Piłkarze Legii, grając prawie cały mecz w dziesiątkę, ulegli w Warszawie Radomiakowi 0:3 w 31. kolejce ekstraklasy i pozostali na piątym miejscu w tabeli. W innych niedzielnych spotkaniach Korona Kielce zremisowała z Piastem Gliwice 1:1, a Warta Poznań wygrała z Widzewem Łódź 2:1.
Piątkowe i sobotnie wyniki sprawiły, że Legia miała szansę awansować na trzecią pozycję i odrobić część dystansu m.in. do lidera Jagiellonii Białystok, ale nie wykorzystała tego.
Kłopoty gospodarzy w meczu z Radomiakiem zaczęły się już w szóstej minucie. Wówczas czerwoną kartkę, po analizie VAR, zobaczył Bartosz Kapustka, a faulowany przez niego Grek Christos Donis wkrótce potem musiał opuścić boisko z powodu kontuzji.
Grający w osłabieniu legioniści do przerwy jeszcze się trzymali, ale w drugiej połowie stracili trzy gole. Ich strzelcami byli kolejno: Lisandro Semedo (66), Vagner Dias (73) i Luka Vuskovic (79).
Taki wynik oznacza, że Legia pozostała na piątym miejscu z dorobkiem 50 punktów i stratą sześciu do lidera Jagiellonii.
Natomiast walczący o utrzymanie Radomiak, który w ostatnich trzech meczach - wszystkich przegranych - stracił 11 goli (2:3 z ŁKS Łódź, 0:4 z Koroną, 3:4 z Zagłębiem Lubin), awansował na 12. pozycję - 38 pkt.
Duży krok do utrzymania się w lidze zrobiła także Warta. Poznański zespół pokonał w roli gospodarza w Grodzisku Wielkopolskim Widzew 2:1, a wynik został ustalony już w pierwszej połowie. Najpierw samobójcze trafienie zaliczył łotewski zawodnik gości Andrejs Ciganiks, w 12. minucie na 2:0 podwyższył Mateusz Kupczak, a tuż przed przerwą bramkę dla łodzian zdobył głową Hiszpan Jordi Sanchez.
"Zieloni" zajmują 13. miejsce - 37 pkt, a Widzew, dla którego to druga porażka z rzędu, wciąż jest ósmy - 42.
Kiepskie nastroje w Kielcach. Korona zaledwie zremisowała 1:1 z jedenastym Piastem Gliwice (39), co oznacza, że pozostała na 16. miejscu, otwierającym strefę spadkową - 32 pkt. Goście prowadzili do przerwy po golu Michaela Ameyawa, a w 63. minucie wyrównał z rzutu karnego Adrian Dalmau.
Do bezpiecznego miejsca kielczanie tracą punkt, ale piętnasta Puszcza Niepołomica zagra dopiero w poniedziałek - na wyjeździe z Pogonią Szczecin.
"Bardzo chcieliśmy wygrać i bardzo nas to wszystkich boli. Pozostały trzy kolejki do końca i zrobimy absolutnie wszystko, żeby się utrzymać w ekstraklasie. Nie ma rzeczy niemożliwych, jesteśmy w stanie wygrać te mecze" - powiedział trener Korony Kamil Kuzera.
Piątkowe i sobotnie spotkania 31. kolejki stały pod znakiem niespodzianek.
Wyjątkiem była potyczka w Łodzi, gdzie ostatni w tabeli ŁKS (21 pkt), którego już nic nie uratuje przed spadkiem, przegrał w sobotę z nowym wiceliderem Śląskiem Wrocław 1:2.
W pozostałych meczach drużyny walczące o mistrzostwo i europejskie puchary uległy na wyjazdach niżej notowanym rywalom.
W piątek Lech Poznań przegrał na Stadionie Śląskim w Chorzowie z przedostatnim Ruchem 1:2, a Górnik Zabrze uległ czternastej Cracovii aż 0:5. Dzień później mistrz z 2023 roku Raków Częstochowa nie sprostał dziesiątemu Zagłębiu Lubin (0:2), zaś Jagiellonia przegrała z dziewiątą Stalą Mielec 2:3.
Takie rezultaty oznaczają, że Jagiellonia, która wygrała tylko jeden z ostatnich pięciu meczów w ekstraklasie, ma 56 punktów i o dwa wyprzedza Śląsk.
Trzeci jest Lech (52), czwarty Górnik (51), piąta Legia (50), szósty Raków (49), a siódma Pogoń (48), ale "Portowców" czeka w poniedziałek o godz. 19.00 wspomniany mecz z Puszczą.
Szczeciński zespół w miniony czwartek przegrał w finale Pucharu Polski na PGE Narodowym z Wisłą Kraków po dogrywce 1:2, więc pozostała mu już tylko szansa w ekstraklasie na awans do europejskich pucharów.
"Nasze miejsce w lidze nie oddaje w pełni sytuacji, zasługujemy na więcej. Musimy zrobić wszystko, żeby być w czołowej trójce na koniec sezonu" - powiedział wówczas trener Pogoni Jens Gustafsson. (PAP)