Po ponad dwóch latach rosyjskiej inwazji na Ukrainę, rozpoczętej w lutym 2022 roku, sytuacja na większości odcinków frontu przypomina wojnę pozycyjną. Wyjątkiem są obszary na zachód od Awdijiwki w obwodzie donieckim, gdzie najeźdźcy osiągają powolne, lecz systematyczne postępy.
Najważniejsze - jak dotąd - operacje wojskowe, które ukształtowały cele militarne i sposób walki przez Ukraińców i Rosjan w kolejnych miesiącach, przeprowadzono jeszcze w 2022 roku. Wówczas, w okresie od lutego do lipca, najeźdźcy zdołali opanować m.in. rozległe obszary obwodów chersońskiego i zaporoskiego oraz fragment regionu mikołajowskiego na południu Ukrainy, a także większość obwodów donieckiego i ługańskiego (licząc łącznie z terenami tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, kontrolowanymi przez Moskwę od 2014 roku) i dużą część Charkowszczyzny na wschodzie kraju. Rosjanie zajęli jedną ze stolic obwodów - Chersoń oraz kilka miast liczących około 100 tys. lub więcej mieszkańców - Mariupol, Melitopol, Berdiańsk, Siewierodonieck i Lisiczańsk.
Dwie skuteczne, zaskakujące dla wroga kontrofensywy sił ukraińskich, przeprowadzone we wrześniu i listopadzie 2022 roku, pozwoliły władzom w Kijowie odzyskać kontrolę nad całą prawobrzeżną (zachodnią) częścią obwodu chersońskiego, łącznie z Chersoniem, południowo-wschodnim fragmentem regionu mikołajowskiego, a także zdecydowaną większością obwodu charkowskiego i północnymi krańcami regionu donieckiego. Odbito wówczas m.in. miasta Izium, Bałaklija, Kupiańsk, Wołczańsk i Łyman.
Wcześniej, na przełomie marca i kwietnia, siły inwazyjne wycofały się z opanowanych w pierwszych dniach wojny części obwodów kijowskiego, żytomierskiego, czernihowskiego i sumskiego na północy Ukrainy.
Od końca 2022 roku linia frontu zmieniała się w dużo mniejszym stopniu. Najważniejszymi wydarzeniami w tym okresie były krwawe, trwające przez kilka miesięcy ofensywy Rosjan na Bachmut, Marjinkę i Awdijiwkę w regionie donieckim, zakończone zdobyciem tych miast odpowiednio w maju 2023, grudniu 2023 i lutym 2024 roku. Ukraińskie kontruderzenie w obwodzie zaporoskim i w zachodniej części Donbasu, przeprowadzone latem ubiegłego roku, przyniosło bardzo ograniczone zdobycze terytorialnymi.
Skutki utraty Awdijiwki determinują obecną sytuację militarną w obwodzie donieckim, ponieważ po opanowaniu tego ośrodka najeźdźcy przeszli do natarcia na obszarach położonych na zachód od miasta. W ciągu ostatnich kilku tygodni Rosjanie przejęli kontrolę nad kilkoma wsiami w pobliżu Awdijiwki, doszczętnie zniszczonymi podczas walk, a także - prawdopodobnie - wkroczyli około 8-9 kwietnia do miasteczka Krasnohoriwka, leżącego nieco bardziej na południe.
Sztab generalny ukraińskiej armii, który każdego dnia rano publikuje raporty z pola walki, dzieli donbaski odcinek frontu na kilka mniejszych fragmentów, takich jak kierunek awdijiwski, bachmucki, łymański czy nowopawliwski. Najtrudniejsza sytuacja panuje obecnie pod Awdijiwką, gdzie siły wroga próbują wykorzystać ostatnie taktyczne sukcesy i napierają w kierunku zachodnim, wykorzystując dużą przewagę nad Ukraińcami pod względem liczby żołnierzy, a także siły rażenia artylerii i - przede wszystkim - kierowanych bomb lotniczych.
W ocenie większości analityków, m.in. ekspertów amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW), kluczowe znaczenie - nawet większe, niż opanowanie w lutym br. Awdijiwki - będzie jednak miało dla Rosjan przejęcie kontroli nad miasteczkiem Czasiw Jar, położonym 15 km na zachód od zdobytego przez nich Bachmutu. Gdyby bowiem wojska rosyjskie przypuściły skuteczny szturm na Czasiw Jar, mogłyby następnie podjąć próbę ofensywy na pobliską Konstantynówkę, od dawna postrzeganą przez Kreml jako ważny cel operacji w Donbasie. Opanowanie tych miejscowości prawdopodobnie umożliwiłoby najeźdźcom przygotowanie natarcia na Kramatorsk i Słowiańsk - dwa najważniejsze miasta Donbasu wciąż pozostające pod kontrolą Kijowa.
Niemniej, w ostatnich tygodniach pojawiło się coraz więcej doniesień, że priorytety Moskwy mogą być inne. Opozycyjne rosyjskie portale, takie jak m.in. Meduza i Wiorstka, zaalarmowały, że Kreml planuje mobilizację nawet 300 tys. ludzi, by podjąć próbę oblężenia Charkowa - miasta położonego około 40 km od granicy z Rosją, które przed pełnowymiarową inwazją liczyło ponad 1,4 mln mieszkańców i było drugim największym ośrodkiem w kraju.
We wtorek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski złożył wizytę w obwodzie charkowskim, gdzie nadzorował budowę fortyfikacji. Wcześniej, 3 kwietnia, szef państwa ogłosił, że władze w Moskwie przygotowują dodatkową mobilizację 300 tys. żołnierzy, a termin tego przedsięwzięcia wyznaczono na 1 czerwca. Są to szacunki zbieżne z doniesieniami niezależnych mediów z Rosji.
Oprócz tego wielu ukraińskich i zachodnich ekspertów zwraca uwagę na znaczną intensyfikację ostrzałów Charkowa, obserwowaną od początku br. Pod koniec stycznia w jednym z ataków wroga zginęło tam 10 cywilów, natomiast w nocy z 5 na 6 kwietnia - sześcioro. Pojawiają się oceny, że zwiększona częstotliwość uderzeń na obiekty cywilne w mieście może - choć nie musi - być zapowiedzią przyszłej rosyjskiej ofensywy.
Mniej alarmujące doniesienia napływają z innych regionów kraju, w których toczą się walki z agresorem. Działania zbrojne w regionie zaporoskim mają charakter pozycyjny, a w sąsiednim regionie chersońskim koncentrują się głównie wokół ukraińskiego przyczółka Krynki na wschodnim (okupowanym przez Rosjan) brzegu Dniepru. W ostatnich dniach nie było też raportów o intensyfikacji walk w pobliżu Kupiańska na Charkowszczyźnie, czyli miasta uznawanego do niedawna za szczególnie zagrożone możliwym rosyjskim natarciem.
Agresorzy coraz częściej dokonują jednak zmasowanych ostrzałów elementów infrastruktury krytycznej, położonych na niemal całym terytorium Ukrainy. W drugiej połowie marca i w pierwszej połowie kwietnia zniszczone zostały Elektrownia Wodna w Zaporożu i elektrociepłownia Trypilska w obwodzie kijowskim - jedne z najważniejszych tego rodzaju obiektów w kraju.
Jak podkreślają władze w Kijowie, celem ostatnich rosyjskich ataków rakietowych i nalotów dronów jest nie tylko maksymalne ograniczenie potencjału energetycznego Ukrainy, ale też wyczerpanie ukraińskich środków obrony powietrznej. Przedstawiciele rządu, m.in. szef dyplomacji Dmytro Kułeba, od dawna zabiegają w krajach Zachodu o dodatkowe dostawy wyrzutni rakietowych, przede wszystkim amerykańskich systemów Patriot.
Bez pomocy Waszyngtonu, zwłaszcza podjęcia przez Kongres USA decyzji o przekazaniu nam wsparcia militarnego o wartości 60 mld dolarów, Ukrainie będzie trudno nie tylko wygrać wojnę, ale wręcz przetrwać jako państwo - przyznał 7 kwietnia prezydent Zełenski podczas wideokonferencji z ambasadorami krajów należących do platformy United24. Była to najbardziej alarmistyczna i pesymistyczna wypowiedź ukraińskiego przywódcy od początku rosyjskiej agresji.
Michał Szczygielski (PAP)