych zostało rannych.
Ta tragedia z 29 lipca wstrząsnęła nie tylko Zjednoczonym Królestwem. Jednak krążące po internecie fałszywe doniesienia o incydencie głosiły, że 17-letni podejrzany, którego tożsamość początkowo utajniano ze względu na przepisy chroniące nieletnich, był muzułmaninem ubiegającym się o azyl. Ta nieprawdziwa informacja wywołała falę prawicowych protestów i kontrprotestów w całej Wielkiej Brytanii. Wskutek nacisku mediów brytyjski sędzia ujawnił nazwisko podejrzanego – Axela Rudakubana, któremu postawiono zarzuty wielokrotnego morderstwa i usiłowania zabójstwa. Rudakubana urodził się w Cardiff w Walii i nie jest muzułmaninem. Jego rodzice przeprowadzili się do Wielkiej Brytanii z Rwandy. Nożownik jest oskarżony o potrójne morderstwo i dziesięciokrotne usiłowanie zabójstwa.W chwili, gdy podano prawdziwe informacje o napastniku mleko się już rozlało.
Początkowo niepokoje wybuchły 30 lipca w Southport, w pobliżu miejsca ataku nożownika, a setki zamaskowanych ludzi zebrały się pod lokalnym meczetem, obrzucając świątynię cegłami i kamieniami. Podpalono także policyjną furgonetkę. Demonstracje, na które zwoływano za pośrednictwem mediów społecznościowych, wkrótce rozprzestrzeniły się na inne miasta Wielkiej Brytanii. W sobotę skrajnie prawicowe protesty odbyły się w Hull, Liverpoolu, Bristolu, Manchesterze, Stoke-on-Trent, Blackpool i Belfaście. Następnego dnia eskalację przemocy odnotowano w Rotherham, Tamworth, Middlesbrough, Bolton i Weymouth. Do rdzennych mieszkańców Albionu dołączali także emigranci z „białych” krajów Europy. W sumie w ciągu jednego weekendu interwencja policji była konieczna podczas 56 skrajnie prawicowych zgromadzeń lub równie gorących kontrdemonstracji.
Media społecznościowe w akcji
Brytyjczycy nie są narodem ksenofobów, czy islamofobów. W ankiecie przeprowadzonej wśród 3000 dorosłych respondentów 40 proc. nadal uważa, że migracja wywiera pozytywny wpływ, w porównaniu z 35 proc., które mają negatywną opinię. 17 proc. badanych zajmuje w tej sprawie neutralne stanowisko, a 8 proc. nie ma w tej sprawie zdania.
Labourzystowski premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer potępił przemoc jako „skrajnie prawicowy bandytyzm” i „rasistowską retorykę”, nie określając ataków w przemówieniu telewizyjnym jako islamofobiczne. Dołożył natomiast mocno sektorowi big tech, który miał swój udział (choć bierny) w powiększaniu fali protestów. „Pozwolę sobie także powiedzieć właścicielom mediów i społecznościowych: zamieszki związane z przemocą, wyraźnie wywołane za pomocą internetu – to także przestępstwo. Dzieje się to na waszym terenie, a przestrzegać prawa należy wszędzie” – powiedział Starmer.
Trudno odmówić mu racji. Do fali brutalnych protestów przyczyniły się m.in. wpisy na Facebooku, zdjęcia udostępniane w Telegramie oraz wiadomości rozpowszechniane w grupach WhatsAppa. Według Reutersa, jedno z twierdzeń, jakoby osoba ubiegająca się o azyl lub migrant była odpowiedzialna za pchnięcie nożem w Southport, pojawiło się na co najmniej 15,7 milionach kont na wielu platformach mediów społecznościowych. Opublikowano również bezpodstawne twierdzenie, że napastnik przypłynął do Wielkiej Brytanii małą łódką, po czym przeproszono za niedokładne doniesienia.
Już nie pierwszy raz pojawiają się oskarżenia, że systemy i algorytmy rekomendacji treści w mediach społecznościowych mogą wzmacniać dezinformację doprowadzając do punktu wrzenia. Do tego social media są polem operacji różnych wrogich podmiotów (Chiny, Rosja, Korea Płn.), które są bezpośrednio zainteresowane destabilizowaniem społeczeństw zachodnich. Wielka Brytania uchwaliła niedawno ustawę o bezpieczeństwie w internecie z 2023 r., która nakłada pewne obowiązki na firmy z branży mediów społecznościowych w celu zapewnienia bezpieczeństwa użytkowników na ich platformach. Jak widać mało skutecznie.
Zmęczenie po Brexicie
Zamieszki ponownie zwróciły uwagę na problem imigracji w Wielkiej Brytanii. Zatrzymanie napływu małych łodzi dobijających do wyspy było priorytetem politycznym zarówno Partii Pracy, jak i Partii Konserwatywnej podczas niedawnych wyborów. Nowy rząd wycofał się jednak z pomysłu przewożenia azylantów do Rwandy, co miało być czynnikiem zniechęcającym do imigracji na Wyspy.
Eksperci przyznają, że rekordowy poziom imigracji utrudnia procesy integracyjne. Ostatnie wydarzenia odzwierciedlają też zmęczenie Brytyjczyków problemem, który miał przecież zniknąć po Brexicie. Przypomnijmy, że to właśnie niechęć do imigrantów, w tym także tych z Polski i innych krajów Unii Europejskiej, była jednym z powodów, dla których Brytyjczycy postanowili w 2016 roku opuścić zjednoczoną Europę.Tymczasem problem nie zniknął, a Wyspy Brytyjskie nie przestały być celem dla milionów ludzi z biednego Południa. Przykład Wielkiej Brytanii pokazuje, że pewnych problemów nie da się wiecznie spychać pod dywan – w pewnym momencie bańka pęka. I nikt nie wie, jakie wydarzenie da do tego impuls.
Prawicowe media w USA przypomniały przy tej okazji, że masowa, legalna i nielegalna imigracja jest zawsze wyzwaniem dla struktury społecznej kraju. „W czasach gospodarczej prosperity niezadowolenie społeczne można jeszcze jakoś załagodzić. W czasach wyzwań ekonomicznych przestaje to być możliwe” – napisał „New York Post”. Zaniepokojenia nie kryto także w USA po stronie liberalnej. Tu jednak raczej ostrzegano przed skutkami uprawiania antyimigracyjnej retoryki. Jakby jednak nie patrzeć, wydarzenia w Wielkiej Brytanii pokazują, że system imigracyjny należy dostosowywać do gospodarczych i społecznych potrzeb danego kraju. Tymczasem Ameryka na poważniejszą reformę imigracyjną czeka już od prawie 40 lat.
Jolanta Telega[email protected]