Dziedzictwo stanowi o przyszłości narodów. Amerykanie są mądrzy i o to dbają. Polonia w Stanach Zjednoczonych bardzo mocno o to dbała i zawsze była świadoma potrzeby szacunku dla dziedzictwa i wykształciła też swoje własne – powiedział w wywiadzie udzielonym „Dziennikowi Związkowemu” minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński. Minister wziął w sobotę, 30 września udział w uroczystym podniesieniu polskiej flagi na placu Daley Plaza w centrum Chicago w ramach inauguracji Miesiąca Dziedzictwa Polskiego w Ameryce. W Chicago minister Gliński odznaczył Złotym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” Zjednoczenie Polskie Rzymsko-Katolickie w Ameryce (ZPRKA), obchodzącą 150-lecie istnienia najstarszą organizację polonijną w USA. Odwiedził też założone przez ZPRKA Muzeum Polskie w Ameryce, zobaczył wystawę „Back Home in Polish Chicago” w Muzeum Historii Chicago oraz złożył wizytę w nowej siedzibie Akademii Muzycznej Paderewski Symphony Orchestra. Podczas wizyty w Konsulacie Generalnym RP w Chicago minister Gliński udzielił specjalnego wywiadu naszej gazecie.
Joanna Trzos: Panie Ministrze, rozmawiamy z Panem przy okazji inauguracji w Chicago Miesiąca Dziedzictwa Polskiego (Polish American Heritage Month) w USA. Pan bardzo często podkreśla, jak ważne jest dziedzictwo nie tylko dla narodu polskiego.
Minister Piotr Gliński: Ameryka ma takie zupełnie naturalne zrozumienie, że wspólnota nie funkcjonuje bez dziedzictwa, bez dbania o prawdę historyczną i instytucjonalizowania tej prawdy. Naród amerykański, wielokulturowy,zbudowany z wielu różnych tradycji, jest narodem o własnym charakterze, własnej tożsamości i własnej historii. Amerykanie zawsze o nią bardzo dbali, bardzo ją instytucjonalizowali, czyli między innymi budowali instytucje pamięci, czy też właśnie powoływali różne cykliczne wydarzenia, które wzmacniają myśl i pamięć odnoszącą się do ważnych wydarzeń z historii. Dlaczego? Bo wiedzieli, że to buduje siłę wspólnoty. To buduje jej potencjał. To buduje pozytywne emocje, które są niesamowicie potrzebne, zwłaszcza w różnych przełomowych chwilach, są związane z odpowiedzialnością za wspólnotę. Z tym, że to jest wspólny obowiązek, wspólne dobro, żeby naród był mocny, potężny, mógł się rozwijać, zapewniać wolność swoim obywatelom, a jednocześnie zapewniać bezpieczeństwo – zewnętrzne i wewnętrzne. Amerykanie w dużej mierze zbudowali to po prostu na patriotyzmie i na pozytywnym odniesieniu do swojego dziedzictwa. Spójrzmy, jak społeczności lokalne, amerykańskie, jak instytucje takie jak choćby kampusy uniwersytetów, dbają o swoją tradycję. Amerykanie mają historię znacznie krótszą niż my. A jednak zbudowali tę tradycję i na tej tradycji jest osadzona siła amerykańskiego narodu. To jest bardzo mądre zrozumienie tego, że żyjemy w takiej wspólnocie jak naród. Żyjemy, oczywiście, w rodzinach, w społecznościach lokalnych, ale wymiarem podstawowym jest naród. Dlaczego o tym tak dużo mówię? Dlatego że współcześnie, zwłaszcza w Europie, mamy kryzys rozumienia podstaw funkcjonowania narodu. Próbuje się sprzedawać różnego typu ideologie i promować np. wersje formatów politycznych – takich jak progresywna, sztuczna wizja Unii Europejskiej – które się wyzbywają siły budującej narody. Jest to szalenie niemądre i bardzo niebezpieczne, bo to jakby ktoś nie rozumiał, że są pewne prawidłowości funkcjonowania grup ludzkich i społeczności. Nie można w sposób sztuczny powoływać tworów politycznych, które nie są w stanie być efektywne i nie są w stanie sprostać wyzwaniom rzeczywistości. To zresztą dobrze widać w tej chwili. Unia Europejska przeżywa straszliwy kryzys. Nie byłaby w stanie dzisiaj obronić się na przykład przed Putinem. Mało tego, tego Putina jeszcze nakarmiła i w jakimś sensie pośrednio sprowokowała go do wojny na Ukrainie, bo pozwoliła mu na to, budując naiwne sojusze gospodarcze. Niestety, jest to bardzo przykre, taka konstatacja. Ten deficyt myślenia właśnie narodowego, myślenia o Europie jako wspólnocie narodów. Europa powinna być zjednoczona jako wspólnota narodów – w tym tkwiło piękno idei jej założycieli.
W związku z agresją Putina na Ukrainę bardzo dużo słyszymy o bezpieczeństwie militarnym, a Pan Minister promuje też bezpieczeństwo narodowe, kulturowe. Dlaczego?
– Bo jedno z drugim jest związane, jedno z drugiego wynika. Wystarczy spojrzeć na Ukrainę właśnie. Ukraina bez swojej tożsamości, bez dziedzictwa, bez kultury, dwóch dni by się nie broniła. Na to liczyli Rosjanie. Zresztą, nie tylko Putin liczył, ale jak widać część elit zachodnioeuropejskich, które w zasadzie czekały przecież na klęskę Ukrainy. Sojusznikami Ukrainy były Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Polska. My musieliśmy nimi być, bo to jest nasz żywotny interes. Putin oddalony od polskich granic to Putin mniej niebezpieczny. Putin przy polskich granicach to już jest w zasadzie wojna. My mamy już zresztą do czynienia z wojną hybrydową na granicy z Białorusią. Przecież oni nas zaatakowali, jeszcze zanim zaatakowali Ukrainę, oczywiście w sposób bardzo przemyślny, przebiegły i nikczemny. I to jest dla nas bardzo trudna sytuacja. Ale dlaczego o tym mówimy? Bo zaczęliśmy od dziedzictwa, bo to dziedzictwo naprawdę stanowi o przyszłości narodów. Amerykanie są mądrzy i o to dbają, prawda? Widać to właśnie w momencie próby, że bez tego ducha narodowego, który wynika z czegoś, co można nazwać właśnie silną tożsamością i mądrością narodu, który widzi, jakich wyborów przodkowie dokonywali i jakie błędy popełniali. Polska historia jest także po to, żeby wyciągać z niej wnioski. Myśmy cudem odzyskali niepodległość, właśnie dzięki sile tożsamości. Zresztą między innymi to nasza kultura się do tego przyczyniła. Nasi poeci, kompozytorzy,malarze, Matejko, ale nie tylko on, bo i Chopin, Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Sienkiewicz – oni wszyscy nas nieśli poprzez zabory. Ale dzięki temu, że potrafiliśmy snuć o nich opowieść, o ich dziełach, dorobku, to przetrwaliśmy i odzyskaliśmy niepodległość. Już dawno by nas nie było, gdyby nie szacunek wobec dziedzictwa.Polonia np. tu w Ameryce, bardzo mocno o to dbała i zawsze była świadoma tej potrzeby szacunku dla dziedzictwa. Wykształciła też swoje własne dziedzictwo. Można powiedzieć, że dziedzictwo Polonii w Ameryce to element polskiego dziedzictwa, ale ono jest w dużej mierze odrębne, łączące cechy kultury amerykańskiej i polskiej. Ale tutaj w Ameryce przynajmniej nie musimy się kłócić, że dziedzictwo jest potrzebne. A w Europie takie podejście zostało zakwestionowane. Nasi poprzednicy w Polsce w ogóle nie prowadzili polityki historycznej, jakby Polska tego nie potrzebowała. My w tej chwili realizujemy 300 różnych inwestycji w obszarze polityki pamięci,inwestycji muzealnych. Tworzymy instytucje, żeby nadrobić stracony czas.Także instytucje, które powinny budować wizerunek Polski za granicą, wciąż są zbyt słabe. Powinny być znacznie silniejsze i bardziej doinwestowane. Gdy przyszedłem do ministerstwa, zorientowałem się, że w ogóle w powijakach jest troska o polskie dziedzictwo za granicą. Owszem, byli dobrzy ludzie, był departament, ale ten obszar działalności – jak cała kultura – był niedoinwestowany. Nie było woli politycznej, nie było rozwiązań prawnych. Podjęliśmy to wyzwanie, podjęliśmy pracę nad tym. Powołaliśmy m.in. Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą POLONIKA, który operacyjnie bezpośrednio wspiera działalność naszych polonijnych instytucji na Zachodzie i na Wschodzie, m.in. naszych bibliotek, archiwów, muzeów itd. Powołaliśmy programy, które umożliwiają wsparcie dla polskich instytucji, które się zajmują naszym dziedzictwem za granicą.
Jak Pan Minister wie, instytucje polonijne i edukacyjne w USA teraz wyciągają rękę do polskiego rządu z nadzieją na wsparcie podejmowanych przez nich działań i nowych wyzwań.
– Właśnie o tym mówię. Musimy jako państwo na te wyzwania odpowiadać. Mamy dwa nowe programy, które są przeznaczone na finansowanie naszych (red. polskich) instytucji za granicą. Mamy wreszcie znowelizowane prawo, które pozwala nam systemowo otoczyć opieką niektóre instytucje. Rozwijamy także nasze krajowe instytucje za granicą, np. oddziały Instytutu Pileckiego. Właśnie jadę jutro (red. w niedzielę, 1 października) do Nowego Jorku, gdzie będę między innymi pracował nad porozumieniem dotyczącym wynajęcia przestrzeni dla oddziału Instytutu Pileckiego w Nowym Jorku. Wreszcie doczekaliśmy się tego oddziału, który niedługo zacznie działać. A mamy już oddziały Instytutu Pileckiego w Niemczech, w Berlinie i w Szwajcarii. Tak, że te zmiany krok po kroku są realizowane. Tylko musimy pamiętać, że mój resort jest odpowiedzialny głównie za sprawy dotyczące dziedzictwa i kultury; za sprawy bezpośredniej współpracy z Polonią są odpowiedzialne inne jednostki polskiego rządu i Senat RP. Być może zmienimy to po wygranych wyborach, mam nadzieję, bo potrzebna jest duża reforma w tym zakresie. Instytuty Polskie muszą być znacznie lepiej dofinansowane, powinny też bliżej współpracować z Polonią, ale muszą mieć na to środki. Trzeba je na pewno wzmocnić, podobnie jak trzeba wzmocnić funkcjonowanie Kancelarii Premiera i Kancelarii Senatu w obszarze współpracy z Polonią.
Panie Ministrze, jest Pan „jedynką” na warszawskiej liście wyborczej Prawa i Sprawiedliwości, a na kandydatów z okręgu Warszawa głosują Polacy za granicą. Jak ważne są te wybory?
– To są wybory decydujące o losach Polski. One przesądzą, czy będziemy mogli kontynuować kurs Polski jako kraju suwerennego w obszarze politycznym i rozwijać sojusz z Ameryką. Ten sojusz musi być oparty o nasze własne zaangażowanie, bo Amerykanie nie pomagają tym, którzy sami nie biorą odpowiedzialności. Nasze zaangażowanie jest olbrzymie. To są miliardy. Budujemy największą lądową armię w Europie. To jest potrzebne, bo Polska leży w takim miejscu Europy, w którym musimy odstraszać bandytów. Będziemy odstraszali i Amerykanie to doceniają. Ale za tym musi iść współpraca z Ameryką w dziedzinie gospodarki, energetyki, stąd m.in. umowa o budowie pierwszej w Polsce elektrowni atomowej, którą będą budowały właśnie firmy amerykańskie. Jak słusznie zauważył premier Mateusz Morawiecki, to znaczy tyle, co dywizja amerykańska w Polsce, bo jeżeli będzie kapitał amerykański w Polsce zaangażowany, to Polska będzie znacznie mocniejsza i bezpieczniejsza. My zresztą robimy bardzo wiele w tym obszarze. W Polsce stacjonuje już prawie 10 tysięcy amerykańskich żołnierzy. Wczoraj (red. 29 września) widziałem się z nimi, bo prowadzimy od kilku lat w Polskiej Fundacji Narodowej taki wspaniały program o nazwie „Zwiastun”. 3,5 tysiąca żołnierzy NATO, głównie amerykańskich, odwiedziło już polskie muzea, polskie miejsca pamięci, a także uczestniczyło w różnych uroczystościach, poznając historię Polski. Ten sojusz polsko-amerykański jest dla nas podstawą. I te wybory są między innymi o tym, czy będziemy mieli Polskę dalej suwerenną politycznie, gospodarczo, militarnie. Dzisiaj polska gospodarka jest silna i pod naszymi rządami rozwija się bardzo dobrze. Obniżyliśmy podatki, a wzrost mamy największy w Europie. Można tak robić, jeżeli się nie kradnie, jeżeli państwo działa. Doprowadziliśmy do tego, że jesteśmy uniezależnieni energetycznie od Rosji. Stawiamy na inne kierunki, także amerykański. Wreszcie musimy być także niezależni kulturowo, czyli budować naszą tożsamość przez nasze własne instytucje. Mówię tu na przykład o tych projektach tożsamościowych, muzealnych, które realizujemy. To ponad 300 projektów, z wielkim Muzeum Historii Polski na czele, które właśnie zbudowaliśmy. Nasi poprzednicy, oponenci, tego nie tworzyli. My zbudowaliśmy, bo chcemy wypełniać białe plamy naszej pamięci, instytucjonalizować pamięć o polskiej historii w sposób kompleksowy. A takich białych plam było do tej pory wiele. Nie budowano przecież Muzeum Kresów, Muzeum Sybiru, Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Muzeum Jana Pawła II było jedno, w jego rodzinnym domu w Wadowicach. Zbudowaliśmy jeszcze dwa. Muzeum kardynała Wyszyńskiego z prawdziwego zdarzenia nie było, teraz jest. Ale budujemy także takie muzea, które podtrzymują naszą tożsamość w innych obszarach, na przykład związanych z techniką i przemysłem, jak Narodowe Muzeum Techniki czy Muzeum Centralnego Okręgu Przemysłowego w Stalowej Woli. Więc te najbliższe wybory, w których startuję jako numer 1 na liście Prawa i Sprawiedliwości w Warszawie, na liście, na którą mogą głosować wszyscy Polacy na całym świecie, dotyczą tego, czy będziemy mogli kontynuować tę politykę suwerenności, czy przyjdzie ktoś, kto będzie, krótko mówiąc, bardziej skłonny realizować w Polsce interesy Niemiec, czy nawet układać się z Putinem, bo przecież tak bywało, bardziej skłonny poświęcać to, co dla Polaków ważne, za poklepywanie po ramieniu na korytarzach Europy.
Dziękujemy Panu bardzo za rozmowę i gratulujemy Panu wyboru na honorowego marszałka nowojorskiej Parady Pułaskiego.
Rozmawiała: Joanna Trzos[email protected]