Real Madryt awansował do finału piłkarskiej Ligi Mistrzów. W rewanżowym meczu pokonał u siebie Bayern Monachium 2:1 (0:0). W pierwszym spotkaniu był remis 2:2. We wtorek do finału, który 1 czerwca zostanie rozegrany na Wembley w Londynie, awansowała Borussia Dortmund.
Od początku spotkania zdecydowaną przewagę miał Real. Już w 13. minucie blisko gola był Vinicius Junior, ale trafił w słupek, a dobitkę Rodrygo obronił Manuel Neuer. Niemiecki bramkarz później jeszcze kilkukrotnie zatrzymywał strzały tych dwóch brazylijskich piłkarzy.
Wydawało się, że gol dla gospodarzy jest kwestią czasu, aż nadeszła 68. minuta, w której Bayern przeprowadził doskonałą kontrę. Anglik Harry Kane zagrał na skrzydło do Alphonso Daviesa, a Kanadyjczyk jednym zwodem minął Antonio Ruedigera i trafił do siatki.
W 71. minucie piłka w końcu wpadła do bramki Bayernu, ale prowadzący mecz sędzia Szymon Marciniak po analizie VAR gola nie uznał. Nacho Fernandez faulował bowiem Joshuę Kimmicha.
Po stracie gola w odstępie kilkunastu minut na cztery zmiany zdecydował się trener Realu Carlo Ancelotti. Intuicja nie zawiodła doświadczonego włoskiego szkoleniowca. Bohaterem okazał się bowiem wprowadzony w 81. minucie Joselu.
34-latek wyrównał w 88. minucie po dużym błędzie Neuera. Świetnie spisujący się do tej pory bramkarz najpierw niezbyt dobrze wprowadził wyrzutem piłkę do gry, a chwilę później wypuścił ją przed siebie po strzale. Dopadł do niej Joselu i wpakował do siatki.
Trzy minuty później Real już prowadził. Tym razem po ciekawie rozegranym rzucie rożnym Ruediger dograł do Joselu, który z sześciu metrów nie miał problemów ze zdobyciem gola. W tej sytuacji Marciniak ponownie korzystał z analizy VAR, aby upewnić się, że strzelec nie był na spalonym.
Przez niemal całe spotkanie nie można było mieć najmniejszych zastrzeżeń do polskiego arbitra. Kontrowersja pojawiła się jednak w 13. doliczonej przez niego minucie. Marciniak sugerując się podniesioną chorągiewką sędziego liniowego przerwał gwizdkiem akcję Bayernu z powodu spalonego, a moment później do siatki trafił Matthijs de Ligt. Powtórki telewizyjne nie rozstrzygają jednoznacznie, czy decyzja Marciniaka była słuszna, a ponieważ przerwał akcję, nie podlegała analizie VAR.
"Królewscy" z 14 triumfami są najbardziej utytułowanym klubem w historii rywalizacji o Puchar Europy. W finale wystąpią po raz 18., a Borussia po raz trzeci. Dortmundczycy, którzy w półfinale dwukrotnie pokonali Paris Saint-Germain 1:0, Ligę Mistrzów wygrali raz - w 1997 roku.
(PAP)