Na pół roku więzienia skazał we wtorek Sąd Rejonowy w Białymstoku 42-letnią kobietę za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad psem. Zwierzę, które należało do jej konkubenta, wyrzuciła z balkonu. Pies upadek przeżył, ale z powodu obrażeń ale i jego wcześniejszego słabego stanu zdrowia, został uśpiony.
Do zdarzenia doszło pod koniec lutego tego roku w centrum Białegostoku. Sytuację zaobserwowała osoba, która przechodziła obok i z jej relacji wynikało, że na balkon na drugim piętrze kamienicy wyszła kobieta, wyrzuciła psa, po czym schowała się do środka. Zwierzę upadło na chodnik.
Prowadzący sprawę białostoccy policjanci ustalili, że psa rasy foksterier wyrzuciła 42-latka, która mieszkała w tym mieszkaniu. Badanie alkomatem wykazało, że miała blisko 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Kobiecie postawiono zarzut znęcania się na zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. W śledztwie przyznała się. We wtorek przed sądem mówiła jednak, że zupełnie tej sytuacji nie pamięta z powodu spożytego alkoholu. Zapewniała, że świadomie nie skrzywdziłaby psa, który należał do jej ówczesnego konkubenta. W domu był też drugi pies, należący do niej.
"Albo się potknęłam, albo się zachwiałam, bo byłam pijana" - mówiła oskarżona przed sądem. Prokuratura uważa, że kobieta wyrzuciła psa być może ze złości, po kłótni z konkubentem, do którego zwierzę należało.
Sam upadek z wysokości drugiego piętra pies przeżył, ale ostatecznie został uśpiony. Okazało się bowiem, że 14-letnie zwierzę było zaniedbane i nie leczone (m.in. z niewydolności nerek).
Proces w tej sprawie trwał jeden dzień. Sąd przesłuchał kilkoro świadków, w tym konkubenta oskarżonej i szefową oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, która miała w sprawie status oskarżyciela posiłkowego.
Prokuratura chciała kary pół roku więzienia bez zawieszenia i taki wyrok przez sądem rejonowym zapadł. Sąd orzekł też 10-letni zakaz posiadania jakichkolwiek zwierząt i 3 tys. zł nawiązki na rzecz białostockiego oddziału TOZ. "Zachowanie oskarżonej było świadome, celowe, pies spadł ze znacznej wysokości, doznał krwiaka, podjęte leczenie (...), przy uwzględnieniu stanu psa, jednak nie przyniosło zamierzonego efektu i zachodziła konieczność uśpienia psa ze względów humanitarnych" - mówiła sędzia Alina Dryl w ustnym uzasadnieniu wyroku.
Dodała, że to, co zrobiła 42-latka niewątpliwie znacznie pogorszyło - i tak już słaby - stan zdrowia tego psa i skutkowało koniecznością uśpienia zwierzęcia. Sędzia podkreślała, że zachowanie oskarżonej nie ma racjonalnego uzasadnienia ani usprawiedliwienia i nie można tego tłumaczyć ilością spożytego alkoholu. "To zawsze okoliczność obciążająca" - mówiła sędzia Dryl.
Naganne, niehumanitarne, sprzeczne z obowiązującym porządkiem prawnym zachowanie - opisywała sędzia okoliczności tej sprawy. "Takie zachowanie winno spotkać się z właściwą reakcją i tak też się stało. Na zachowanie oskarżonej zareagowało wiele osób, podjęło czynności wezwania odpowiednich służb, a w dalszej kolejności zapewnienia odpowiedniego leczenia, które jednak nie przyniosło zamierzonego efektu" - dodała.
Kiedy doszło do tych wydarzeń, białostockie schronisko dla zwierząt odebrało kobiecie jej psa, który był z tego schroniska adoptowany. Uznało, że naruszone zostały przez nią warunki adopcji. Wyrok nie jest prawomocny, na razie nie wiadomo czy 42-latka, która przed sądem nie miała obrońcy a w swoim ostatnim słowie prosiła o możliwie łagodną karę, będzie chciała złożyć apelację.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk