Seryjny morderca zwykle kojarzy nam się z dorosłym mężczyzną, metodycznie popełniającym kolejne mrożące krew w żyłach zbrodnie. Amarjeet Sada miał osiem lat, kiedy zamordował trójkę dzieci. W tym swoją młodszą siostrę oraz kuzynkę. Najmłodszy seryjny morderca na świecie ma dziś 26 lat. Nikt nie wie, gdzie się obecnie znajduje...
Ukryta zbrodnia
Jak się okazuje, historia kryminalistyki zna co najmniej kilka szokujących przypadków, w których notorycznymi mordercami były dzieci. Wśród nich znalazł się Amarjeet Sada, najmłodszy seryjny morderca z Indii. Na przełomie 2006 i 2007 roku, w ciągu zaledwie 12 miesięcy, zabił trójkę malutkich dzieci.
Amarjeet do dziś pozostaje postacią enigmatyczną, spowitą gęstą mgłą tajemnicy. Wiele informacji na jego temat zostało utajnionych w sądzie ze względu na wiek chłopca. Mało znane są też szczegóły dotyczące jego życia i popełnianych morderstw. Nie wiadomo też, gdzie obecnie mieszka.
Urodził się w 1998 roku w wiosce Mushahar w Bihar w Indiach, miejscu zakazanym i nudnym, gdzie szerzyła się głównie bieda i przestępczość. Amarjeet od dziecka trzymał się na uboczu, nie miał kolegów, a całe dnie spędzał w samotności, wspinając się po okolicznych drzewach i wałęsając bez celu po ulicach. W domu jego rodziców również panowała bieda. Ojciec był robotnikiem, matka zajmowała się domem. Żadne nie ukończyło szkoły.
Makabryczna strona charakteru chłopca dała o sobie znać pod koniec 2006 roku, gdy rodzinę odwiedziła ciotka. Kobieta znalazła nową pracę w mieście i poprosiła rodzinę Sadów, by na czas przenosin zaopiekowali się jej córeczką. Odpowiedzialność za opiekę nad kuzynką, a także jej kilkumiesięczną siostrzyczką, spadła na barki kilkuletniego Amarjeeta. Jednak obecność młodszych dzieci zamiast czułości wyzwoliła w chłopcu niespotykaną wrogość i agresję.
Kiedy matka Amarjeeta poszła na lokalny targ kupić jedzenie, chłopiec zaczął znęcać się nad 6-letnią kuzynką. Z widoczną satysfakcją szczypał ją, a potem dotkliwie pobił. Jej płacz sprawiał mu radość. W pewnym momencie złapał dziewczynkę za gardło i zaczął dusić. Patrzył podniecony, jak z coraz większym trudem łapie powietrze. Zaciskał ręce mocniej, aż przestała się poruszać. Potem jej zwłoki ukrył pod trawą.
Kiedy matka po powrocie z zakupów spytała, gdzie jest dziewczynka, przyznał się bez żadnych emocji, że ją udusił. Rodzice nie zawiadomili policji, uznając morderstwo za „sprawę rodzinną”. Ojciec w ramach kary zbił Amarjeeta. Ciotce opowiedziano zaś zmyśloną historię o tragicznym wypadku jej córeczki.
Zaginięcie niemowlaka
Okazało się, że był to ogromny błąd. Młody Amarjeet niecały rok później dokonał drugiego morderstwa. Tym razem ofiarą była jego ośmiomiesięczna siostra. Kiedy rodzice spali, wyjął dziewczynkę z łóżeczka i udusił. Rano matka odkryła zwłoki córeczki, przerażona spytała Amarjeeta, czy to on zabił swoją siostrę. Ten przyznał się od razu. Mimo makabry i rozpaczy rodziny, ta zbrodnia również pozostała tajemnicą znaną jedynie najbliższym. Nie zawiadomiono władz, a śmierć dziewczynki przedstawiono dalszej rodzinie jako kolejny tragiczny wypadek.
Trzeciego morderstwa rodzicom Amarjeeta nie udało się już ukryć. Tym razem ofiarą chłopca padł syn sąsiadki, niemowlak Kushboo. Matka Chunchun Devi zostawiła malucha w miejscowej szkole podstawowej, pod tamtejszą opieką. Kiedy przyszła odebrać niemowlę, po Kushboo nie było śladu. Chunchun wpadła w panikę, gorączkowo przepytywała personel. Niestety nikt w szkole nie wiedział, co stało się z jej dzieckiem.
Mieszkańcy wioski mieli jednak kogoś na oku. Od dawna podejrzewali, że Amarjeet miał związek z zaginięciem pozostałych dzieci. Dlatego, gdy Kushboo zapadł się jak kamień w wodę, skonfrontowali chłopca, zarzucając mu, że maczał palce w zniknięciu niemowlaka. Zawiadomili też lokalną policję, domagając się przesłuchania małego Sady. Funkcjonariusze zignorowali na początku doniesienie. Nie wierzyli, że ośmiolatek może wiedzieć cokolwiek o zaginionym dziecku, a tym bardziej że jest odpowiedzialny za jego zniknięcie.
Pod presją lokalnej społeczności rodzice Amarjeeta w końcu przerwali milczenie i przyznali, że ich syn zabił niemowlaka. Chłopiec opowiedział policjantom, jak dusił niemowlę, a potem zabił uderzeniami cegły i pochował w płytkim grobie. Policja jednak nadal pozostawała sceptyczna. Dopiero gdy chłopiec zaprowadził funkcjonariuszy do miejsca, gdzie ukrył zwłoki Kushboo, uwierzono w nieprawdopodobną historię.
Amarjeet podczas przesłuchania przyznał się także do zamordowania swojej młodszej siostry i kuzynki. Późniejsze śledztwo wykazało, że wszystkie dzieci zmarły w wyniku pobicia i duszenia.
Sadysta w poprawczaku
Psycholog zaangażowany w sprawę określił Amarjeeta jako „sadystę czerpiącego przyjemność z zadawania obrażeń”. Już podczas pierwszego przesłuchania na komendzie policji chłopiec wykazywał cechy typowe dla tego rodzaju osobowości. Opowiadając o szczegółach makabrycznych zbrodni, poprosił w zamian o ciastko, nie wydawał się też zdenerwowany ani skruszony.
Morderstwo Kushboo opisał szczegółowo, bez emocji opowiadał, jak uderzał niemowlę kamieniem, aż zmarło. Sposób, w jaki zabijał, uduszenie i pobicie, sugerowały głęboki brak empatii i wyrzutów sumienia. Psychologowie i kryminolodzy na całym świecie byli zdumieni okrucieństwem tak małego dziecka. Pojawiło się wiele teorii na temat pierwotnych przyczyn jego zachowania, w tym ta o ukrytych w podświadomości poważnych traumach z wczesnego dzieciństwa.
W wieku dziewięciu lat Amarjeet trafił do poprawczaka. Tylko młodociany wiek uchronił go od kary śmierci, której domagało się wielu mieszkańców wioski. Zgodnie z prawem panującym w Indiach, nieletni nie może zostać osądzony ani trafić do więzienia. Do czasu osiągnięcia pełnoletności mały morderca miał przebywać w domu poprawczym, gdzie poddano go leczeniu farmakologicznemu. Ze względu na bezpieczeństwo innych dzieci, większą część czasu spędził w izolatce.
Wyszedł na wolność w 2016 roku, w dniu swoich 18. urodzin. Dziś nikt nie wie, gdzie mieszka. Nie wiadomo także, jak się nazywa, bo zaraz po opuszczeniu poprawczaka zmienił swoją tożsamość. Jedyna pewna wiadomość to fakt, że jest dorosłym mężczyzną. I że może być wszędzie.
Joanna Tomaszewska