Przeczytałam ostatnio słowa, które z jednej strony wydają się oczywistą oczywistością. Z drugiej jednak wcale nie są łatwe do zrozumienia, a tym bardziej do zaakceptowania. Słowa te mówią, że „dla przyrody nie ma złej pogody…” Przeczytałam je i … niedługo później postanowiłam napisać o moich wewnętrznych przemyśleniach w tej sprawie.
Kiedy spojrzymy na to stwierdzenie bezpośrednio, to wydaje się wszystko jasne. Przyroda złożona z roślin, zwierząt, najróżniejszych żywych organizmów potrzebuje zarówno słońca, jak i deszczu, wiatru, śniegu i mrozu, a niekiedy nawet burzy. To właśnie te zjawiska umożliwiają życie, wzrastanie, a poniekąd także zachowanie przyrodniczej równowagi.
W tym wszystkim jednak, nawet nie lekko, a po same uszy, siedzimy również my – ludzie, dla których ta zmienność pogodowa wcale nie jest już taka łatwa do przyjęcia i zniesienia. Kiedy jest chłodno, bardzo szybko zaczynamy narzekać, że zimno, a jeszcze nie grzeją. Latem natomiast błyskawicznie robi się gorąco i nie do wytrzymania, a przecież trzeba jakoś funkcjonować. Poszukujemy zatem najróżniejszych sposobów „oswojenia” pogody, zapominając niekiedy, że ta różnorodność jest też i nam potrzebna, jako części świata przyrody.
Nie ma złej pogody…
…Są tylko źle ubrane dzieci – głosiło jedno z haseł powtarzanych dość często w przedszkolu, do którego chodziły moje dzieci. To właśnie dzięki takiemu podejściu do sprawy, dzieci miały szansę korzystać ze spacerów i zabawy na powietrzu nie tylko wtedy, gdy świeciło słońce, ale również w dni deszczowe, czy też śnieżne i wietrzne.
Z jednej strony był to sposób na zahartowanie i przyzwyczajenie maluchów do zmiennych warunków. Z drugiej, pozwalał dostrzec, że jesteśmy w stanie dobrze się bawić w każdych warunkach i znaleźć sposób na wiele różnych problemów, utrudnień, nawet tych pogodowych. Co więcej, wychodzenie w takich warunkach pobudza wyobraźnię, gdy deszcz namacza piach, z którego można formować pierwszorzędne kotlety, gdy śnieg umożliwia budowę iglo, czy chociażby lepienie bałwana.
Zamiast więc kaprysić, czy narzekać, że znów jest brzydko, chlapa, plucha, szaro – buro, warto być może pomyśleć o właściwym przygotowaniu siebie i dzieci do wyjścia, aby mimo wszystko korzystać z bogactwa spokoju i możliwości relaksu, które oferuje nam natura. Kiedy nie przynosi efektu walka z siłami natury, pomyślmy bardziej o właściwym dopasowaniu, aby zacząć żyć w zgodzie z przyrodą.
Tyle o pogodzie za oknem, na zewnątrz. Warto jednak zauważyć, że bardzo często pod określeniem „pogoda” kryją się chociażby nasze najróżniejsze stany emocjonalne.
Barometr codzienności
Chodzi mi po głowie w tym momencie „Stan pogody” – piosenka śpiewana kiedyś przez Annę Jurksztowicz. Słowa do niej napisał Jacek Cygan i znakomicie pokazał, jaką mieszanką emocji i kaprysów pogody, jest każdy z nas:
„Słońce to my, ciemne chmury to my,
Nagłe sztormy, letnie burze,
Suche wyże to my, mokre niże,
Taki deszcz, że ulewa aż śpiewa,
Słońce to my, ciemne chmury to my,
Nagłe sztormy, ranne mgły,
Czasem mżawka, czasem grad,
Czasem mróz aż strach…”
Lubimy kiedy przyświeca słońce, tak nam, jak i w naszym domownikom, gorzej, kiedy ich „barometr zjeżdża w dół”. Taka pogoda, dla wielu z nas już nie jest to dobrą, właściwą i akceptowalną. Zapominamy bardzo często, że wszystko jest potrzebne, czasem słońce, kiedy indziej deszcz. Taka właśnie mieszanka, pozwala nam dostrzec piękno w otaczającym świecie i w chmurach, docenić nawet delikatne promyki słońca i zebrać energię na trudniejszy czas. Nasze burze dają nam znać, ze zapomnieliśmy o sobie, że czegoś nam brakuje, a w naszym sercu jest jakaś niezaspokojona tęsknota. Te wszystkie pogody emocjonalne, to niezwykle ważne informacje, na które warto zwracać uwagę, zamiast ich unikać, czy też obrażać się na nie.
Radość życia
A po tych wszystkich naszych wyżach i niżach emocjonalnych, chciałabym wspomnieć również o pogodzie ducha. Jest niezwykle ważne, aby umieć ją zachować w trudnych chwilach. Kiedy bowiem naszych domowników, nasze dzieci dopadają mgły, ulewy, a nawet burze, to właśnie zachowanie pogody ducha może pomóc nam przetrwać, czy też znaleźć właściwy sposób wsparcia.
Co więcej pogoda ducha jest trochę jak latarka w ciemności, która potrafi rozświetlić nawet najbardziej ponurą okolicę i ujawnić iskierkę nadziei na lepsze dni, lepszy czas.
To jaka pogoda dziś jest u Ciebie Drogi Rodzicu? Mam nadzieję, że dajesz radę, czego życzę Ci (i mi też) z całego serca. Do następnego razu!
Iwona Kozłowska
jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!