Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 26 grudnia 2024 11:45
Reklama KD Market

Walka o młodych przed prezydenckimi wyborami

fot. TANNEN MAURY/EPA-EFE/REX/Shutterstock

Komentarz amerykański

Uchodzą za grupę mało zdyscyplinowaną, nieprzewidywalną, a nawet nielojalną. Chodzi o najmłodszych wyborców, tych zaliczanych do grupy wiekowej w przedziale od 18 do 26 roku życia. Zwłaszcza ci, którzy głosować będą po raz pierwszy, decyzję podejmują w ostatniej chwili, stąd do końca nie wiadomo, jak się zachowają. W 2020 roku młodzi ludzie poparli Joe Bidena, ale jak wskazują sondaże, obecny prezydent nie cieszy się już tak wielką popularnością w tej grupie wiekowej.

Na początek zwykła, banalna matematyka – gdy poprzednie wybory odbywały się cztery lata temu, dzisiejszy osiemnastolatek miał 14 lat. A to oznacza, że był człowiekiem mało świadomym politycznego świata. Trzymając się tej logiki – tenże wyborca nie będzie pamiętał prezydentury Donalda Trumpa, bo ta przypadła na okres, gdy miał 12-14 lat. Pozostaje mu więc rozliczenie prezydentury ostatniego gospodarza Białego Domu. Podobnie, chociaż w mniejszym stopniu, będzie to oddziaływać na nieco „starszych” z pokolenia młodych. Dlatego sztab Trumpa doskonale to rozgrywa i próbuje pozyskać ten elektorat, kierując się do niego prostym przekazem, za pośrednictwem źródeł, z których ów wyborca najchętniej korzysta.

Donald Trump założył konto na TikToku, podał jego sztab, jednocześnie pisząc, że były prezydent – gdy wróci do władzy – nie będzie dążył do zamknięcia aplikacji. Hipokryzję wytknął mu były szef komunikacji Białego Domu w gabinecie Trumpa, Anthony Scaramucci. „Nie rozumiem, dlaczego ludzie nie widzą, jak transakcyjnie do wszystkiego podchodzi Trump” – powiedział w programie Wolfa Blitzera w telewizji CNN. Zwrócił uwagę, że to Trump właśnie – jeszcze w 2020 roku – próbował zablokować TikToka, ale nie udało się, gdyż właściciel serwisu zagroził wejściem na drogę sądową. Ale Trump kalkuluje.

Zauważył, że pokolenie młodych nie kupuje terminu „Bidenomics”, który obecny gospodarz Białego Domu stosuje, chcąc pokazać odbudowę gospodarczą po prezydenturze Trumpa. A młody wyborca terminu nie kupuje, bo nie używa skali porównawczej. Biden konta na TikToku nie założy, gdyż wówczas sam zostałby oskarżony o podwójne standardy – obecny prezydent z pełną stanowczością wypowiada się o konieczności zmian mających doprowadzić do sprzedaży aplikacji.

Biden traci silną koalicję młodych ludzi, którzy poparli go cztery lata temu. Wówczas w grupie 18-26 odniósł nad Trumpem przygniatające zwycięstwo, zdobywając aż 60 procent ich poparcia, podczas gdy Republikanin miał 36 procent głosów. Najnowszy sondaż przygotowany dla publicznego nadawcy NPR sugeruje, że Trump wysunął się w tej grupie na jednoprocentowe prowadzenie (33-32). Co ciekawe, sytuacja na Bliskim Wschodzie – która obecnie tak rozpala umysły młodych ludzi, studentów amerykańskich uczelni – nie jest w żaden sposób czynnikiem mającym tutaj jakikolwiek wpływ. Dla porządku: Joe Biden stara się umiarkowanie wspierać Izrael, Trump – już bardziej zdecydowanie to robi – a nawet grozi deportacją protestującym studentom. Tymczasem młodzi wyborcy wskazują ekonomię i inflację jako najważniejsze czynniki, które decydują o ich preferencjach wyborczych. I tutaj wcale nie różnią się od innych grup demograficznych.

Czy Biden rzeczywiście ma problem z młodymi ludźmi? Nie jest to jasne, bo okazuje się, że głosujący po raz pierwszy niekoniecznie są zdeterminowani, aby udać się do urn. O ile w 2020 roku to właśnie najmłodsi wyborcy potężnie nakręcili frekwencję wyborczą, o tyle ludzie wywodzący się z tak zwanego pokolenia Z (Gen Z) już nie są tak zmobilizowani. Tylko mniej niż co trzeci wyborca z nich uważa, że jeden z kandydatów spełnia ich oczekiwania. Około 40 procent w minimalnym stopniu interesuje się polityką. Zresztą pokolenie Z uznawane jest za niezwykle… trudne. Ludzie z roczników od 1997 do 2012 uznawani są za apatycznych, pochłoniętych technologią i znudzonych rzeczywistością. Cztery lata temu ich odpowiednicy poszli do urn w liczbie przekraczającej 8 milionów. W listopadzie rekordu nie będzie. Ale to wciąż kłopot dla Bidena, bo nawet mniejsza mobilizacja w grupie, która poparła go wcześniej, oznacza odpływ elektoratu. Tak samo jak odpływa mu elektorat Afroamerykanów czy Latynosów.

W tegorocznych wyborach z mobilizacją wyborców będzie znacznie trudniej we wszystkich grupach wiekowych. Bierze się to z przekonania, że obaj kandydaci są wiekowo zaawansowani i nie powinni ubiegać się o najważniejszy urząd w państwie. Podczas gdy w 2020 roku mieliśmy silną mobilizację elektoratu Trumpa – naprzeciw któremu stanął antytrumpowski kolektyw – teraz powtórki nie będzie.

Ale nie tylko Biden musi martwić się o odpływający elektorat. Wiece Donalda Trumpa pokazują, że i jego wyborcy nie są tak silni, jak kiedyś. Dochodzi do wręcz groteskowych sytuacji, gdy sztab Trumpa, chcąc pokazać ogromny tłum na jego wiecu, stosuje manipulację i wrzuca do internetu zdjęcie pokazujące widzów w trakcie rockowego koncertu na… brazylijskiej Copacabanie.

Walka o młodych wyborców będzie się jeszcze toczyć. Być może Joe Biden uzyska wsparcie ze strony gwiazd muzycznych takich jak Taylor Swift, która zresztą poparła go cztery lata temu. Być może Trump nagra kilka śmiesznych filmików, a jego sztab wrzuci je na TikToka. Ale można się spodziewać, że pomimo tych zabiegów, młodzi po prostu pozostaną w domach.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama