Pierwszego października Dorothy Hoffner na zawsze zapisała się w historii. 104-letnia chicagowianka podjęła się próby skoku spadochronowego w tandemie z instruktorem. Po wylądowaniu stała się najstarszą osobą na świecie, która z powodzeniem zmierzyła się z tym wyzwaniem. Niestety dla Dorothy było to już ostatnie wyzwanie – 10 października br. rodzina poinformowała o jej zgonie.
To była już czwarta próba. Skydive Chicago, miejsce w którym Dorothy Hoffner miała dokonać rekordowego skoku, było do tego przygotowane od początku września. Ale pogoda postanowiła te plany ciągle krzyżować i Dorothy trzykrotnie wybierała alternatywny termin. Dopiero 1 października matka natura postanowiła nie przeszkadzać. W dniu skoku Dorothy miała ukończone 104 lata i 287 dni. Nie była to dla niej pierwsza próba skoku. W tym samym miejscu pojawiła się ponad 4 lata wcześniej – by swoje setne urodziny uczcić skokiem z wysokości 13 i pół tysiąca stóp.
Pierwszego października na prywatnym lotnisku w miasteczku Ottawa, położonym 87 mil (140 km) na południowy zachód od Chicago, pojawiła się około południa. Była otoczona wianuszkiem krewnych i przyjaciół. Drobna kobieta, poruszająca się przy pomocy balkonika inwalidzkiego (ang. walker) z uśmiechem na twarzy przywitała się z instruktorami. Specjalnie dla niej wystawiono samolot, który tego dnia nie wynosił w powietrze spadochroniarzy, tzw. Skyvan – samolot z otwieranym tylnym włazem. Chociaż wielu spadochroniarzy próbowało dostać się na ten lot – sprawę ucięto bez dyskusji. Rejs ma być tylko i wyłącznie dla Dorothy. Oprócz niej na pokładzie miało znaleźć się kilku najbliższych znajomych, dziennikarze, jej instruktor oraz kilku operatorów kamer skaczących równolegle, by zarejestrować historyczną chwilę.
W Skydive Chicago tego dnia odbywały się zawody dla debiutantów, skoczków mających na swoim koncie mniej niż 200 samodzielnych lotów. Gdy pojawiła się Dorothy, nie było mowy o kontynuowaniu rywalizacji – cała uwaga skupiła się na odważnej 104-latce. Tymczasem ona weszła spokojnie, powoli do budynku. Przywitała się z Derekiem Baxterem, instruktorem, który miał razem z nią odbyć ten lot. Baxter to jeden z najbardziej doświadczonych fachowców w Skydive Chicago. Niedawno zaliczył swój dziesięciotysięczny skok z samolotu. Wyjaśnił, a raczej przypomniał procedury, przez które pani Hoffner przechodziła cztery lata wcześniej. „Moje zadanie było bardzo proste, doskonale wiedziała, co robić” – powiedział chwilę po wylądowaniu.
Gdy Dorothy wsiadała na pokład samolotu, życie w hangarze zamarło całkowicie. Każdy, absolutnie każdy spoglądał w stronę samolotu. Ten szybko wzbił się w powietrze, a po około 15 minutach lotu słychać było charakterystyczny dźwięk na niebie otwieranego spadochronu. Jako pierwsi wylądowali operatorzy kamer. Na samym końcu, wcześniej wykonując bardzo płynne skręty, instruktor Derek Baxter skierował spadochron dokładnie w to miejsce, w którym miał wylądować. Tuż przed obiektywami kamer i aparatów fotograficznych. Dorothy Hoffner była na ziemi. I rozległ się aplauz ze strony widzów. Ona sama szybko się podniosła, podeszła do swojego balkonika i z jego pomocą powoli zaczęła przesuwać się w stronę hangaru. Przed skokiem nie wiadomo było, czy będzie rozmawiać z dziennikarzami. Raczej była temu przeciwna. Mówiła wówczas, że kamery ją onieśmielają i prosiła o zachowanie odpowiedniego dystansu. Ale gdy przechodziła obok grupki dziennikarzy, sama się zatrzymała i dała wyraz temu, że chętnie podzieli się emocjami.
Była zaskakująco spokojna. Jakby nic wielkiego się nie stało. Zupełnie nie przypominała tych wielu skoczków, którzy po lądowaniu niemalże eksplodują wzruszeniem. Ale była szczęśliwa. „Wiek to tylko liczba” – rzuciła na pytanie o to, jakie ma przesłanie, dla tych którzy podziwiają to, czego dokonała, mając swoje lata. A następnie dodała, że marzy o locie balonem wypełnionym powietrzem.
Dorothy wraz z przyjaciółmi odjechała, a życie w hangarze wróciło do normy. Ludzie wrócili do swych zajęć, ale lawina komentarzy dopiero zaczęła zalewać sieć internetową. O wyczynie Dorothy Hoffner pisały media na całym świecie, rozpisywały się agencje. Gdy na forum grupy zrzeszającej fanów lotniska Skydive Chicago pojawiły się cytaty mówiące, że Dorothy marzy o locie balonem, zaczęły pojawiać się pierwsze oferty od właścicieli tychże.
Nie zdążyła… Mając ukończone 104 lata, zbliżając się do 105, trudno planować cokolwiek w dłuższym okresie czasu. I z tego zdawała sobie sprawę Dorothy. Uśmiechnięta przez cały czas, cieszyła się każdą chwilą. „Ten wyczyn to dla nas inspiracja” – powiedział Rook Nelson, właściciel Skydive Chicago, człowiek, który siedział za sterami samolotu, z którego wyskakiwała Dorothy Hoffner. Odeszła spokojnie. Na własnych warunkach. Ale na trwałe zapisała się w pamięci wielu.
Daniel Bociąga[email protected][email protected]
Zdjęcia: Daniel Wilsey/Skydive Chicago