"Srebrny medal też jest spełnieniem marzeń. Moim celem było miejsce na podium, no i się udało. Myślę, że jak najbardziej teraz mnie to cieszy" - powiedziała po powrocie z Glasgow Ewa Swoboda, halowa wicemistrzyni świata w biegu na 60 m.
Złoty medal zdobyła Julien Alfred. Reprezentantka Saint Lucii w finale uzyskała czas 6,98. Swoboda była wolniejsza o 0,02 sekundy. Brąz czasem 7,05 wywalczyła Włoszka Zaynab Dosso. Polska sprinterka najlepiej zaprezentowała się w biegu półfinałowym, gdy wynikiem 6,98 poprawiła własny rekord kraju.
"W jednym biegu zabrałam prowadzenie Alfred, co sprawiło mi satysfakcję. Najbardziej jestem zadowolona z rekordu Polski. Chciałam go już pobić na mistrzostwach kraju w Toruniu, ale niestety się nie udało" - przypomniała.
W Glasgow startowała też Magdalena Stefanowicz, która odpadła w półfinale. Według Swobody poziom rywalizacji w halowych MŚ był bardzo wysoki.
"Świat i Europa idą do przodu. Mam nadzieję, że my Polacy też będziemy robić postępy i trzymać razem ze wszystkimi ten wysoki poziom" - podkreśliła.
Swoboda w 2019 roku wygrała halowe mistrzostwa Europy, które również odbywały się w Glasgow.
"Ta hala jest dla mnie wyjątkowa, choć położyli tam nowy tartan i biega się całkiem inaczej. Jest bardzo twardo, więc trzy biegi w okolicach siedmiu sekund kosztowały mnie dużo zdrowia. Tam jest bardzo twardo. Bolały mnie plecy, podobnie jak Madzię Stefanowicz. Kilka innych sprinterek też narzekało. Nawierzchnia była bardzo twarda. Z naszą siłą nacisku kroków i odbicia mocno się dostaje. Generalnie bieganie w hali ma to do siebie, że boli" - zauważyła.
"Myślę jednak, że fajnie się tam biega i jak będą robić jakieś halowe mityngi, to na pewno chętnie przyjadę do Glasgow" - dodała.
Dwa lata temu Swoboda otarła się o medal halowych MŚ w Belgradzie, gdzie zajęła czwarte miejsce. Wygrała wówczas Mujinga Kambundji ze Szwajcarii.
"Dedykuję ten medal całej mojej rodzinie i trenerce Iwonie Krupie, choć ona dostała też swój medal. Jest on efektem naszej wspólnej, długiej pracy. Ten medal jest dla nas wszystkich" - zaznaczyła.
Wychowanka klubu UKS Czwórka Żory przyznała, że ma twardy charakter, podobnie jak jej trenerka. Uważa jednak, że nie przeszkadza im to w owocnej współpracy.
"Jakoś nam wyszło. Jeszcze się nie zabiłyśmy, więc jakoś się dogadujemy. Wszyscy mówią, że trzeba mieć inne charaktery, żeby się dogadać, ale dajemy radę. Chyba dobrze do siebie pasujemy. Treningowo cały czas robimy progres" - oznajmiła.
Polscy lekkoatleci wywalczyli w Glasgow dwa medale. Oprócz Swobody na podium stanęła też Pia Skrzyszowska, która zdobyła brąz w biegu na 60 m ppł. Biało-czerwoni zajęli 18. miejsce w klasyfikacji medalowej. Ostatni raz po złoto imprezy tej rangi sięgnęli w 2018 roku w Birmingham. Ponownie w polskiej kadrze lepiej od mężczyzn zaprezentowały się kobiety.
"Wiadomo. Cały świat kobietami stoi. Trudno mi wypowiadać się za innych, dlaczego nie wyszło i co się stało. Myślę, że nie każdy przygotował na sezon halowy taką dobrą formę, jak my z Pią. Dla większości zawodników lato jest ważniejsze. Mamy mistrzostwa Europy i igrzyska. Sądzę, że więcej lekkoatletów na to stawia" - wytłumaczyła sprinterka.
Podczas mistrzostw w Glasgow reprezentantkę Polski pochwalił były rekordzista świata w biegach na 200 i 400 metrów Michael Johnson. Amerykanin jest obecnie cenionym komentatorem i ekspertem telewizyjnym.
"Swoboda to klasa sama w sobie. Wygląda na to, że zapanowała także nad sferą mentalną, więc raczej się nie załamie" - napisał na platformie "X".
"Widziałam ten wpis. Ktoś mi go wysłał. Bardzo mi miło. To prawda" - skomentowała biegaczka.
"Te mistrzostwa dużo mnie kosztowały pod względem emocjonalnym. Każdy start jest stresujący, ale radzę sobie z tymi emocjami. Umiem opanować ten stres. Jak zaczęłam sezon halowy, to w swoim pierwszym starcie zaczęłam się tak stresować przed blokami, że myślałam, że nie pobiegnę. Ale przed wejściem w bloki byłam gotowa. Wiedziałam, że mogę i muszę jedynie uniknąć falstartu, a wtedy wszystko będzie dobrze" - kontynuowała.
W Glasgow tuż przed finałowym biegiem na 60 metrów kobiet doszło do niecodziennej sytuacji. Aleia Hobbs zmagała się z bardzo silnymi skurczami, które uniemożliwiły jej start. Amerykanka opuściła bieżnię na wózku inwalidzkim.
"Starałam się na to nie zwracać uwagi, ale z rytmu wybiła mnie sytuacja z Hobbs, która zabrała nam osiem minut. Trzeba było włożyć w to więcej skupienia, ale jakoś dałam radę" - wspomniała Swoboda.
Rekordzistkę Polski czeka teraz dwumiesięczna przerwa w startach, ale już wkrótce rozpocznie przygotowania do sezonu letniego. W dniach 4-5 maja w Nassau pobiegnie w sztafecie 4x100 m i wraz z innymi sprinterkami będzie walczyć o kwalifikację olimpijską.
"Jadę odpocząć od wszystkiego i wszystkich. Planuję gdzieś się zaszyć. Wkrótce potem zacznę trenować do sezonu letniego. Moim pierwszym startem powinny być mistrzostwa świata sztafet na Bahamach" - poinformowała.
Swoboda, gdy wygrywała mistrzostwa Europy w Glasgow miała 21 lat. Lekkoatletka uważa, że zmieniła się przez ostatnie pięć lat i bardziej profesjonalnie podchodzi do sportowej kariery.
"Jestem trochę inna, ale dalej jestem sobą. To nadal ja, ale starsza i bardziej dorosła. Już wiem, co chcę osiągnąć i stawiam sport na pierwszym miejscu. Wszystko musi być dobrze ułożone, bo bardzo mnie to denerwuje, jak coś jest źle. Niestety szybko tracę cierpliwość, ale staram się nad tym panować. Myślę, że mój chłopak też pomaga mi trzymać nerwy na wodzy" - wyjaśniła.
"Na końcowy sukces składa się wiele czynników: dieta, głowa, odpoczynek i regeneracja. Pod sport trzeba podporządkować wszystko. Również życie towarzyskie" - dodała.
Partnerem życiowym Swobody jest Krzysztof Kiljan, który w Glasgow startował w biegu na 60 m przez płotki. Sprinterka zaprzeczyła, że ścigała się ze swoim chłopakiem w biegach na 60 i 100 metrów.
"Niestety nie możemy takich rzeczy robić, bo coś złego nam by się mogło stać" - odparła z uśmiechem.
Zawodniczka zdradziła jak radzi sobie ze stresem.
"Czytam dużo książek. Lubię jeździć samochodem i grać na XBOX. Umiem sobie zająć czymś głowę. Mam też w domu zwierzęta i muszę się nimi zajmować, więc zawsze znajdę zajęcie. Natomiast podczas zawodów jakoś samo to już przychodzi. Moją odskocznią jest też muzyka" - oznajmiła.
Najlepsza polska sprinterka zadebiutowała w igrzyskach olimpijskich w 2016 roku w Rio de Janeiro, gdzie dotarła do półfinału biegu na 100 m. Niestety, ze względu na kontuzję ominęły ją igrzyska w Tokio.
"Wtedy czułam bardzo duży smutek. Nie wystartowałam na igrzyskach nie ze swojej winy. Kontuzja przyszła tak nagle. Nikt się tego nie spodziewał" - wspomniała.
Teraz stawia sobie za cel awans do finału biegu na 100 m podczas igrzysk w Paryżu.
"Myślę, że aby zdobyć medal igrzysk olimpijskich, trzeba biegać po 10,60. Finał by mnie zadowolił. Sądzę, że aby to osiągnąć, trzeba będzie biegać w granicach rekordu Polski, ale nie nastawiam się na konkretny wynik. Zobaczymy co będzie" - oświadczyła.
Rekord Polski w biegu na 100 m od 1986 roku należy do Ewy Kasprzyk i wynosi 10,93. W zeszłym roku Swoboda podczas mityngu Diamentowej Ligi w Chorzowie uzyskała drugi czas w historii polskiej lekkoatletyki - 10,94.
(PAP)