Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
wtorek, 26 listopada 2024 16:11
Reklama KD Market

ME 2024 - w piątek pierwszy gwizdek

ME 2024 - w piątek pierwszy gwizdek

Po raz piąty z reprezentacją Polski, po raz drugi w Niemczech i po raz trzeci z udziałem 24 drużyn - w piątek rozpoczną się 17. w historii piłkarskie mistrzostwa Europy. Do wyłonienia najlepszego zespołu potrzebnych będzie 51 meczów. Turniej potrwa do 14 lipca.

Mistrzostwa Europy to trzecia największa sportowa impreza w świecie, po igrzyskach olimpijskich i futbolowym mundialu. Jej historia sięga 1958 roku, kiedy na 3. Kongresie UEFA w Sztokholmie podjęto uchwałę o zorganizowaniu Pucharu Europy Narodów - Coupe d'Europe des Nations, który w 1965 r. przekształcono w oficjalne mistrzostwa kontynentu.

Wielkim zwolennikiem idei tego turnieju był wieloletni sekretarz Francuskiej Federacji Piłkarskiej (FFF) Henri Delaunay (1883-1955), który już w 1927 roku przedstawił swój projekt władzom światowej federacji (FIFA). Został on jednak odrzucony, choć mistrzostwa kontynentalne rozgrywano już - od 1916 r. - w Ameryce Południowej.

Delaunay nie doczekał realizacji swego pomysłu, ale utworzona w 1954 r. UEFA uczciła jego pamięć nadając rozgrywkom o prymat w Europie i ufundowanemu przez Francję pucharowi jego imię.

Do tej pory odbyło się 16 edycji turnieju o mistrzostwo Europy. Najbardziej utytułowani są Niemcy i Hiszpanie, którzy triumfowali po trzy razy. Ostatni turniej w 2021 roku - opóźniony o 12 miesięcy z powodu pandemii koronawirusa i rozegrany w 11 krajach - wygrali Włosi.

Po ośmiu latach ME zorganizuje ponownie jeden kraj. Niemcy, którzy wcześniej Euro gościli w 1988 roku, a w 1974 i 2006 zorganizowali mundial, swoją kandydaturę zgłosili oficjalnie w 2017 roku. Najlepsze jedenastki Starego Kontynentu w 2024 roku chcieli u siebie gościć także Turcy, którzy po raz kolejny starali się o tę imprezę. W finałowym głosowaniu, 27 września 2018, 16 członków Komitetu Wykonawczego UEFA, w tym Zbigniew Boniek, opowiedziało się za ofertą niemiecką, a wynik brzmiał 12:4.

"Mamy wspaniałe stadiony i fanów, którzy kochają futbol. Przede wszystkim mamy ludzi, którzy uwielbiają świętować z innymi Europejczykami. Zorganizujemy wielką imprezę piłkarską w Niemczech" - powiedział Philipp Lahm, były piłkarz reprezentacji, mistrz świata z 2014 roku, który jest szefem Komitetu Organizacyjnego Euro 2024.

W skrócie stronę sportową można opisać liczbami - 10 stadionów w 10 miastach, 24 drużyny, 51 meczów, 19 sędziów głównych. Pewną niewiadomą jest liczba piłkarzy, gdyż wskutek nacisków, głównie selekcjonerów uczestniczących drużyn, UEFA zdecydowała się umożliwić poszerzenie kadr do 26 zawodników, podobnie jak było w okresie pandemicznym, ale już wiadomo, że nie wszyscy trenerzy zamierzają z tego skorzystać i np. Belgowie oraz Francuzi zabiorą na turniej 25 graczy. Także Holendrów będzie mniej. Minimum zgłoszonych to 23.

Zespoły zostały podzielone na sześć grup. Po dwie czołowe z każdej oraz cztery z najlepszym bilansem spośród tych, które zajmą trzecie lokaty, awansują do 1/8 finału. Począwszy od tej fazy obowiązywać będzie system pucharowy, czyli przegrywający odpada. Finał - 14 lipca na Stadionie Olimpijskim w Berlinie.

W rundzie grupowej odbywać się będą po dwa, trzy lub - dwukrotnie - cztery potyczki każdego dnia. Wyjątkiem będzie piątek z meczem otwarcia, jedynym tego dnia. Spotkania rozpoczynać się będą o godz. 15, 18 i 21. W przypadku dwóch dziennie odpadnie ten najwcześniejszy termin. Po pierwszej fazie nastąpią dwa dni wolne - 27 i 28 czerwca, a od 29 czerwca ruszą rozgrywki pucharowe.

Miasta-gospodarze Euro - poza Berlinem - to: Monachium, Duesseldorf, Stuttgart, Kolonia, Hamburg, Lipsk, Dortmund, Gelsenkirchen i Frankfurt.

Polscy piłkarze byli jedną z trzech drużyn, które najdłużej musiały rywalizować w eliminacjach. Biało-czerwoni rozpoczęli je w marcu 2023 roku pod wodzą Fernando Santosa, ale po serii nieudanych występów PZPN rozwiązał umowę z Portugalczykiem, którego miejsce zajął dotychczasowy opiekun kadry młodzieżowej Michał Probierz. Straconego dystansu do rywali grupowych, choć nie były nimi drużyny najwyższych lotów, nie udało się nadrobić, ale dzięki udanym występom we wcześniejszej edycji Ligi Narodów Polacy dostali szansę w barażach. W marcu tego roku po zwycięstwach w Warszawie nad Estonią (5:1) i w Cardiff nad Walią po serii rzutów karnych zameldowali się na Euro 2024.

Będzie to piąte w historii i z rzędu podejście biało-czerwonych do tej imprezy. Debiutowali w 2008 roku w Austrii i Szwajcarii, a zespół prowadzony wówczas przez Holendra Leo Beenhakkera nie podbił Europy. Po dwóch porażkach i remisie w fazie grupowej szybko wrócił do domu.

Jeszcze większe nadzieje na sukces były cztery lat później, kiedy Polska była współgospodarzem, wraz z Ukrainą. Wydawało się, że fortuna sprzyja selekcjonerowi Franciszkowi Smudzie i w losowaniu grup skojarzyła jego zespół z Rosją, Grecją oraz Czechami, co powszechnie uznano za "grupę marzeń". Skończyło się rozczarowaniem. Dwa remisy 1:1 i porażka z południowymi sąsiadami 0:1 w meczu "o wszystko".

W 2016 roku na francuskich boiskach miał miejsce najlepszy jak dotychczas występ Polaków. Reprezentacja pod wodzą Adama Nawałki świetnie spisała się w eliminacjach, w których m.in. po raz pierwszy w historii wygrała z Niemcami (2:0). Los z ówczesnymi mistrzami globu skojarzył ją ponownie w fazie grupowej ME i w St. Denis było 0:0. Wygrane po 1:0 z Irlandią Płn. i Ukrainą zapewniły biało-czerwonym awans do fazy pucharowej, w której najpierw pokonali w serii rzutów karnych Szwajcarów, by w ćwierćfinale w podobnych okolicznościach odpaść z Portugalczykami, późniejszymi triumfatorami turnieju.

Do kolejnej edycji ME awans z Polakami wywalczył selekcjoner Jerzy Brzęczek, ale przesunięcie imprezy o rok z powodu pandemii sprawiło, że nie poprowadził w niej drużyny narodowej. W styczniu 2021 ówczesny szef PZPN Zbigniew Boniek zwolnił go, a stery kadry powierzył Portugalczykowi Paulo Sousie. Na rozsianych po całej Europie stadionach polski zespół przegrał ze Słowacją 1:2, zremisował z Hiszpanią 1:1 i w decydującym spotkaniu uległ Szwecji 2:3, co sprawiło, że zakończył udział już na fazie grupowej.

Teraz oczekiwania kibiców i ekspertów są najmniej rozbudzone od lat. Katastrofalne i uratowane w ostatniej chwili eliminacje, nie najlepsza atmosfera wokół PZPN, którą awans do Euro 2024 poprawił tylko w niewielkim stopniu, niska ocena potencjału reprezentacji, wreszcie mało szczęśliwe losowanie i grupa z takimi potęgami, jak Francja i Holandia oraz prowadzoną przez charyzmatycznego Niemca Ralfa Rangnicka i czyniącą pod jego wodzą stałe postępy Austrią, to nie były powody do optymizmu.

Obraz zmieniły mecze towarzyskie z Ukrainą i Turcją. Dwa zwycięstwa nad uczestnikami Euro 2024 wlały nadzieje w serca kibiców, poprawiły nastroje, dały powody do optymizmu. W zespole było widać sporo entuzjazmu, który jednak zmąciły nieco urazy niektórych zawodników. Już od kilku dni było wiadomo, że Arkadiusz Milik obejrzy turniej w telewizji, a we wtorek okazało się, że w pierwszym meczu turnieju - z Holandią - zabraknie kapitana-rekordzisty Roberta Lewandowskiego. Sztab medyczny pracuje, by napastnik Barcelony, który od 2012 roku wystąpił w pełnym wymiarze we wszystkich 18 spotkaniach Polaków w wielkich turniejach, był zdolny do gry na drugą potyczkę grupową.

