Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 22 grudnia 2024 12:17
Reklama KD Market

Bogaci kontra imigranci – globalny kryzys

Kolejka czekających na przekroczenie granicy ze Stanami Zjednoczonymi w Ciudad Juarez w Meksyku fot. Luis Torres/EPA-EFE/Shutterstock

Nie jest tajemnicą, że w bogatszej części świata narasta niechęć do imigrantów. Ponad połowa Amerykanów opowiada się za deportacją z powrotem do swojego kraju wszystkich imigrantów mieszkających w USA nielegalnie. W innych krajach w antyimigracyjne tony uderzają nie tylko ugrupowania związane z prawą stroną sceny politycznej, ale także rządy uważane za lewicowe.

W skali globalnej migracja do krajów bogatych osiągnęła w 2022 r. najwyższy poziom w historii. Zjawisko wzbudziło zainteresowanie mainstreamowych mediów nie tylko w USA, ale także takich publikacji jak „Economist” czy „Financial Times”. Bo rzeczywiście sprawa jest poważna. Pędu do migracji nie da się zatrzymać, ponieważ różnica w średnich dochodach pomiędzy krajami bogatymi a biednymi jest oszałamiająca. Według Międzynarodowej Organizacji Pracy w 2021 roku siła nabywcza przeciętnych miesięcznych zarobków w Etiopii wyniosła 5 proc. siły nabywczej w Niemczech. Nawet w najludniejszych na świecie Indiach odsetek ten wynosił zaledwie 15 proc. Różnice w wynagrodzeniach tworzą dla biednych ogromną zachętę ekonomiczną do przenoszenia się do bogatych krajów, nawet tymczasowo. Tymczasem – przypomina „Financial Times” – stosunkowo niewielu chętnych jest w stanie to zrobić. System restrykcji i kontroli jest zbyt rygorystyczny, a koszty i ryzyko zbyt duże. Co więcej niechęć do migrantów wydaje się narastać.

Nie tylko populiści

Podczas niedawnych wyborów do Parlamentu Europejskiego podejście do imigrantów odegrało zasadniczą rolę w generowaniu poparcia dla partii populistycznych. Ale nie tylko te ostatnie ugrupowania zmieniły swoje nastawienie. W Polsce nowy centrolewicowy rząd kontynuuje działania prawicowych poprzedników na granicy z Białorusią. We Francji prezydent Emmanuel Macron chce przyspieszyć deportacje niechcianych imigrantów. Podobne plany realizują także Niemcy, gdzie kanclerz Olaf Scholz ogłosił pod koniec 2023 r., że popiera deportacje na dużą skalę migrantów, którym odmówiono azylu. Sir Keir Starmer, nowy centrolewicowy premier Wielkiej Brytanii, chce, aby Wielka Brytania „była mniej zależna od migracji poprzez kształcenie większej liczby brytyjskich pracowników”.

Zaledwie 10 proc. Australijczyków opowiada się za zwiększeniem imigracji, co stanowi gwałtowny spadek w porównaniu z badaniami sprzed kilku lat. Anthony Albanese, centrolewicowy premier Australii, powiedział niedawno, że system migracyjny w jego kraju „nie działa prawidłowo” i chce zmniejszyć saldo migracji o połowę.„Economist” przypomina, że Australia, Wielka Brytania i Kanada rozprawiają się z uniwersytetami oferującymi kursy umożliwiające przyjmowanie osób, których prawdziwym zamiarem jest praca. W tym roku Kanada ma nadzieję zmniejszyć liczbę pozwoleń na studia o jedną trzecią. Inne kraje utrudniają migrantom zabranie ze sobą rodziny. W USA od dawna wiadomo o przekrętach związanych z wyłudzaniem wiz studenckich pod pozorem studiów na uczelniach-widmo.

W czerwcu prezydent Joe Biden ogłosił wprowadzenie środków uniemożliwiających składanie wniosków o azyl osobom, które nielegalnie przekraczają południową granicę z Meksykiem. A ograniczenia mogą być jeszcze drastyczniejsze. Plany Donalda Trumpa, przedstawione w trakcie kampanii wyborczej, zakładają deportację z USA około 7,5 mln osób, gdy Republikanin wygra wyborcy prezydenckie. „Ugrupowania populistyczne w Europie będą chciały podążyć tą samą drogą – prorokuje „Economist”.

W poszukiwaniu rozwiązań

Jedną z odpowiedzi na niewątpliwy globalny kryzys była reforma systemów imigracyjnych, mająca m.in. na celu ułatwianie deportacji. W grudniu 2023 r. również 27 krajów Unii Europejskiej głosowało nad gruntowną zmianą polityki migracyjnej. Reformy ułatwią krajom deportację migrantów, którym nie przyznano azylu. Kraje, które wpuszczą więcej legalnych azylantów mają mieć dostęp do większych funduszy.

Obecnie największy ciężar migracji w UE ponoszą Włochy i Grecja. Oba kraje szukają desperacko metod ograniczenia nielegalnej imigracji. I tak Włochy wydłużyły czas, przez jaki mogą przetrzymywać nielegalnych imigrantów, z trzech do co najmniej sześciu miesięcy. Decyzję tę postrzega się jako próbę powstrzymania większej liczby migrantów przed nielegalnym wjazdem do Włoch. W listopadzie 2023 r. Włochy podpisały porozumienie w sprawie budowy dwóch nowych ośrodków detencyjnych dla migrantów w Albanii – po drugiej stronie Morza Adriatyckiego. Dzięki temu Włochy mogą ominąć politykę Unii Europejskiej, która wymaga od krajów członkowskich rozpatrywania wszystkich wniosków o azyl w ciągu roku od ich przybycia. Ponieważ Albania nie jest częścią Unii Europejskiej, kraj ten może szybko deportować migrantów wysyłanych tam przez Włochy. Grecja z kolei naciska także na Unię Europejską, aby nałożyła sankcje gospodarcze na kraje takie jak Pakistan, które odmawiają przyjęcia deportowanych migrantów.

Między populizmem a realizmem

Nie brak jednak paradoksów. Parlament Grecji rozważa jednocześnie wprowadzenie nowych przepisów, które umożliwiłyby wydawanie dziesiątek tysięcy pozwoleń na pobyt i pracę ludziom nieposiadającym dokumentów w celu rozwiązania problemu niedoborów siły roboczej. Paradoksalnie – kraje walczące z imigrantami, jednocześnie ich… potrzebują.Zjawisko starzenia się bogatych społeczeństw, połączone z historycznie niską dzietnością, prowadzi do takiego wzrostu proporcji osób starszych do osób w wieku produkcyjnym, że wsparcie dla tych pierwszych stanie się nieosiągalne bez imigrantów.

Demografowie nie mają wątpliwości, że jeśli bogate kraje chcą podtrzymać międzypokoleniową umowę społeczną w sprawie emerytur i innych świadczeń oraz nie są w stanie podnosić wieku emerytalnego do np. 75 lat, niezbędni będą tym krajom imigranci, zarówno wykwalifikowani, jak i stosunkowo niewykwalifikowani, których będzie można zatrudnić choćby do opieki nad ludźmi starszymi. Jeśli kraje nie będą chciały otworzyć drogi do pełnego obywatelstwa dla ogromnej liczby osób, powinny skłaniać się ku opcji umów tymczasowych – sugeruje „Financial Times”. Będzie to szczególnie istotne w przypadku krajów, w których współczynnik dzietności jest bliski jednemu dziecku na kobietę, a obecnie jest ich całkiem sporo, choć w USA wciąż bliżej jest do „2” niż „1”.Ten globalny kontekst stoi w opozycji do tego, czego doświadczamy na co dzień: migranci przedostający się do USA i przebywający tu bez wiz i odpowiednich dokumentów stwarzają problemy – zarówno dla samych migrantów, jak i dla przeciążonych władz lokalnych i federalnych.

Służby imigracyjne nie są w stanie rozpatrywać spraw o azyl lub zapewnić tymczasowego schronienia i innych podstawowych usług dla dużej liczby przybywających migrantów. Napięcia te występują obecnie w wielu miejscach w USA. W tym także w miastach uważanych od lat za bezpieczne schronienie dla imigrantów, jak Chicago czy Nowy Jork. Fala migrantów, która przybyła do miast na północy kraju, poważnie nadwyręża możliwości budżetowe władz miejskich. Te doraźne problemy mogą przesądzić o wyborach Amerykanów w najbliższych wyborach prezydenckich. Długoterminowe zagrożenia jednak nie znikną, więc prędzej czy później podjęcie niepopularnych dziś decyzji będzie nieuniknione.

Jolanta Telega[email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama