Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 1 października 2024 06:28
Reklama KD Market
Reklama

Ekstraklasa piłkarska - Lech - Raków 4:1. Mistrz Polski rozgromiony

Ekstraklasa piłkarska - Lech - Raków 4:1. Mistrz Polski rozgromiony
Filip Marchwiński miał spory udział w rozgromieniu mistrza Polski fot. Facebook/Lech Poznań

Lech w efektownym stylu pokonał mistrza kraju 4:1, przerywając jego passę czterech zwycięstw. Poznaniacy zanotowali trzeci komplet punktów z rzędu i awansowali na trzecie miejsce w tabeli.

Już pierwsze minuty zwiastowały dobre widowisko. Lechici nie wykorzystali błędu rywali, bowiem próba lobu Radosława Murawskiego była zbyt czytelna dla Vladana Kovacevica. Chwilę później goście przeprowadzili składną akcję - po dośrodkowaniu Dawida Drachala bramkę zdobył Dejan Sorescu.

Poznaniacy szybko otrząsnęli się po tak szybkim ciosie i już trzy minuty później Filip Marchwiński w sytuacji sam na sam mógł wyrównać. Piłkarza Lecha w ostatniej chwili powstrzymał Milan Rundic, który czubkiem buta lekko trącił piłkę spod nóg Marchwińskiemu, a ten stracił równowagę. Po rzucie rożnym gospodarze wyrównali. Piłka tylko na chwilę opuściła pole karne, ale po miękkiej wrzutce Murawskiego, 17-letni Michał Gurgul na raty zdobył swojego pierwszego gola w ekstraklasie.

Oba zespoły postawiły na otwartą grę, kibice więc nie mogli narzekać. Lechici musieli przetrwać kilkuminutowy napór Rakowa, a potem sami przenieśli ciężar gry na połowę rywala. Podopieczni Johna van den Broma z niezwykłym zaangażowanie atakowali przeciwnika już przed jego własnym polem karnym. Częstochowianie próbowali grać długimi podaniami, ale piłki zwykle "zbierali" obrońcy i środkowi pomocnicy Lecha.

W 25. minucie niezwykle aktywny Kristoffer Velde idealnie obsłużył Marchwińskiego, który poradził sobie w przepychance z Rundicem, ograł Vladana Kovacevica i posłał piłkę do pustej bramki.

Ten gol tylko uskrzydlił gospodarzy, którzy szukali okazji na podwyższenie wyniku. W 33. min Murawski zabrał piłkę Rundicowi i mając przed sobą tylko bramkarza Rakowa dograł do Marchwińskiego. Napastnik "Kolejorza" podał jeszcze do Joela Pereiry, ale Portugalczykowi zabrakło instynktu snajpera. Zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i goście zdążyli zażegnać niebezpieczeństwo.

Mistrzowie Polski po niezłym pierwszym kwadransie, sprawiali wrażenie nieco zaskoczonych strategią poznańskiej drużyny, z którą sobie nie mogli poradzić. W końcówce doszło do nieprzyjemnego starcia w powietrzu pomiędzy Filipem Dagerstalem a Łukaszem Zwolińskim. Obrońca Lecha musiał na noszach opuścić boisko, a napastnik gości kontynuował grę z obandażowaną głową. Sędzia Szymon Marciniak tę sytuację zinterpretował jako faul lechity i częstochowianie egzekwowali rzut wolny z nieco ponad 20 m. John Yeboah trafił w mur i piłka po rykoszecie poszybowała tuż nad poprzeczką.

Piłkarze Rakowa po zmianie stron poprawili swoją grę, częściej byli w posiadaniu piłki, ale też niewiele z tego wynikało. W ofensywie nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Lech z kolei nie forsował tempa, nie stosował już tak agresywnego pressingu, momentami całym zespołem cofał się na własną połowę.

Tempo spotkania osłabło, trener gości Dawid Szwarga systematycznie wpuszczał na murawę nowych zawodników, ale ci nie byli w stanie odmienić oblicza swojego nieco ospałego zespołu. Częstochowianie też powtarzali swoje grzechy z pierwszej połowy. Po kolejnej stracie piłki w środku pola Karlstroem uruchomił Velde, a ten jednym zwodem oszukał obrońcę oraz bramkarza Rakowa i podwyższył wynik.

Emocje na tym się skończyły, ale kontry gospodarzy momentami pachniały kolejną bramką. W doliczony czasie gry rezerwowy Adriel Ba Loua ładnym uderzeniem bez przyjmowania piłki ustalił rezultat spotkania.

(PAP)


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama