Ksiądz Stanisław Jankowski, proboszcz bazyliki św. Jacka, znalazł się wśród kilkorga wyróżnionych podczas niedawnej uroczystości graduacyjnej Sądu Sprawiedliwości Naprawczej (Restorative Justice Community Court) na Jackowie. Osobiste gratulacje i słowa uznania skierował do niego szef sądów powiatu Cook Timothy Evans. O swoich doświadczeniach związanych z promowaniem tego innowacyjnego modelu sądownictwa w dawnej polskiej dzielnicy ksiądz opowiedział w rozmowie z „Dziennikiem Związkowym”.
Joanna Marszałek: Czy kiedy kilka lat temu pojawił się pomysł powstania Sądu Sprawiedliwości Naprawczej na Jackowie, miał ksiądz jakieś wątpliwości? W końcu pomysł był nowy dla miejscowej społeczności.
Ks. Stanisław Jankowski: Propozycja wyszła od Pani Małgosi (Margaret Kulujian-Ptaszyńska – red.), która bardzo zabiegała, żeby to było właśnie u nas. Wiedzieliśmy, że jest wielka konkurencja, gdy chodzi o wspólnoty z Logan Square i Avondale. Po pierwszych spotkaniach z sędzią Timothym Evansem on sam powiedział, że bardzo chciałby, żeby sąd działał właśnie tutaj. Zawiązała się między nami miła przyjaźń. Od początku byłem zachwycony tym pomysłem, bo nie znając struktur, słyszałem, że młodociani są wsadzani do więzień, które nie są środowiskiem wzrostu ani poprawy dla człowieka. Ktoś skazany na rok czy dwa lata czasem wychodzi stamtąd jeszcze gorszy, podczas gdy mógłby być naprawdę objęty resocjalizacją. Klimat spotkań w naszym sądzie sprzyja pomocy, bo dotyka serca młodego człowieka. Widzi on, że poza karą jest jeszcze coś więcej. Widzi dużą życzliwość ze strony ludzi, wśród których żyje, a nade wszystko – moment przebaczenia.
Czy polscy parafianie, którzy zawsze stanowili trzon Jackowa, oswoili się z działającym tu programem sądowym?
– Myślę, że tak, ponieważ zauważyłem, że podwaja się liczba uczestników spotkań z naszej dzielnicy. W wielu przypadkach biorą w nich udział nasi rodacy, którzy chętnie przychodzą, rozumieją sprawę i wspierają tę pracę. Trzy lata temu, jak ogłaszaliśmy w kościele, że będziemy mieli taki sąd, to ktoś powiedział mi po mszy świętej „Proszę księdza, ale czy to nie będzie niebezpieczne sprowadzać do dzielnicy taką młodzież?”. Odpowiedzieliśmy na to, że ta młodzież tak naprawdę jest z naszej dzielnicy. Myślę, że program jest fantastyczny. Sam zauważam, ilu młodych ludzi chce i chętnie przychodzi na spotkania ze swoimi „case managers” – opiekunami. Mamy coś takiego jak Circle of Peace, czyli koło pokoju, gdzie dzielimy się swoimi doświadczeniami. Chcemy dać tym młodym troszkę światła, żeby odczuli, że nikt z nas nigdy z nich nie zrezygnuje. A dać człowiekowi drugą szansę to jakby odpowiedź na to, co człowiek sam ciągle otrzymuje. Od Pana Boga otrzymujemy nie tylko drugą, ale tysięczną szansę, aby być lepszym człowiekiem.
Jakie są dalsze możliwości rozwoju tego programu na Jackowie?
– Moim zdaniem jego struktury mogłyby jeszcze być większe. Chcemy zabiegać z panią Małgosią do sędziego Evansa, aby wykorzystać to, co tutaj mamy. Gromadzimy się nie tylko w piątki na rozprawach, ale tak naprawdę też od poniedziałku do środy. Zaproponowałem więc, żeby to był cały tydzień ramowy i żeby wykorzystać nasze klasy, które w tym czasie są puste, do sprowadzenia np. terapeutów, psychologów. Żeby młodzież, która potrzebuje pomocy, nie musiała szukać jej gdzieś po mieście, lecz żeby była ona tutaj, na miejscu. Myślę, że pomoc nie ograniczałaby się wtedy tylko do – tak jak dzisiaj – 16 absolwentów. Osoby, które gromadzą się tutaj w piątki, to ludzie o wielkim sercu. Oni są spod skrzydła sędziego Evansa, który od wielu lat bardzo zabiega o taki właśnie rodzaj sądu – lokalnego, wspólnotowego.
Widzieliśmy dziś ze sceny, co program sprawiedliwości naprawczej na Jackowie daje młodym ludziom, którzy zbłądzili. Ale co on daje w zamian tej parafii i tej wspólnocie?
– Ta pomoc faktycznie ma dwa wektory. Czasami mieszkańcy zgłaszają, że mieli coś zdemolowane przed domem czy wymalowane graffiti. Młodzi ludzie z programu sądowego muszą nie tylko przychodzić tu na meetingi, lecz także zadośćuczynić, czyli naprawić wyrządzoną szkodę. W naszej parafii od wielu lat działa program community service. To program pracy społecznej dla naszej lokalnej wspólnoty. Ta przykładowa babcia nie musi wiedzieć, że ten przykładowy chłopak jest właśnie tym, który narozrabiał przed jej domem. On idzie tam ze swoim „case manager” i mówi, że bardzo chciałby przekopać ogródek, naprawić coś przy domu, pomalować. Mieszkańcy dzielnicy są bardzo ucieszeni i wdzięczni za to, do końca nie wiedząc, że to te same osoby, które być może najpierw tam narozrabiały. Uczestniczę w cotygodniowych spotkaniach sądu, jeśli czas mi na to pozwala. Obecność osoby duchowej to także zielone światełko dla tej młodzieży, która widzi, że wszyscy o niej pamiętają i chcą, aby wróciła do normalnego społeczeństwa.
Czy Ksiądz myśli, że jest to jakiś sposób dla innych parafii – w tym polskich, w których spada liczba wiernych, budynki stoją puste – w czasie, gdy tyle się mówi o zamykaniu kościołów?
– Ciągle poszukujemy nowych programów w naszych parafiach. Mówimy o znakach czasu, potrzebie wyjścia do siebie nawzajem. W rozmowach z księżmi czasami słyszę, że proces związany z odnową Kościoła, który rozpoczął się kilka lat temu, być może rozpoczął się troszeczkę od innej strony. Łatwiej zamykać wspólnoty i kościoły, mówiąc, że one są niedochodowe. Ale popatrzymy troszeczkę głębiej na wspólnotę, która ma dziś 150-200 osób. Każda parafia jest personalna, ale ma także swoje terytorium. Proboszcz danej parafii doskonale wie, że nie może się cieszyć tylko tymi, którzy przyjeżdżają w niedzielę i wypełniają kościół. Ale co zrobić z tymi, którzy mieszkają obok kościoła, a nie znają jeszcze ani imienia proboszcza, ani tej wspólnoty? Myślę, że to jest właśnie czas na nową ewangelizację. Jeżeli by od tego rozpocząć, to nie trzeba by było zamykać kościołów, a wiele z nich trzeba by było przerobić, bo nie mieściłyby ludzi.
Dziękuję za rozmowę.
JoannaMarszałek[email protected]
16 oskarżonych ma świeży start po ukończeniu programu Restorative Justice w Avondale
Szesnastu absolwentów i ponad stu gości wzięło udział w uroczystości graduacyjnej, która odbyła się w piątek, 3 listopada w oddziale Sądu Sprawiedliwości Naprawczej, Restorative Justice Community Court, który od ponad trzech lat działa w budynku szkolnym przy bazylice św. Jacka w dawnej polskiej dzielnicy w Chicago.
To już druga uroczystość graduacyjna, która odbyła się od powstania w sierpniu 2020 r. Restorative Justice Community Court, RJCC, w budynku Resurrection Hall przy bazylice św. Jacka w chicagowskiej dzielnicy Avondale.
W uroczystości wzięło w udział 16 absolwentów, którzy pomyślnie ukończyli program w ciągu minionego roku. W piątek pogratulował im sam szef sądów powiatu Cook Timothy C. Evans, który jest gorącym zwolennikiem idei sprawiedliwości naprawczej.
Na uroczystość przybyli przedstawiciele władz powiatowych, sędziowie powiatu Cook, przedstawiciele Biura Prokuratora Stanowego oraz Biura Obrońcy Publicznego, pracownicy i wolontariusze, liderzy lokalnej społeczności i środowisk polonijnych.
Polonia ma duży wkład w sukces Sądu Sprawiedliwości Naprawczej w Avondale. Pomysłodawczynią lokalizacji na Jackowie i koordynatorką programu jest Margaret Kulujian (Polonii znana również jako Małgorzata Ptaszyńska). Proboszcz bazyliki św. Jacka ks. Stanisław Jankowski podczas piątkowej uroczystości został wyróżniony certyfikatem Sądu Okręgowego Powiatu Cook za sprzyjanie idei sprawiedliwości naprawczej.
Idea sprawiedliwości naprawczej oparta jest na rozwiązywaniu konfliktów i resocjalizacji młodych osób (od 18 do 26 lat) zamiast skazywania ich na kary więzienia. Podczas specjalnych sesji z udziałem ofiar oraz członków lokalnej społeczności oskarżony ma okazję przeanalizować popełniony czyn, przeprosić za niego i wynagrodzić wyrządzoną krzywdę. W zamian jego sądowa kartoteka zostaje wyczyszczona.
(jm)