W Chicago po raz 35 odbywał się festiwal Filmu Polskiego w Ameryce. To największy pokaz naszego kina poza Polską. Jednym z honorowych gości była Magdalena Boczarska, jedna z największych obecnie aktorskich sław. Jej przyjazd do Chicago związany był z pokazem najnowszego filmu „Różyczka 2”, w którym zagrała główną rolę. Pomimo napiętego programu wizyty, aktorka znalazła czas, aby spotkać się z czytelnikami „Dziennika Związkowego”, który był patronem medialnym wydarzenia. Tradycją festiwalu są spotkania na żywo z twórcami.
Jan Pachlowski: Jak się Pani czuje w Chicago?
Magdalena Boczarska: Witam ciepło wszystkich Czytelników. To jest mój trzeci raz w Wietrznym Mieście. Wcześniej dwukrotnie byłam tutaj ze spektaklami na specjalne zaproszenie. Pierwszy raz jednak jestem na Festiwalu Filmów Polskich. Czuję się tutaj bardzo dobrze.
To pytanie zadaliśmy nieprzypadkowo, bo polonijna publiczność ze szczególną wrażliwością przyjmuje polskie obrazy filmowe i ich twórców. Przez lata podkreślali to festiwalowi goście, którzy przyjeżdżali na poprzednie wydarzenia.
– Ja przede wszystkim bardzo lubię Chicago. Ono mi bardzo odpowiada. Czuć tutaj bardzo ducha historii i jest to filmowa metropolia. Mam wrażenie, że tutaj jest taka mieszanka Stanów Zjednoczonych i Europy. Wracając do polonijnej publiczności, to już zauważyłam jej wrażliwość podczas pierwszych pokazów „Różyczki 2” przed przyjazdem do Chicago. Gościliśmy na pokazach filmu najpierw w Pittsburgu oraz Houston. Te inne emocje odczułam wcześniej, gdy byłam też tutaj ze spektaklami. Widzimy, że dla widowni polskiego pochodzenia kontakt z polskim filmem i jego twórcami ma ogromne znaczenie, co oczywiście też dla nas jest wręcz przemiłe.
Pokazywany na festiwalu film „Różyczka 2” jest kontynuacją pierwszej części, która oparta była na biografii Pawła Jasienicy. W kilku wywiadach podkreślała Pani, że bohaterowie pierwszej części dostali szansę zaistnieć w czasach współczesnych?
– To prawda. Pierwsza część inspirowana była losami Pawła Jasienicy. Nie jest tajemnicą, że kochankę podesłało mu SB. Ona później stała się jego żoną i donosiła na niego. To było inspiracją do powstania pierwszej części. Trzeba jednak pamiętać, że w byłym bloku wschodnim takich życiorysów było bardzo wiele. Był wspomniany Jasienica, w Niemczech był Brecht, któremu kochankę podesłała Stasi, a w Rosji Jesienin. Takich scenariuszy było bardzo wiele. Lubię to, że daliśmy tym postaciom szansę odnalezienia się we współczesnej rzeczywistości. I co za tym też idzie, możemy zobaczyć, jak się wszystko potoczyło i jakie teraz konsekwencje mają decyzje głównych bohaterów. Widzimy, jak potoczyło się ich życie, ich dzieci i jaki ma to wpływ na następne pokolenia. Widzimy też, jaką wagę mają te decyzje i pewien rodzaju ciężar, który także w pewnym momencie można uciąć. Dla mnie ten mechanizm jest najciekawszą stronę przy kontynuacji „Różyczki 2”.
Wcieliła się Pani w trzy postacie: Różyczkę z pierwszej części, jej córkę Joannę i Różyczkę, czyli swoją matkę 40 lat później. Czy dla Pani udział w tym obrazie był szczególnym wyzwaniem?
– Ta odpowiedzialność, która na mnie ciążyła, była od strony aktorskiej bardzo ekscytująca. Patrząc na to wszystko jednak z szerszej perspektywy, to miałam świadomość, że jestem na ekranie przez 99 procent filmu. Mam też sceny sama ze sobą. Rzeczywiście ta odpowiedzialność jest dość duża. Chodzi o to, jak poprowadzić widza, aby go sobą nie zmęczyć. Trzeba to zrobić bardzo wiarygodnie. Aby to wszystko poukładać i sobą obdzielić te trzy postacie, było rzeczywiście nie lada wyzwaniem.
Reprezentuje Pani w Chicago polskie kino w najlepszym wydaniu. Od 35 lat symbolem Chicagowskiego Festiwalu Filmów Polskich w Ameryce jest właśnie obecność największych twórców z Polski…
– Naprawdę czujemy to, że w tej ogromnej aglomeracji polska kultura jest bardzo silnie obecna.
Dziękuję za rozmowę.
Z Magdaleną Boczarską rozmawiał Jan Pachlowski.