Polska ekipa, która od wtorku przebywa w swoim ośrodku w Hanowerze, rozpocznie ME w niedzielę. Zespołu "Oranje" nie pokonała już 45 lat. Pięć dni później w Berlinie zagra z Austrią, a zakończy fazę grupową pojedynkiem z Francją 25 czerwca w Dortmundzie.

"Wynik, który będzie dla mnie zadowalający, to wyjście grupy. Bo to będzie oznaczało, że wyszliśmy z bardzo silnej grupy i jesteśmy mega mocnym zespołem. Dlatego chcemy zrobić wszystko, żeby awansować do fazy pucharowej. A kibiców proszę o to, żeby nas wsparli. Żeby wierzyli w nas. Ta wiara jest kluczem. Bo dla mnie najważniejsza jest drużyna. Widzę po piłkarzach radość z powodu przyjazdu na zgrupowanie, bycia w tej drużynie. Chcemy pokazać klasę w mistrzostwach Europy" - zapowiedział selekcjoner Michał Probierz.

Trzon drużyny narodowej od lat stanowią bramkarz Wojciech Szczęsny, który w ostatnim czasie z turniejowego pechowca zmienił się w opokę i bohatera reprezentacji, mający za sobą nieudany sezon Piotr Zieliński, który po ogłoszeniu, że latem opuści Napoli (przechodzi do Interu Mediolan) często był rezerwowym, a zwolenników jego umiejętności i postawy w narodowych barwach jest tyle samo co przeciwników, oraz zbliżający się do 36. urodzin Lewandowski, który z orzełkiem na piersi zaliczył 150 meczów i zdobył 82 gole.

W przypadku Szczęsnego, który prawdopodobnie po ME rozstanie się z kadrą, i Lewandowskiego to już szósty wielki turniej.

Ze "starej gwardii" pamiętającej choćby sukces z Euro 2016 jest jeszcze Kamil Grosicki. Wybrany na najlepszego piłkarza ekstraklasy w dwóch ostatnich sezonach skrzydłowy Pogoni Szczecin, który 36 lat skończył w sobotę, u Probierza jest jednak rezerwowym. Z Ukrainą i Turcją jako jedyny zawodnik z pola nie dostał od selekcjonera ani minuty.

Meczem otwarcia - w piątek w Monachium - będzie starcie Niemców ze Szkotami. Gospodarze, którzy w ostatnim czasie nie rozpieszczali swoich kibiców, trafili do teoretycznie łatwej dla nich grupy, także ze Szwajcarią i Węgrami.

W historii ME gospodarze trzykrotnie sięgnęli po tytuł. Dokonali tego Hiszpanie w 1964, Włosi w 1968 i Francuzi w 1984 roku, ale sporo też było rozczarowań. Poprzednio, gdy impreza miała jednego organizatora - w 2016 roku we Francji, miejscowy zespół dotarł do finału.

W teoretycznie najsilniejszej grupie B zagrają: broniący tytułu Włosi, Hiszpanie, Chorwaci i Albańczycy, uchodzący w tym gronie za Kopciuszka. Biorąc jednak po uwagę pozycję w rankingu FIFA, to najbardziej wyrównana jest "polska" grupa D.

Jedynym debiutantem będzie w tym roku Gruzja, która podobnie jak Polska dostała się do ME poprzez baraże. To 36. drużyna narodowa, który wystąpi w imprezie tej rangi.

Uwagę na każdym wielkim turnieju przyciągają wielkie gwiazdy. Jedną z nich, mimo 39 lat, będzie Cristiano Ronaldo. Słynny Portugalczyk już po raz szósty wystąpi w ME. W tej imprezie debiutował 20 lat temu przed rodzimą publicznością i płakał po finałowej porażce z Grecją. Później odnosił wielkie sukcesu klubowe, a z reprezentacją największe dni chwały to było Euro 2016, które zakończyło się triumfem jego i kolegów. Do tej pory w turniejach finałowych ME rozegrał 25 spotkań i uzyskał 14 goli, co sprawia, że w obu klasyfikacjach nie ma sobie równych.

"Nie ma innego piłkarza na świecie, który mógłby wnieść do szatni to, co on może. Jest gotowy pomóc drużynie i dać z siebie wszystko" - powiedział hiszpański selekcjoner Portugalczyków Roberto Martinez o zawodniku saudyjskiego Al-Nassr, który w 207 występach w drużynie narodowej strzelił 130 bramek.

Głównym kandydatem do przejęcia schedy po Ronaldo na Starym Kontynencie jest Kylian Mbappe. Francuz ma już w kolekcji złoto mistrzostw świata 2018 i srebro cztery lata później, a turniej w Katarze uświetnił zdobyciem korony króla strzelców. W drużynie narodowej jest już trzecim najlepszym strzelcem w historii, choć o poprawienie rekordów Portugalczyka może być trudno, bo nie jest typowym egzekutorem.

Oczy kibiców będą też zapewne zwrócone na Anglika Harry'ego Kane'a, powoli schodzących, przynajmniej z międzynarodowej sceny, Niemców Thomasa Muellera i Toniego Kroosa czy Chorwata Lukę Modrica, Duńczyka Christiana Eriksena, który trzy lata temu w trakcie pierwszego spotkania doznał zawału serca i był reanimowany na boisku, ale zdołał wrócić nie tylko do zdrowia, ale i na piłkarskie boiska.

Najmłodszym zawodnikiem turnieju będzie Hiszpan Lamine Yamal, który dzień przed finałem skończy 17 lat. Najstarszy, Portugalczyk Pepe, w lutym obchodził 41. urodziny.

Piłkarskich gwiazd nie brakuje też wśród nieobecnych. Kibice nie będą mogli oglądać Erlinga Halaanda, snajpera numer jeden w klubowym futbolu, bo jego Norwegia nie zakwalifikowała się do Euro 2024. Taki sam jest powód absencji np. mającego za sobą świetny sezon w angielskim Newcastle United Szweda Alexandra Isaka. Z kolei nieporozumienia z trenerem sprawiły, że na niemieckich boiskach zabraknie belgijskiego bramkarza Thibaut Courtois, który niedawno wrócił do gry po kontuzji i pomógł Realowi Madryt w finale Ligi Mistrzów pokonać Borussię Dortmund i po raz 15. sięgnąć po Puchar Europy. Natomiast uznania w oczach selekcjonerów własnych reprezentacji nie znaleźli m.in. Niemiec Mats Hummels czy Anglik Marcus Rashford.

Będzie za to ośmiu piłkarzy, których poczynania na co dzień kibice mogą śledzić w polskiej ekstraklasie. Trzech z nich to biało-czerwoni (Grosicki, Bartosz Salamon i Taras Romanczuk), a pozostali to dwaj Gruzini - Nika Kwekweskiri z Lecha Poznań i Otar Kakabadze, który broni barw Cracovii, dwaj Słoweńcy - Miha Blazic z "Kolejorza" i Erik Janza, występujący w Górniku Zabrze, a także Rumun Bogdan Racovitan, ubiegłoroczny mistrz Polski z Rakowem Częstochowa.

Wśród 19 sędziów głównych znalazł się Szymon Marciniak. 43-letni płocczanin po raz kolejny zaprezentuje się na wielkiej piłkarskiej scenie. W 2022 roku prowadził finał katarskiego mundialu między Argentyną a Francją, a pół roku później decydujące spotkanie Ligi Mistrzów. Na Euro wraca po ośmiu latach, bo debiutował we Francji w 2016 roku, kiedy poprowadził trzy spotkania.

Marciniakowi na liniach partnerować będą Tomasz Listkiewicz i Adam Kupsik, a wśród sędziów VAR są Tomasz Kwiatkowski i Bartosz Frankowski.

Mistrzostwa Europy to także gigantyczna machina finansowa. UEFA z organizacji i przeprowadzenia turnieju spodziewa się przychodu w wysokości 2,4 mld euro, z czego większość to wpływy ze sprzedaży praw medialnych. W Polsce mecze będzie można oglądać w TVP.

Europejska federacja na nagrody finansowe przeznaczy 331 mln euro. To identyczna kwota jak w poprzedniej edycji. Za sam udział w turnieju finałowym każdy z uczestników, w tym Polska, otrzyma 9,25 mln euro.

Triumfator Euro 2024 może wzbogacić się maksymalnie o 28,25 mln euro, przy czym zależy to od jego wyników w fazie grupowej. Każde zwycięstwo na tym etapie wyceniono na milion euro, każdy remis - na pół miliona.

Za wywalczenie awansu do 1/8 finału federacje krajowe otrzymają po 1,5 mln euro. Przedostanie się do ćwierćfinału wyceniono na 2,5 mln, a do półfinału - na cztery miliony. Drużyna pokonana w finale dostanie pięć milionów euro, a jego triumfator - osiem.

Pierwszy gwizdek ME - w piątek o godz. 21.

(PAP)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama