Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 września 2024 20:20
Reklama KD Market

Europejskie puchary- porażki Jagiellonii i Śląska

Europejskie puchary- porażki Jagiellonii i Śląska

Jagiellonia Białystok przegrała u siebie z norweskim Bodoe/Glimt 0:1 w pierwszym meczu 3. rundy eliminacji piłkarskiej Ligi Mistrzów. Natomiast w trzeciej rundzie eliminacji Ligi Konferencji piłkarze Śląska Wrocław przegrali na wyjeździe ze szwajcarskim St. Gallen 0:2 (0:2).

Od początku meczu dominowali goście i poza niedługimi fragmentami to oni dyktowali tempo gry, kontrolując to spotkanie. Białostoczanie oddali pole przeciwnikowi doświadczonemu w europejskich pucharach. Piłkarze Bodoe/Glimt utrzymywali się przy piłce, a jeśli jej nie mieli, starali się ją odebrać od razu pod polem karnym Jagiellonii.

Już w 2. min stworzyli zagrożenie pod bramką gospodarzy, gdy Nene popełnił błąd przy wyprowadzaniu piłki, ale strzał Hakona Evjena obrońcy z Białegostoku zdołali zablokować i wybić piłkę na rzut rożny.

Większość akcji goście przeprowadzali w tej połowie lewą stroną, ostatecznie dogrywając piłkę do środka, gdzie strzałów z dystansu próbował Patrick Berg. Uderzenia były jednak albo blokowane, albo niecelne.

Po 30. min gry przewaga w posiadaniu piłki przez gości była ogromna. W tym czasie Jagiellonia odnotowała jeden niecelny strzał Kristoffera Hansena. W ostatnim kwadransie tej połowy białostoczanie zagrali śmielej, przypominając kibicom, że na co dzień preferują ofensywną grę. W 32. min stworzyli najgroźniejszą w meczu akcję, którą płaskim strzałem zakończył Nene; rosyjski bramkarz Bodoe/Glimt Nikita Hajkin nie dał się jednak zaskoczyć. Tuż przed przerwą znowu strzelał Hansen, tym razem celnie, ale zbyt słabo i Hajkin również to uderzenie wyłapał.

W drugiej połowie scenariusz meczu się nie zmienił. Goście utrzymywali się przy piłce, a Jagiellonia miała trudności z wykreowaniem sytuacji bramkowych. W 58. min padł gol dla Bodoe/Glimt; szybki atak lewą stroną Jens Petter Hauge zakończył płaskim dośrodkowaniem, próbował je zablokować Adrian Dieguez, ale hiszpański stoper Jagiellonii niefortunnie skierował piłkę do własnej bramki.

W 65. min padł drugi gol dla norweskiej drużyny, ale po analizie VAR sędzia go anulował uznając, że podczas tej akcji faulowany był w swoim polu karnym Michal Sacek. W 79. min długa akcja gości zakończyła się strzałem Sondre Soerliego, który obronił Sławomir Abramowicz. W odpowiedzi głową uderzał Lamine Diaby-Fadiga, ale niecelnie.

W doliczonym czasie wreszcie dośrodkowanie Dominika Marczuka trafiło do Jesusa Imaza; mało widoczny w tym meczu Hiszpan uderzył z pola karnego, ale trafił w obrońcę. W kolejnej akcji po drugiej stronie boiska obrońcy Jagiellonii ostatecznie zatrzymali kontrę przeciwnika.

Mecz w Szwajcarii mógł się świetnie zacząć dla Śląska, bo nie minęła jeszcze minuta, a w znakomitej sytuacji znalazł się Petr Schwarz. Czeski pomocnik wicemistrzów Polski dostał podanie na dwunasty metr w polu karnym, był sam i uderzył tak, że nie trafił w bramkę. Chwilę później w "szesnastkę" wpadł Piotr Samiec-Talar, ale wdał się w drybling i stracił piłkę.

Nieco zaskoczeni gospodarze uspokoili grę i sami zaatakowali. I to na tyle skutecznie, że już druga akcja przyniosła im prowadzenie. Po szybkiej wymianie na prawej stronie Bastein Toma zagrał do Chadraca Akolo, który z bliska trafił do siatki.

Szybko stracony gol sprawił, że Śląsk zaczął grać bardzo nerwowo, szybko tracił piłkę i co chwilę Szwajcarzy sunęli na bramkę Rafała Leszczyńskiego. Wrocławianie przetrzymali napór rywali bez kolejnej straty i z czasem sami zaczęli stwarzać sytuacje bramkowe.

Idealną miał m.in. Sebastian Musiolik, ale przegrał pojedynek sam na sam z Atim Zigi. Kilka chwil później bramkarz St. Gallen wypuścił po dośrodkowaniu piłkę z rąk, ale napastnik Śląska nie potrafił jej skierować do bramki. Wyborną sytuację na doprowadzenie do remisu miał Samiec-Talar, ale z kilku metrów trafił w poprzeczkę.

Swoje okazje mieli też gospodarze, który przedzierali się prawym skrzydłem, gdzie z dużą łatwością ogrywali Serafina Szotę. Najlepszą szansę na podwyższenie prowadzenia miał Akolo, ale nie trafił w bramkę z jedenastu metrów.

Gol wisiał w powietrzu i padł. Nieatakowany Aleks Petkov tak wyprowadzał piłkę spod własnego pola karnego, że zagrał wprost pod nogi rywala. Gospodarze skorzystali z prezentu i Willem Geubbels podwyższył prowadzenie.

Po zmianie stron gospodarze ruszyli mocno do przodu, kilka razy zrobiło się groźnie w polu karnym Śląska, ale tym razem obrońcy wicemistrzów Polski nie popełnili błędu.

Wraz z upływem czasu spotkanie stawało się coraz bardziej wyrównane, a w ostatnim kwadransie to zespół trenera Jacka Magiery uzyskał optyczną przewagę. Wrocławianie szukali kontaktowego gola, ale nie potrafili skruszyć szwajcarskiego muru. Z dystansu ładnie przymierzył Burak Ince, swoich szans szukali Mateusz Żukowski i Schwarz, ale gospodarze skutecznie się bronili.

W samej końcówce St. Gallen skupiło się już tylko na obronie i kontratakowaniu. Po jednym z wypadów bliski trafienie do siatki był Felix Mambimbi, ale Leszczyński zdołał sparować piłkę na poprzeczkę.

Goli więcej nie padło i przed rewanżem we Wrocławiu w znacznie lepszej sytuacji są Szwajcarzy, którzy mogą sobie pozwolić nawet na jednobramkową porażkę. Spotkanie w Polsce zostanie rozegrane 15 sierpnia.

(PAP)


Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama