Życie bajkowych kopciuszków znamy tylko do pewnego momentu. Do chwili, gdy poznały wymarzonego księcia. Później nie wiadomo, co się z nimi działo. Czy były szczęśliwe? Historia prawdziwego kopciuszka ze Śląska jest wprawdzie pod tym względem nieco inna, gdyż znana od wczesnej młodości aż do śmierci, ale także przypomina bajkę. A jednym z głównych bohaterów tej opowieści jest mężczyzna budzący strach i odrazę...
Demon z Rudy Śląskiej
Joanna Gryzik przyszła na świat, jak większość kopciuszków, w ubogiej rodzinie. Ojciec pracował sezonowo w polu lub w hucie cynku. Joanna go nawet nie pamiętała, bo zmarł, gdy miała cztery lata. Wówczas matka, służąca w majątku Karola Goduli, uznała, że nie ma możliwości, aby utrzymać starszą córkę. Więc oddała ją pod opiekę innych służących w majątku swego pracodawcy. Godula zgodził się na to. Dziewczynka miała wykonywać lekkie prace i szkolić się do służby w jednej z posiadłości Goduli.
Karol Godula to niezwykła postać. I właściwie to on jest rzeczywistym bohaterem tej opowieści. Jego rodzice nie byli majętni, lecz stać ich było na zapewnienie synowi wykształcenia. Do ogromnego majątku doszedł samodzielnie. I to pomimo tego, że z aparycji był odpychający. Wyglądał wręcz koszmarnie.
W młodości został brutalnie pobity. Cudem przeżył. Nie wiadomo, o co poszło. Policja nigdy nie odnalazła sprawców. Napadnięty też niczego o nich nigdy nie powiedział. Musiało jednak chodzić o coś poważnego. Kobieta, pieniądze, urażony honor? Wydłubano mu wówczas oko. Na twarzy miał głębokie blizny. Kulał na jedną nogę, miał problemy z poruszaniem się. Chodziły pogłoski, że nawet został wykastrowany.
Godulą straszono dzieci, a i dorośli się go bali. On zdawał sobie sprawę ze swojego wyglądu. Dlatego rzadko pokazywał się publicznie. Większość spraw finansowych i prawnych załatwiał przez zaprzyjaźnionych adwokatów i tylko ich gościł w swojej posiadłości.
W tym czasie Karol Godula był już jednym z najbogatszych przemysłowców na terenie Śląska. Wartość jego fortuny szacowano na 2 miliony talarów. Dla porównania: przeciętny zarobek robotnika wynosił około 150 talarów. W skład jego majątku wchodziło 19 kopalni manganu, 40 kopalni węgla kamiennego, 3 huty cynku. Godula był także dużym właścicielem ziemskim. Do niego należały wsie – dziś dzielnice Rudy Śląskiej i Mikołowa – Paniowy, Orzegów, Szombierki, Bobrek. Miał 16 tysięcy hektarów upraw i 700 hektarów lasów.
W Rudzie Śląskiej znany był z tego, że w dniu wypłaty wpadał do knajp, w których upijali się robotnicy z jego kopalń i hut. I z pomocą lagi wyganiał ich stamtąd. W ten sposób rzekomo znacznie ograniczył pijaństwo na swoim terenie. Lecz nie lagi bali się robotnicy, tylko utraty pracy. Bo Godula płacił tak, że ich rodziny stać było na regularne jedzenie. Poza tym robotnicy w jego zakładach otrzymywali mieszkania i bezpłatną opiekę lekarską. Godula swoimi wyprawami do knajp, z lagą w ręku, nabawił się przydomka „demon”.
Odmiana losu dziewczynki
Joanna Gryzik jako jedyne dziecko w posiadłości Goduli nie bała się starszego, okrutnie oszpeconego i ponurego pana. Był od niej starszy o sześćdziesiąt lat. Pewnego dnia podeszła do niego i, jakby nie wiedziała, z kim ma do czynienia, wręczyła mu bukiet kwiatów zerwanych na łące. Uśmiechała się, zagadywała. Godula musiał być oszołomiony jej zachowaniem. No bo jak to, zamiast chować się pod ziemię jak inne dzieci, ona radośnie szczebiocze i coś mu tłumaczy.
Ta bezpośredniość i rezolutność pięciolatki zrobiły na nim ogromne wrażenie. Zaczął obserwować dziewczynkę, która coraz częściej z ufnością do niego podchodziła. Niedługo, ku zdumieniu służby, Godula zaczął uśmiechać się do dziecka. Dostrzegł, że dziewczynka jest niezwykle inteligentna.
I postanowił odmienić jej los. Chciał zapewnić jej przyszłość inną od roli służącej, do której była przygotowywana. Na początek zatrudnił specjalnie dla niej prywatnego nauczyciela. Ale o tym, że plany Goduli wobec pięcioletniej Gryzik były bardziej dalekosiężne, wiedział tylko adwokat i przyjaciel „demona”, Maksymilian Scheffler. Nikt z rodziny Goduli nie był informowany.
Zaskakujący testament
W 1848 roku z Wrocławia, dokąd Karol Godula wyjechał na leczenie, przyszła wiadomość o jego śmierci. Godula nigdy nie założył rodziny, nie związał się z żadną kobietą. Bliżsi i dalsi członkowie jego rodziny zastanawiali się, ile i komu przypadnie z ogromnego majątku po zmarłym. Na najwięcej liczyli dwaj jego siostrzeńcy.
Byli ogromnie zaskoczeni, gdy doszło do odczytania testamentu. Siostrzeńcy otrzymali po 200 tysięcy talarów, co w obliczu całego majątku Goduli było kwotą niemal symboliczną. Zdecydowana większość fortuny, szacowanej na jedną z największych na Śląsku, przypadła sześcioletniej wówczas Joannie Gryzik.
Rozpoczęła się zażarta walka pozostałych spadkobierców o obalenie testamentu. Maksymilian Scheffler przezornie umieścił dziewczynkę w klasztorze urszulanek we Wrocławiu, gdzie Joanna kontynuowała naukę. Nikomu nie zdradził miejsca jej pobytu. Wiedział, co robi. Mając na uwadze tak wielkie pieniądze, spadkobiercy mogliby nawet pokusić się o zabicie dziecka.
Szlachectwo od króla
Po zakończeniu nauki kilkunastoletnia Joanna zamieszkała z rodziną Schefflera w jego willi we Wrocławiu. Z woli Goduli Scheffler postarał się o tytuł szlachecki dla szesnastoletniej Joanny. Jej nazwisko zmieniono z Gryzik na von Schomberg-Godulla. Ta nobilitacja musiała kosztować niemałe pieniądze, gdyż tytuł szlachecki nadał jej osobiście król Prus Fryderyk Wilhelm IV Hohenzollern.
Niedługo później Joanna wyszła za mąż za hrabiego Hansa Ulrycha von Schoffgotscha. Pochodził ze znanego w Europie, lecz zubożałego rodu arystokratycznego. Uroczystość ślubna odbyła się w Bytomiu. Małżeństwo to zaaranżował Maksymilian Scheffler. Z jednej strony pieniądze Joanny, z drugiej tytuł arystokratyczny. Choć z punktu widzenia Schefflera, który chciał jak najlepiej wypełnić wolę zmarłego przyjaciela, nie chodziło wyłącznie o transakcję wymienną.
Zaaranżowane małżeństwo okazało się bardzo udane. Para doczekała się syna i trzech córek. Dla małżonków zakupiono piękny i duży pałac w Kopicach, który stał się ich rezydencją a z czasem główną siedzibą nowo powstałej górnośląskiej linii rodu Schaffgotschów.
Wielkie serce
Scheffler do końca wszystkiego pilnował. Joanna została uznana za pełnoletnią dopiero po narodzeniu ostatniej córki. Wówczas mogła w pełni rozporządzać majątkiem odziedziczonym po Karolu Goduli. To było wynikiem przezorności Schefflera, na wypadek, gdyby Schaffgotsch chciał porzucić Joannę lub próbował zagarnąć jej pieniądze. Godula, jak widać, nie zawiódł się na swoim przyjacielu.
Ale to Joanna, a nie jej mąż, zarządzała powierzoną jej fortuną. I robiła to tak dobrze, jakby była urodzonym dzieckiem Goduli. Kopalnie i huty przynosiły zyski. Ona sama słynęła z działalności charytatywnej na rzecz polskich dzieci. Z jej inicjatywy zbudowano na Śląsku kilkanaście kościołów katolickich, szkoły, szpitale. Zbudowała też Klasztor Franciszkanów w Panewnikach, który ma się dobrze do dziś. Przeżyła 58 lat.
Ryszard Sadaj